„RoboCop” DVD – recenzja
Data premiery w Polsce: 7 lutego 2014RoboCop 2 w reżyserii Paula Verhoevena z 1987 roku był dziełem bezpardonowym – brutalnym, odważnym, będącym satyrą na Amerykę lat 80., a przy tym to całkiem ciekawa historia o człowieczeństwie. José Padilha, który podjął się stworzenia remake’u, wywiązał się ze swojego zadania całkiem nieźle; zachował klimat oryginału, jednak postawił na odrobinę inną tonację – tę, która wpasowałaby się w nasze czasy.
RoboCop 2 w reżyserii Paula Verhoevena z 1987 roku był dziełem bezpardonowym – brutalnym, odważnym, będącym satyrą na Amerykę lat 80., a przy tym to całkiem ciekawa historia o człowieczeństwie. José Padilha, który podjął się stworzenia remake’u, wywiązał się ze swojego zadania całkiem nieźle; zachował klimat oryginału, jednak postawił na odrobinę inną tonację – tę, która wpasowałaby się w nasze czasy.
Punkt wyjściowy obu filmów jest podobny – nieprzekupny gliniarz Alex Murphy (płaski, ale całkiem wiarygodny Joel Kinnaman) staje się ofiarą miejscowej mafii. Jego jedyną szansą na przeżycie jest wpakowanie jego mózgu w ciało robota, by stał się superpolicjantem, który będzie bardziej skuteczny w walce z przestępstwem niż zwykły mundurowy. Tutaj zaczynają budzić się wątpliwości – czy maszyna na pewno powinna odpowiadać za bezpieczeństwo ludzi? Czy sterowanie i kontrolowanie emocji głównego bohatera jest etyczne? I co najważniejsze – kim jest Alex Murphy: maszyną czy człowiekiem?
Różnice w porównaniu z pierwowzorem są zauważalne już na samym początku. W {{f|:robocop--2|RoboCopie}} Verhoevena Murphy był bezmyślną maszyną, która wykonywała polecenia znajdujące się na ekranie przed oczami. Bohater nie pamiętał niczego - ani żony, ani dziecka, ani także swoich ostatnich chwil jako człowiek. Dopiero z czasem uczucia zaczęły brać górę, wszystko układało się w całość, a Murphy powoli budził się z mechanicznego letargu. U brazylijskiego reżysera jest inaczej – główny bohater od samego początku zdaje sobie sprawę ze swojego położenia. Scena, w której Alex rozkładany jest na części, jest bardzo wymowna – nic z niego nie zostało poza twarzą ("To nawet nie jest mój mózg" – mówi w tej scenie, ale doktor zapewnia go, że odtworzono szczątki i to on nadal sprawuje kontrolę), sercem i płucami. Cała reszta to kombinezon, który utrzymuje bohatera przy życiu, a i on musi być podłączony co jakiś czas do specjalnej maszyny, która wymieni płyny i dostarczy odpowiednich związków, by utrzymać Alexa przy życiu. To, co jednak najważniejsze – i w nowym RoboCopie chyba ciekawsze w porównaniu do oryginału – to fakt, że bohaterem można sterować, można ograniczyć jego człowieczeństwo, pozbawiając uczuć, stwarzając iluzję samokontroli lub nawet wyłączyć. I właśnie z tym będzie zmagać się główny bohater przez cały film.
Druga kwestia, czyli to, co tworzy {{f|:robocop--2|RoboCopa}} sprzed 27 lat filmem kultowym, to nakreślenie panoramy Detroit, aktualnie miasta upadłego, oraz samych Stanów Zjednoczonych. Verhoeven stworzył dzieło ironiczne, okraszone czarnym humorem (chociażby w otwierającej scenie rzezi w siedzibie OCP), które miało zwrócić uwagę na chorą fascynację technologią, przejawiającą się także w bezmyślnych reklamach ukazywanych co jakiś czas w filmie. Do tego to całkiem niezły obraz Detroit pogrążonego w chaosie, z ogromnym odsetkiem ciężkich przestępstw. W dzisiejszym RoboCopie cały ciężar nakreślenia świata spoczywa na Pacie Novaku (Samuel L. Jackson), prowadzącym tendencyjny program telewizyjny, który próbuje przekonać publikę, że Ameryka potrzebuje mechanicznych policjantów. Tutaj pastisz jest nie tak bardzo wyraźny jak w oryginale, jednak łatwo zauważyć, że Padilha puszcza do nas oko, atakując argumentami słusznej interwencji Amerykanów w Iraku i Afganistanie z pompatyczną muzyką w tle i wielką cyfrową flagą Stanów Zjednoczonych. To świetny zabieg, który oddaje poniekąd hołd oryginałowi. Niestety, jest on zupełnie niepotrzebny, gdyż cała historia rozgrywa się w zupełnie innej sferze.
Czytaj również: Szczegóły serialu "Raport mniejszości"
Bo walka nie toczy się ani o sprawiedliwość, czyli ukaranie tych, którzy dokonali zamachu na Murphy’ego, ani o dorwanie umoczonych policjantów, którzy zatruwają tętnice Detroit. Wszystko rozgrywa się o to, czym jest Alex Murphy. Tutaj, po raz kolejny, lepiej wypadł Verhoeven, który nawet nie starał się nakreślić tego pytania, bo koniec końców "RoboCopy" są filmami sensacyjnymi. Dlatego też Holender postawił na pastisz, groteskę, która doskonale krytykowała ówczesne społeczeństwo. Padilha, chcąc zrobić z nowego bohatera kogoś, kto walczy z samym sobą, czasem popada w śmieszność, ale chyba dlatego, że coś takiego już widzieliśmy chociażby w filmie Sędzia Dredd z Sylvestrem Stallone. Ale gdy zwrócimy uwagę na to, iż RoboCop powstał w naszych czasach – czasach wojny na Bliskim Wschodzie, czasach, gdy każdy blockbuster musi być w kategorii PG-13 – okazuje się, że film Padilhy jest dokładnie tym samym co 27 lat temu film Verhoevena: krytyką mechanizacji i prywatyzacji wszystkiego co popadnie, zapatrzenia w agresywne, głośne programy telewizyjne i ślepą fascynację we własną narodową flagę, co powoduje, że z czasem każdy człowiek może – mówiąc w przenośni, oczywiście – stać się taką maszyną jak Alex Murphy.
Wydanie DVD |
Dodatki: Zwiastun, sceny usunięte, prezentacja produktów OmniCorp |
Język: angielski - 5.1, polski (lektor) - 5.1 |
Napisy: polskie |
Obraz: 16:9 |
Wydawca: Monolith |
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1991, kończy 33 lat
ur. 1947, kończy 77 lat
ur. 1955, kończy 69 lat