Rozdzielenie - sezon 2, odcinek 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 17 stycznia 2025Powrócił jeden z najlepiej ocenianych seriali ostatnich lat. Już pierwszy epizod Rozdzielenia dowodzi, że wysoka jakość produkcji została utrzymana.
Powrócił jeden z najlepiej ocenianych seriali ostatnich lat. Już pierwszy epizod Rozdzielenia dowodzi, że wysoka jakość produkcji została utrzymana.
Na nowe odcinki Rozdzielenia czekaliśmy niemal trzy lata, co wiązało się z wieloma zakulisowymi zawirowaniami. Mówiło się o konflikcie między showrunnerami, co miało doprowadzić do stworzenia toksycznego środowiska pracy. Poza tym raportowano o przekroczeniu budżetu na odcinek oraz problemach z pisaniem scenariuszy, na które miał częściowo wpływ strajk i związane z tym opóźnienia. Dan Erickson, twórca serialu, wspominał też, że niektóre pomysły działały świetnie na papierze, ale podczas kręcenia okazywały się nietrafione. W 1. odcinku powyższe problemy są na szczęście niedostrzegalne. Widać perfekcję i dbałość o detale – z tego właśnie zasłynęło Rozdzielenie.
Mark S. znów znalazł się w Lumon po tym, jak dowiedział się kilku ważnych informacji o swoim alterze na zewnątrz. Już na wstępie dostaliśmy kapitalną scenę biegu do centrum zdrowia. Zostało to tak genialnie zmontowane, że kompletnie nie miało się poczucia, że białe korytarze to w większości CGI. Imponowały kąty kamery i ujęcia, dzięki czemu od razu mogliśmy poczuć te same emocje, z jakimi zostaliśmy pozostawieni po szalonym cliffhangerze z finału 1. sezonu. Można oglądać i oglądać tę scenę, a i tak nie dostrzeżemy w niej żadnej niedoskonałości.
Mark odkrył, że centrum zdrowia już nie istnieje, więc nie spotkał pani Casey. Zresztą nie tylko w tym skrzydle doszło do zmian. Po pięciu miesiącach nieobecności Mark S. dostał inny zespół. Poznaliśmy nowych współpracowników – równie specyficznych, co przyjaciele głównego bohatera. Komediowe podejście do sabotażu działu przez Marka S. pozwoliło odciągnąć uwagę od lekkiej, ale celowej wtórności motywów, które pamiętaliśmy z poprzedniej serii. Ta mała powtórka z rozrywki, ale z innymi postaciami, trwała krótko. Mark W., Gwendolyn Y. i Dario R. podzielili się kilkoma ciekawymi informacjami o Lumon, np. że ich wieczyste skrzydła wyglądały bardziej niedorzecznie. Do tego bardzo dobra Sarah Bock, czyli nastoletnia pani Huang, jako nowa zastępczyni kierownika, wzbudzała zaciekawienie. Czy to wyzysk dzieci? A może psychologiczna zagrywka szefostwa? Postać daje do myślenia, a jednocześnie udziwnia fabułę.
Ostatecznie Dylan, Irving i Helly powrócili do dawnego miejsca pracy. Wraz z Markiem zostali wysłani do pokoju socjalnego, który również przeszedł przemianę. Nie czekały na nich tortury, a dziwaczny filmik. W nim animowany budynek Lumon dziękował im za rebelię, która doprowadziła do reform wewnątrz firmy. Warto odnotować, że głosu udzielił tej postaci sam Keanu Reeves, co jest fajnym easter eggiem. Jak zwykle serial w zakamuflowany sposób odnosi się do korporacyjnej rzeczywistości, bo rzekome reformy mają wymiar satyryczny. To jedynie złudzenie zmian na lepsze. Twarzą "uczłowieczenia" stał się Milchick (wspaniały w tej roli Tramell Tillman), który drwiąco zaczął być nazywany "Milkshake’em". Emanuje on fałszywą uprzejmością, zrozumieniem i empatią wobec swoich podwładnych, stosując wszystkie wyuczone techniki komunikacji oraz metody zarządzania zespołem, aby utrzymać przyjazną i produktywną atmosferę. Nawet Dylan dostał możliwość spotkania się ze swoją żoną z zewnątrz w specjalnie do tego stworzonym pomieszczeniu. Jednak to tylko wzmaga poczucie uwięzienia, bo pracownika wciąż traktuje się jak niewolnika.
Tego wrażenia nie zmieni też to, że bohaterowie dostali możliwość opuszczenia Lumon. Dylan w emocjonalnej scenie przekonał Irvinga do pozostania. John Turturro znowu dał pokaz swoich umiejętności, bo widać było, że jego postać cierpi z powodu złamanego serca w zewnętrznym świecie. Z kolei inaczej wyglądała sprawa z Helly. Bohaterka skłamała ekipie o tym, kim tak naprawdę jest jej alterka, która wykorzystała rozdzielenie do wernisażu. To zupełnie nie w jej stylu, bo pamiętamy ją jako buntowniczkę. To wzbudza pytania o powody tych kłamstw. Czy wstydzi się powiedzieć przyjaciołom prawdę, że jej alterka reprezentuje wszystko to, czego nienawidzą? Może złamał ją pokój socjalny? A może tak naprawdę mamy do czynienia z Heleną Eagan? To dobry punkt zaczepienia w 2. sezonie. Poza tym myślę, że romans z Markiem S. będzie się rozwijać i da nam interesujący wątek.
W tym odcinku nie wyszliśmy poza Lumon i poziom rozdzielenia. Nie wiemy, jak "outies" zareagowali na Zdarzenie Nadgodzinowe swoich pracujących alterów. Jedynie z relacji Milchicka wynika, że stali się gwiazdami w zewnętrznym świecie i wywołali skandal. Co ich skłoniło do powrotu? Mark pewnie chce odnaleźć swoją żonę, czyli panią Casey. A co z innymi, którzy odmawiali podjęcia pracy? Co się wydarzyło poza Lumon? To wzbudza ogromną ciekawość. Dobrze jednak, że zespół jest znowu razem. Pozytywna muzyka w tle wzmagała poczucie radości na widok głównych bohaterów, zajmujących się rafinacją makrodanych.
Na razie pierwszy odcinek 2. sezonu rozwiewa obawy, że kłopoty, z jakimi mierzyła się produkcja, wpłynęły na ostateczny obraz Rozdzielenia. Utrzymano bardzo wysoką jakość, a do tego wciąż jest dziwnie, co niezmiennie wywołuje rozbawienie. Dynamiczne tempo akcji sprawiało, że wydarzenia nie ciągnęły się, jak to czasem bywało w pierwszej serii. Na razie twórcy nie zaserwowali nam większych zaskoczeń, ale nakreślili nowe tajemnice, z którymi będziemy się mierzyć w kolejnych odcinkach. Zastanawiają m.in. przebłyski z panią Casey (albo Gemmą?), które mogą łatwo umknąć, bo pojawiają się przez ułamek sekundy. W każdym razie to udany start dla tego nietuzinkowego serialu, który zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskanaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1970, kończy 55 lat