Rozwój psychopaty
Bates Motel jako prequel "Psychozy" przez cały drugi sezon mozolnie rozwijał historię rodziny Batesów. Efekt końcowy nie zaskakuje na tyle, by na trzecią serię czekać z wypiekami na twarzy. Ma na to wpływ nie tylko przeciętny początek sezonu, ale również brak wyrazistego cliffhangera w całkiem przyzwoicie poprowadzonym finale.
Bates Motel jako prequel "Psychozy" przez cały drugi sezon mozolnie rozwijał historię rodziny Batesów. Efekt końcowy nie zaskakuje na tyle, by na trzecią serię czekać z wypiekami na twarzy. Ma na to wpływ nie tylko przeciętny początek sezonu, ale również brak wyrazistego cliffhangera w całkiem przyzwoicie poprowadzonym finale.
Wbrew pozorom w finale drugiego sezonu Bates Motel historia zatoczyła koło i na dobre wyjaśniła wątki zapoczątkowane rok temu podczas emisji ostatniego odcinka pierwszej serii. Pytanie tylko, czy nie stało się to zbyt późno. Przez dziesięć odcinków oglądaliśmy systematyczny rozwój umysłu mordercy u głównego bohatera, który ujawniał się w mniej lub bardziej bezpośredni sposób. Lista ofiar Normana robiła się coraz większa, ale w końcówce sezonu zabrakło takiego "uderzenia" jak w finale poprzedniej serii. Oglądając drugi sezon, odnosiłem wrażenie, że twórcy zdecydowali się nieco przeciągnąć fabułę swojej produkcji i nie prowadzić jej zbyt szybko w kierunku ostatecznych rozstrzygnięć. Obawę przed dogonieniem filmu można było odczuć przynajmniej w kilku epizodach.
Finał drugiego sezonu wypada ocenić pozytywnie. Konflikt pomiędzy dwoma mafijnymi rodzinami zakończony został w sposób jedyny z możliwych. Nikt z głównych bohaterów nie ucierpiał, a jednocześnie scenarzyści ostatecznie pozamykali wątki, eliminując członków zarówno jednej, jak i drugiej rodziny. Swoje pięć minut miał też dotrzymujący słowa szeryf Romero, który w drugiej serii zdobył moją dużą sympatię. W mieście pełnym wariatów jako jedyny był w stanie zachować trzeźwy umysł i podejmować kluczowe decyzje, również związane z Normanem. Co istotne, finałowy epizod Bates Motel w zdecydowany sposób skupiony został na esencji serialu, czyli relacji pomiędzy patologiczno-destrukcyjną Normą i Normanem czerpiącym coraz większą przyjemność z tego, jaką staje się osobą.
[video-browser playlist="634986" suggest=""]
W drugiej serii Bates Motel oglądaliśmy wiele wcieleń głównego bohatera. Scenarzyści znaleźli czas na romantyczne wycieczki w góry i nad rzekę, gdzie Norman mógł poczuć się jako nastolatek. Mało tego, szybko zapomniał o Bradley i znalazł sobie zupełnie nowy obiekt pożądania. Nie brakowało też "nerwowych ruchów" i eliminowania zagrożenia przez zrzucanie go ze schodów. W końcu doczekaliśmy się również poważnego konfliktu na linii matka-syn, ale wmieszanie się w całą historię rodziny Fordów pomogło im w pojednaniu. Można odnieść wrażenie, że wizje Normana pojawiające się w jego pokręconym umyśle zaczynają ukazywać się coraz częściej. Dotychczas żyjący w niewiedzy i nieświadomy swoich czynów chłopak w końcu zaczął zdawać sobie sprawę z tego, kim jest.
Nieprzypadkowo w finałowym odcinku pojawia się przez moment pomysł przeniesienia Normana do zamkniętego ośrodka. Osoby znające "Psychozę" doskonale wiedzą, że do takiego wydarzenia dojść nie mogło i nie dojdzie. Nic nie wskazuje na to, by twórcy serialu w jakiś sposób odcinali się od filmu i tworzyli własną historię. Fabuła zmierza w jasno określonym kierunku i pokazuje narodziny psychopatycznego mordercy. Umysł Normana rozwija się w złym, negatywnym stopniu i wiele wskazuje na to, że na jakąkolwiek pomoc już za późno. W końcu to wizje jego matki sprawiły, że podczas końcowego przesłuchania udało mu się zachować spokój i oszukać wykrywacz kłamstw. A może miał po prostu farta?
Finał drugiego sezonu Bates Motel zamyka pewien rozdział w fabule całej produkcji. Konflikt pomiędzy mafijnymi rodzinami został wygaszony, a sam Norman zdołał oczyścić się z zarzutów morderstwa nauczycielki. Aż prosi się, by przed trzecią serią scenarzyści pozostawili to, co widzieliśmy dotychczas, i przeskoczyli z fabułą do przodu przynajmniej o rok. Tylko w ten sposób produkcja A&E nabierze świeżości i stanie się bardziej innowacyjna. W drugiej serii nowych pomysłów było niestety niewiele, a dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że psychopaci nie lubią monotonii.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat