Rodzinny interes - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 23 października 2024Dobrze, że trafił się nam w literaturze kryminalnej taki zawodnik, jak Wojciech Chmielarz. Bo on nawet jak przerysowuje, to robi to w odpowiedni sposób.
Dobrze, że trafił się nam w literaturze kryminalnej taki zawodnik, jak Wojciech Chmielarz. Bo on nawet jak przerysowuje, to robi to w odpowiedni sposób.
Rodzinny interes, nowa część o Bezimiennym, to kolejny ewolucyjny krok tej interesującej postaci. Postaci, która trochę oddala się od wyjściowego założenia. To miał być bohater z pogranicza, niekoniecznie zły, ale i nie całkiem dobry. Z pewnością niestojący po właściwej stronie prawa, a bardziej przemykający się poza jego granicami, często w cieniu.
I z początku Bezimienny taki był w pierwszej historii. Obecnie coś z tego zostało, jednak z tomu na tom on się zmienia, ciąży ku bardziej klasycznemu, kryminalnemu wzorcowi, trochę jakby wyjętego z noir prywatnego łapsa. Balansuje w działaniach na granicy prawa, bo nie jest zobligowany do jego przestrzegania posiadaną odznaką. Kieruje się bardziej osobistym kodeksem moralnym i etycznym. Ta zmiana niekoniecznie musi działać na szkodę postaci, a Chmielarzowi udaje się utrzymać kreację bohatera w ryzach na tyle, by ta ewolucja nie odarła zupełnie Bezimiennego od swoistego, roztaczanego od początku, specyficznego rodzaju uroku, który fascynuje odbiorców w postaciach dalekich od nieskazitelności.
Można też odmiennie prowadzić fabułę, kiedy w roli głównego rozgrywającego obsadza się bohatera, który nie musi stosować się do ogólnie przyjętych zasad, w dodatku ma niedookreśloną, ale z pewnością mało legalną przeszłością i wykonywał zlecenia z „szarej strefy”, by zarobić na życie. Jawił się więc z początku Bezimienny jako bardzo odległe echo Parkera z powieści Richarda Starka. Jawił, bo teraz coraz mniej go przypomina, a zbliża się ku kreacji typowego prywatnego śledczego. Co niekoniecznie jest zmianą pożądaną, ale i nie działa jakoś bardzo na niekorzyść opowieści.
Sama fabuła to zlepek mnóstwa nieprawdopodobnych – po głębszym zastanowieniu – zbiegów okoliczności, splotów różnych zdarzeń i wzajemnych relacji. Ale „nieprawdopodobnych” nie oznacza od razu „niemożliwych”. Poza tym Chmielarz korzysta z powodzeniem ze zwyczajnej licentia poetica, która pozwala mu nieco naginać rzeczywistość, przerysowywać świat przedstawiony i dynamikę zdarzeń, jednocześnie wystarczająco solidnie osadza ją w realnej, weryfikowalnej rzeczywistości, byśmy na czas lektury w całość zdołali uwierzyć.
W niniejszym tomie Bezimienny – typowo dla siebie – pakuje się w kłopoty. I trafia na sprawy o wiele większe niż ta, którą ma się zajmować. A że jedno z drugim (nie)spodziewanie się łączy i splata, to bohater wyboru nie ma i musi wejść w sam środek bardzo brutalnych rozgrywek. Liczba mnoga jest tu zasadna, bo – począwszy od nietypowego, afrykańskiego otwarcia z pendrive'em wartym bagatela pięćset milionów dolarów, poprzez więzioną przez zagadkowego Ojca Barabasza w środku Wolińskiego Parku Narodowego młodą dziewczynę, aż po starzejącego się lokalnego gangstera z aspiracjami – wszystkie wątki okazują się splatać w jeden, wielki istny gordyjski węzeł. Ale to akurat u Chmielarza lubię i za to doceniam jego prozę – za tę umiejętność otwarcia wielu wątków, rozciągnięcia licznych nici fabularnych, które dopiero w zbliżającym się nieubłaganie finale zaczynają się ze sobą łączyć, zazębiać, splatać. Czasami w sposób nieprawdopodobny, ale jak wspomniałem, niekoniecznie niemożliwy. Aż do ostatecznego domknięcia.
Jak wskazuje tytuł, nie braknie tutaj rodzinnych powiązań, z czego zdaje się nawet miejscami ironizować sam autor, pytając ustami jednego z bohaterów, czy wszyscy na Wolinie są ze sobą spokrewnieni? Ano, ponoć wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną, a ja nie chcę zdradzić za wiele z tej kipiącej od emocji historii. Zwłaszcza że po lekturze nabrałem jeszcze większej ochoty, by odwiedzić Wolin, z jego dzikością, z jego postwojennymi tajemnicami i oszałamiającą w swojej nieustępliwości względem cywilizacyjnego postępu przyrodą. A sądzę, że to był też poboczny, dodatkowy cel Chmielarza. Cóż, nawet jeśli nie, to i tak mu się udało.
Nie ukrywam, Chmielarz należy do grona moich ulubionych polskich pisarzy kryminalnych, obok Małeckiego i Duszyńskiego. Na każdą powieść czekam, każdej niecierpliwie wypatruję. I z każdą kolejną autor udowadnia, że potrafi – zaskoczyć, czasem wzruszyć, zachwycić. Potrzymać odpowiednio długo w napięciu i sprawić, że będę czytał z wypiekami na twarzy. Zdarzą mu się potknięcia, niekiedy coś zazgrzyta w fabularnej konstrukcji, ale to detale, które zupełnie nie wpływają na ogólny odbiór opowieści. Gdzie jeszcze trafi Bezimienny? Jak potoczą się jego dalsze losy? Trudno na tym etapie dywagować, jakie plany ma wobec niego autor. Może sam Chmielarz jeszcze tego nie wie? Niezależnie od odpowiedzi, cierpliwie czekam, by się tego dowiedzieć. A powieść polecam – jak zwykle w przypadku i Bezimiennego i jego twórcy!
Poznaj recenzenta
Mariusz WojteczekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat