Relax. Antologia opowieści rysunkowych #2 – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 20 września 2017W ubiegłym roku Egmont zrobił wspaniały prezent szczególnie starszym fanom komiksu w Polsce. Jako album nr 1000 Klubu Świata Komiksu ukazała się kompilacja historii z magazynu Relax. Sukces był tak duży, że rok później mamy w rękach drugie zestawienie obrazkowych historii z kultowego magazynu.
W ubiegłym roku Egmont zrobił wspaniały prezent szczególnie starszym fanom komiksu w Polsce. Jako album nr 1000 Klubu Świata Komiksu ukazała się kompilacja historii z magazynu Relax. Sukces był tak duży, że rok później mamy w rękach drugie zestawienie obrazkowych historii z kultowego magazynu.
Muszę przyznać, że obiektywna ocena wydanego przez Egmont albumu - zwłaszcza dla kogoś, kto swe komiksowe doświadczenia rozpoczynał właśnie w dużej części od Relax. Antologia opowieści rysunkowych #2 - jest w zasadzie niemożliwa. Ocena 10/10 należałaby się za same przywołanie dziecięcych wspomnień - te rysunki, te plansze wciąż rozpalają wyobraźnie i budzą emocje nie mniejsze niż te sprzed prawie czterdziestu lat. Natomiast wybrane kadry są niczym popkulturowy wehikuł czasu i mają tysiąc razy większą moc oddziaływania niż dzisiejsze, graficzne petardy, np. Jim Lee . To coś, co po prostu tkwi głęboko w człowieku - pierwsze doświadczenia ze światem popkulturowej rozrywki, nawet jeśli skażonej wszędobylską w tamtych czasach propagandą.
W drugim zestawie egmontowego Relaxu nie ma już tak dużo propagandy. Dotknie nas najmocniej w sensacyjno-przygodowej opowieści Ślad wiedzie w przeszłość, ale jest ona przykryta w jakiś ekwilibrystyczny sposób - głównie dzięki rysunkom Jerzego Wróblewskiego. Pobrzmiewa w nich tęsknota za ówczesnym Zachodem, co przejawia się choćby w strojach i twarzach młodocianych bohaterów. Z kolei Konus to bardziej dydaktyczna opowiastka z zapadającymi w pamięci rysunkami Marka Szyszki, które jeszcze mocniej oddziałują na czytelniczą pamięć w fantastycznej historii o podróżowaniu w czasie - Pięć kroków wstecz.
Ozdobą drugiego albumu są z pewnością historyczne opowieści Leszka Moczulskiego z niezapomnianymi - kojarzącymi się mocno z nadchodzącym niebawem Thorgalem - rysunkami Grzegorz Rosiński . Ładnie tu współgra dynamika, a wręcz oszczędność narracji z dynamiką kadrów polskiego artysty, które budują raczej niecodzienny - mało martyrologiczny - sposób widzenia polskiej historii.
Do tego, co budzi najwięcej emocji z przeszłości, trzeba dorzucić rozpoczynającą niniejszy zbiór Vahanarę. Pamiętam, że tajemnicza opowieść o owładniętych przez nieokreślony byt astronautach budziła niegdyś fascynację i grozę - dziś, niestety, boleśnie czuć przeładowanie tekstem kadrów, jakby scenarzysta bał się o zdolność absorbowania historii przez czytelnika. Całe szczęście, że nic ze swej mocy nie straciły plansze Jerzego Wróblewskiego, królującego w niniejszym wydaniu chyba nawet w większym stopniu niż Rosiński.
Jeśli jesteśmy przy science fiction, to nie sposób nie wspomnieć o pięcioczęściowych, łączących humanistyczne i humorystyczne walory, kosmicznych Opowieściach nie z tej ziemi. W jednakowym stopniu cieszy w nich zapadający w pamięć styl rysowania Witolda Parzydło i pomysłowa, scenariuszowa zabawa schematami w wykonaniu Stefana Weinfelda. Można śmiało powiedzieć, że po latach ów cykl dostarcza najwięcej czytelniczej przyjemności, posiadając przy tym znakomicie punktującą całość, zgrabną puentę.
Co jeszcze? W zasadzie nie ma sensu opisywać każdej, umieszczonej w zestawie historii. Poza nimi jest jeszcze Janusz Christa z Bajkami na dobranoc czy Zaginioną załogą, psychodeliczne graficznie i tytułowo Tam, gdzie słońce zachodzi seledynowo. Po prostu mnóstwo obrazkowego dobra, które buduje całkiem solidne podstawy historii polskiego komiksu. Prawda jest taka, że nie mamy się czego wstydzić w porównaniu z Zachodem - to na tamte czasy wcale równorzędny tak scenariuszowo, jak i graficznie poziom. Nawet jeśli został obciążony ciężarem propagandy.
Relax dostarczał przede wszyskim rozrywki i emocji, które w tamtych czasach były rzadko dostępne w innych kanałach. Kadry czarowały, czasami wręcz obezwładniały swą pomysłowością i trzeba powiedzieć, że dzisiaj - czterdzieści lat później, drążąc wspomnienia - obrazy te działają tak samo. Owszem, do pewnych rzeczy można się przyczepić - nie wszystko tu gra jak powinno - ale prawda jest taka, że ten album bardziej się ogląda i przeżywa, niż czyta. To ciągły slajd, który przywołuje przeszłość i to taką, która dawała nam kiedyś to, co najlepsze - nadzieję i ucieczkę od rzeczywistości. Popkulturowa przeszłość przedstawia na planszach świat inny, niż ten widziany na zewnątrz. Świat wyobraźni, którego dziesiątki kadrów zostały w człowieku na zawsze. Dlatego nie ma szans, nie da się ocenić Relaxu obiektywnie. Mógłby to zrobić tylko ktoś, dla kogo kultowy magazyn nie był lekturą z dzieciństwa. Wynik 9/10 to po prostu próba racjonalnego kompromisu, ponieważ serce optuje za najwyzszą oceną.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat