Samuraj Jack: sezon 5, odcinek 8 i 9 – recenzja
Czasem mam wrażenie, że z każdym kolejnym odcinkiem zaczynam się powtarzać. W końcu Samuraj Jack co chwilę zasłużenie jest przeze mnie nazywany arcydziełem. I to się nie zmienia.
Czasem mam wrażenie, że z każdym kolejnym odcinkiem zaczynam się powtarzać. W końcu Samuraj Jack co chwilę zasłużenie jest przeze mnie nazywany arcydziełem. I to się nie zmienia.
Oba odcinki to pod wieloma względami totalna skrajność. Uroczy, zabawny 8. odcinek kontra mroczny, poruszający 9. epizod. Nie wiem, jak to Genndy Tartakovsky robi, ale idealnie łączy takie skrajności w tym serialu, tworząc niezwykle dojrzałą, wyrazistą i emocjonującą historię. Taką, obok której trudno przejść obojętnie. Taką, która wywołuje zachwyt i zaskoczenie, że w serialu animowanym w ogóle ktoś odważył się robić to tak wyjątkowo dobrze.
Powiedzmy sobie szczerze – romans Jacka z Ashi był kwestią czasu. Wydawało się to oczywiste, że taki rozwój scenariusza koniec końców nastąpi. Wykorzystanie statku kosmitów jako miejsca ich zbliżenia jest zagraniem wyjątkowo trafnie działającym. Od pierwszej sceny w „autobusie pustynnym”, gdzie przez tłok są bardzo blisko siebie, jesteśmy rzucani w budowanie ich romantycznego związku. Subtelnie, w oparciu o niezręczność postaci, które przez swoją rzeczywistość nigdy nie miały szans być z drugą osobą. Ich reakcje często są zabawne, bo to one wyrastają na pierwszy plan podczas walki z zabójcami czy z robalami na statku kosmicznym. Akcja i walka stają się tłem dla budowy romansu, który naprawdę może się podobać. Emocjonuje, bawi i przekonuje. Finał z pocałunkiem jest satysfakcjonującą konkluzją. Trochę śmieszną, trochę oczekiwaną i istotną.
I tak też przechodzimy do 9. odcinka, który początkowo jest kontynuacją niezręczności. Ucieczka Jacka przed uczuciem jest ukazana wiarygodnie. Tak samo jak późniejsza rozmowa z Ashi o tym, co ich łączy. Bez łopatologii, subtelnie, bardziej w oparciu o niuanse. Trudno oczekiwać, by można było zrobić to jeszcze lepiej.
Spacer Jacka po cmentarzysku maszyn Aku, które zniszczył, jest niezwykle klimatyczny i nostalgiczny. Gdy jednak pojawia się Aku, od razu robi się ciekawiej. Jego pewność, że Jack stracił miecz, szybko znika, a my dostajemy zabawną scenę jego zemsty na złoczyńcy, który sprzedał mu nieprawdziwą informację. W tym miejscu mamy popis genialności Tartakovsky'ego. Aku często jest ukazywany jako śmieszek, który bardziej bawi, niż straszy. Widzimy jednak, że dostrzega on uczucie rodzące się pomiędzy Jackiem a Ashi. Jego bezwzględne wykorzystanie dziewczyny do walki z samurajem jest szokujące. Przez półtora odcinka w sprawny sposób kształtowano uczucie, które wzbudza sympatię i buduje nasze emocje. Teraz postawiono ich przeciwko sobie w walce na śmierć i życie. Niby nie jest to odkrywczy zwrot akcji, a nawet można było przypuszczać, że Aku będzie mieć jakąś kontrolę nad Ashi, ale przeprowadzono go perfekcyjnie. Walka z Ashi-demonem jest efektowna, poruszająca i ekscytująca. W tym miejscu serial wchodzi na wyżyny.
Samurai Jack to prawdziwe arcydzieło. Czasem odnoszę wrażenie, że każdy kolejny odcinek jest jedynie lepszy. Aż trudno się nadziwić, jakie to dobre! Niesamowity przedsmak finału!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat