Różowe gwiazdy w mroku
Under the Dome w pierwszym sezonie był serialem nierównym - niezłe i emocjonujące odcinki przeplatano z nudnymi, naciąganymi i niewiarygodnie głupimi. Finałowy epizod jest tego podsumowaniem, które cierpi z powodu zamówienia drugiego sezonu.
Under the Dome w pierwszym sezonie był serialem nierównym - niezłe i emocjonujące odcinki przeplatano z nudnymi, naciąganymi i niewiarygodnie głupimi. Finałowy epizod jest tego podsumowaniem, które cierpi z powodu zamówienia drugiego sezonu.
Bardzo w tym wszystkim razi niekonsekwencja związana z postacią Juniora. Raz twórcy pokazują go jako zwyczajnego młodzieńca, by przez kilka odcinków robić z niego psychopatę, jeszcze później prezentować go jako model do naśladowania w roli policjanta, by na koniec ponownie zrobić z niego idiotę. Sam już nie wiem, jaką ten Junior ma rolę do odegrania. Jego poglądy zmieniają się wraz z powiewem wiatru, chociaż mimo wszystko pozostaje po stronie ojca, ale nie zdziwię się, jeśli ulegnie to zmianie i ponownie zmieni stronę, bo ktoś sobie tak wymyśli. Patrząc na całą sytuację z innej perspektywy można powiedzieć, że niedaleko pada zgniłe jabłko od jabłoni - Jim jest równie chwiejnym, emocjonalnym psycholem jak jego syn. Różnica polega na tym, że Dean Norris w roli Jima świetnie się bawi, a jego knucie i mroczną osobowość pokazuje się w akceptowalnej dla widza formie, zwłaszcza że Rennie nigdy nie przestał być ucieleśnieniem zła. Gdy próbuje być dobry, robi to umyślnie na pokaz. Aktor grający Juniora nie potrafi tego pokazać w taki sposób.
Do przewidzenia było, że monarchą nie stanie się Barbie. Byłoby to zbyt proste i zbyt oczywiste. Samo mianowanie dowódcy przez motyla jest trochę banalne i nic nam nie mówiące. Przez cały sezon mowa była o koronacji, a tak naprawdę nie mamy zielonego pojęcia, jaki ma ona wpływ na wszystkie wydarzenia. Co prawda Julia pokazuje Kopule dobroć swojego serca w ostatnich scenach, ale śmiem wątpić, że tylko o to tu chodziło. Mam nadzieję, że w drugim sezonie scenarzyści będą mieć na to jakiś sensowny pomysł.
[video-browser playlist="635181" suggest=""]
Jeśli ktoś myślał, że dostaniemy jakiekolwiek odpowiedzi na pytania w finałowym odcinku, zdrowo się rozczaruje. Rozmowa z Kopułą w końcu przechodzi do werbalnej komunikacji, która niczego nam nie wyjaśnia. W tym miejscu wspomnę o bardzo irytującej manierze scenarzystów - ile razy już nasi protagoniści widzieli ucieleśnienie Kopuły w formie bliskich im osób? Za pierwszym, może nawet drugim razem zdziwienie i brak wiary mogą być jeszcze wytłumaczalne, ale kolejny raz to samo jest już żenujące. Dziewczyna dobrze wie, że jej matka nie żyje, dobrze wie, że to po raz kolejny iluzja Kopuły, którą przed sekundą sami uruchomili, ale i tak myśli, że to jej matka. Nie tłumaczy jej smutek po śmierci rodzica i emocje pojawiające się na widok tej osoby. W tym przypadku zdrowy rozsądek wziąłby górę, zwłaszcza u reszty grupy, która dopiero po jakimś czasie dochodzi do kosmicznie odkrywczego wniosku - to nie jest jej matka.
Dostajemy bardzo przeciętny finał, w którym tak naprawdę nic się nie dzieje. Jest nudno, a próby Jima z powieszeniem Barbiego nie oferują nam wrażeń czy napięcia. Jim stara się zagarnąć jeszcze więcej władzy i ugruntować swoją pozycję, a jedynie Barbie oraz Julia stoją mu na przeszkodzie. Można było pokusić się o coś bardziej odkrywczego i przede wszystkim emocjonującego. Do tego ta okropnie naiwność Lindy... Ma tyle dowodów na oszustwa Jima, a zachowuje się, jakby nic się nie stało. To powinien być dla niej powód, dla którego będzie podchodzić z rezerwą do Jima, a zamiast tego staje się ślepo wykonującą rozkazy pomocnicą.
Najlepsze sceny mamy w ostatnich sekundach odcinka, gdy pojawiają się różowe "gwiazdy". Jest ładnie, klimatycznie, a kiedy już wciągamy się i czekamy na wielkie 'O mój Boże, że co?" - odcinek się kończy. Bez wątpienia jest to przyczyna zmiany formy serialu, który początkowo miał być limitowany, a po sukcesie zdecydowano się zamówić drugi sezon. Przypuszczam, że pierwotnie finał nie skończyłby się w momencie, w którym tak naprawdę coś dopiero zaczęło się dziać. Same gwiazdy i rozmowa z Kopułą sugerują jedną odpowiedź - stoją za tym kosmici.
Under the Dome kończy się bardzo przeciętnym finałem, który kontynuuje wiele wpadek scenarzystów i uwypukla ich braki w umiejętnościach. Mimo wszystko ten serial to takie letnie guilty pleasure i na pewno powrócę do drugiej serii. Oby twórcy wyciągnęli wnioski z masy popełnionych błędów.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat