Riverdale: sezon 3, odcinek 16 – recenzja
Tym razem twórcy Riverdale oferują nam odcinek musicalowy, w którym muzyka i taniec mieszają się z dotychczasowymi wątkami. Oceniam.
Tym razem twórcy Riverdale oferują nam odcinek musicalowy, w którym muzyka i taniec mieszają się z dotychczasowymi wątkami. Oceniam.
Jak co roku uczniowie liceum w Riverdale wystawiają musical. Tym razem pada na Śmiertelne zauroczenie, w którym główną rolę zagra Cheryl. Do pomocy przy reżyserowaniu projektu Kevin zatrudnia Evelyn. To nie podoba się Betty, która uważa, że to pretekst do zwerbowania nowych uczniów do Farmy. Postanawia udowodnić swoją rację. Varonica dowiaduje się, że jej rodzice zamierzają się rozwieść. W tym czasie Jughead otrzymuje informację od FP, że ktoś ukradł ich byłą przyczepę. Bohater odkrywa, że ma ona służyć jako mobilne laboratorium do produkcji narkotyków. Jug postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i odnaleźć były dom.
Na początku chciałbym omówić aspekt musicalowy, który był silnie wyeksponowany w tym odcinku. Nie jestem wielkim fanem tego gatunku, jednak czasami lubię obejrzeć produkcje, które reprezentują ten motyw, dla czystej, ekranowej przyjemności. W tym wypadku twórcy nie zrobili czegoś wybitnego lub bardzo dobrego, ale nie zmienia to faktu, że oglądało mi się to z ogromną frajdą. Może choreograficznie nie wszystko grało tak jak trzeba, ponieważ w tym elemencie postawiono na pewną prostotę, ale już wykonania piosenek były na naprawdę niezłym poziomie. Szczególnie dwie zapadły mi mocno w pamięci. Chodzi mi tutaj o scenę otwarcia z piosenką Beautiful. Sekwencja ta była bardzo energetyczna i dawała sporego, pozytywnego kopa na dalszą część seansu. Drugim wykonaniem było emocjonalne Seventeen z finału, które w tym wypadku nadało dramaturgii i liryzmu opowieści, ale również pewnej nadziei. Muszę przyznać, że twórcom udało się bardzo dobrze zilustrować poszczególne wątki i stany mentalne bohaterów poprzez musicalowe utwory. Za to należą się słowa uznania.
Natomiast gdy już przyszło do zajęcia się poszczególnymi aspektami fabuły bez musicalowych wstawek, to nie wszystko wyszło jak trzeba. Mam tu na myśli między innymi wątek Veroniki, który zupełnie mnie nie przekonał. Po pierwsze nie był w żadnym wypadku zaskakujący, ponieważ decyzja rodziców bohaterki o rozwodzie była tak naprawdę formalnością po ich perypetiach w serialu. A po drugie, rozterki Veroniki, która marzyła o tym, że jej rodzina będzie ze sobą na zawsze, trącą pewną nutą fałszu. Wynika to z obojętności wobec swojej familii, którą twórcy obdarzyli młodą Lodge w poprzednich odcinkach. Dlatego ten nagły zwrot o 180 stopni prezentuje się nad wyraz sztucznie. Znacznie bardziej wiarygodny emocjonalnie jest wątek Jugheada przywiązanego tak mocno do swojego domu z dzieciństwa (konkretnie przyczepy), że nie może znieść przekształcenia tego miejsca w narkotykowe laboratorium. W tym wypadku czuć ten ból postaci, w który się wierzy. Scenarzyści prowadzą Jugheada przez ten element fabuły z lepszym lub gorszym skutkiem, ale koniec końców rozterki tego bohatera wybrzmiewają w pełni.
Kiepsko natomiast w serialu prezentowały się wątki miłosne, których problemy były kompletnie niezrozumiałe, zwłaszcza konflikt między Toni i Cheryl. Mam wrażenie, że twórcy dodali to starcie dwóch silnych, kobiecych charakterów, aby w jakiś sposób ubarwić ten ekranowy kolektyw. Jednak koniec końców w pewnych momentach zaczynałem się zastanawiać, po co było wprowadzanie tego konfliktu do fabuły, który tutaj przybrał tylko jakąś dziwną formę, maskującą wszystko co ciekawe w tej relacji. Szkoda, bo ten zabieg był kompletnie niepotrzebny i trochę wysilony przez twórców. Podobnie sytuacja ma się w wypadku Archiego i Josie, gdzie ten związek zniknął na pewien czas z radarów widzów, aby pojawić się znowu i udawać jakby go nie było. Cała ta więź dwojga bohaterów jest mocno bezbarwna i nie wnosi nic do fabuły. Twórcy spróbowali w tym odcinku popchnąć relację Josie i Archiego na inne tory. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Natomiast ciekawym elementem serialu, który zapowiada się naprawdę nieźle jest pojawienie się w końcu Edgara, lidera Farmy, granego przez Chad Michael Murray, aktora znanego choćby z kultowego już serialu One Tree Hill. To, że nareszcie przywódca kultu zyskał twarz może spowodować wejście tego wątku na inny, interesujący poziom. Byłoby to coś ożywczego, ponieważ do tej pory Farma była raczej miałkim aspektem produkcji The CW.
Nowy odcinek Riverdale daje dobry element musicalowy, ciekawe zarysowanie niektórych wątków, jednak jest również pełen słabych elementów, choćby w postaci aspektu fabularnego dotyczącego Veroniki. Dobre rzeczy są przykrywane przez te złe, co daje mieszany obraz całości. Jak dla mnie 5/10.
Źródło: zdjęcie główne: The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat