Rozterki Fleishmana - recenzja miniserialu
Rozterki Fleishmana to pełna emocji opowieść o... życiu. O miłości, małżeństwie, niespełnionych marzeniach, kryzysie codzienności. W ośmiu odcinkach twórcom udało się zamknąć kompletną historię, która porusza emocje.
Rozterki Fleishmana to pełna emocji opowieść o... życiu. O miłości, małżeństwie, niespełnionych marzeniach, kryzysie codzienności. W ośmiu odcinkach twórcom udało się zamknąć kompletną historię, która porusza emocje.
Rozterki Fleishmana, jak sama nazwa wskazuje, to trochę strumień myśli. Główny bohater, Toby Fleishman (Jesse Eisenberg), staje w zwrotnym punkcie swojego życia – właśnie się rozwiódł i próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Gdy minie pierwsza euforia związana z wolnością, przyjdzie czas na głębszą refleksję. Pojawiają się też ograniczenia, bowiem u mężczyzny zjawiają się dzieci, które niespodziewanie pod opiekę oddaje mu była żona. Toby musi zmierzyć się nie tylko z aktualizacją stanu cywilnego, ale przede wszystkim z odpowiedzialnością i konsekwencjami wszystkich swoich decyzji, które właśnie zaczyna analizować.
Choć opis wskazuje na bardzo prostą i nieskomplikowaną opowieść, serial bynajmniej nie jest banalny – widać to już w samym sposobie opowiadania. Narratorem nie jest bowiem Fleishman, ale Libby (Lizzy Caplan), jego bliska przyjaciółka, jedna z niewielu osób, które mężczyzna zna jeszcze z czasów studiów. Libby to zmęczona życiem i niespełniona zawodowo powieściopisarka, co w serialu jest mocno zaakcentowane. Mamy wrażenie, że bohaterka pisze powieść, w dodatku bardzo wciągającą – mimo swojej pozornej prostoty. Z każdym kolejnym odcinkiem otrzymujemy coraz więcej informacji o Fleishmanie i jego życiu. Narratorka zabiera nas głębiej i głębiej w warstwę psychologiczną bohaterów. Wszystko jest poprowadzone modelowo – tak napisane seriale naprawdę dobrze się ogląda.
Historia Toby'ego zaczyna się beztrosko – rzec można, że mężczyzna ponownie przeżywa młodzieńczą fascynację światem. Zaczyna randkować i nawiązywać szereg niezobowiązujących znajomości. Może robić, co chce i kiedy chce, czerpać z życia garściami. Wszystko jednak zmienia się, gdy pod jego opiekę trafia dwójka dzieci. Matka zostawia je u byłego męża na dłużej, co prowokuje go do refleksji nad własnym życiem. To właśnie wtedy serial zaczyna robić się coraz poważniejszy – początkowo widz nie jest nawet świadomy, jak bardzo zmienia się wydźwięk tej opowieści. Twórcy poruszają ważne aspekty i robią to z zaskoczenia, aż w końcu okazuje się, że jesteśmy szczerze i mocno zaangażowani w to, co się dzieje. Po kolejne odcinki sięga się wręcz automatycznie, bo historia nie pozwala nam się oderwać od ekranu. Naprawdę silnie oddziałuje na emocje widza – to duża zaleta produkcji.
Po dwóch czy trzech pierwszych odcinkach można jeszcze pomyśleć, że przyjmujemy tu wyłącznie perspektywę Toby'ego. Jednak i to szybko się zmienia, ponieważ w drugiej połowie produkcji do głosu dochodzą przede wszystkim bohaterki kobiece, które stoją w kontrze do punktu widzenia mężczyzny. Widać to zwłaszcza w wątku Rachel, byłej żony i matki dzieci Fleishmana, w którą wciela się Claire Danes. Aktorka jest fenomenalna w swojej roli. Jej Rachel, początkowo nieco anonimowa i czarno-biała, zaczyna nabierać żywych barw i staje się istotnym filarem całej opowieści. Danes potrafi pokazać na ekranie nawet najtrudniejsze emocje – odcinek poświęcony jej historii to prawdziwa miazga emocjonalna. Jestem zachwycona jej grą aktorską. Choć wszyscy aktorzy dają z siebie maksimum, to właśnie jej kreacja pozostaje w pamięci na dłużej.
Drugą ważną kobiecą bohaterką jest Libby, wspomniana już wcześniej przyjaciółka ze studiów i jednocześnie narratorka opowieści. Początkowo traktujemy ją wyłącznie jako obserwatorkę i sprawozdawczynię wydarzeń. Później jednak – gdy rozterki zyskują coraz bardziej emocjonalny wydźwięk i głębię – wyraźnie widać, że kobieta opowiada też o sobie samej. Serial między wierszami daje dużo przestrzeni wszystkim bohaterom, a każdy z nich ma do przekazania zupełnie inną wiedzę o świecie i życiu. Oczywiście już na początku wyrabiamy sobie o nich opinie, ale kolejne epizody dobitnie udowadniają, że prawda zawsze leży pośrodku i że nic w życiu nie jest czarno-białe. Lekcja może i oczywista, ale wciąż bardzo potrzebna – a w tej odsłonie jest ona naprawdę poruszająca.
Rozterki Fleishmana to bardzo dobry serial o ludziach. Choć nie opowiada o niczym przełomowym czy szczególnie oryginalnym, potrafi utrzymać uwagę widza w pełnym skupieniu i znakomicie działa na emocje. Do tego unika stereotypów i banałów, a traktuje każdego bohatera jak ważne ogniwo jednej i tej samej opowieści. Postacie, których nam przybliża, są pełne sprzeczności, wad i zalet, egoizmu i współczucia. Paleta emocji ukazana na ekranie jest zaskakująco szeroka. Dawno nie widziałam produkcji, która byłaby tak autentyczna i prawdziwa, słodko-gorzka i zwyczajnie poruszająca. Jeżeli cenicie sobie refleksję i głębsze przemyślenia o życiu, to coś zdecydowanie dla Was – seans będzie prawdziwą przyjemnością.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat