Shadowhunters: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Shadowhunters utrzymuje solidny poziom zaprezentowany w poprzednim odcinku. Tym razem skupiono się na wątkach pobocznych, odstawiając motyw przewodni. Prezencja tego wypada dobrze i dostarcza rozrywki na odpowiednim poziomie.
Shadowhunters utrzymuje solidny poziom zaprezentowany w poprzednim odcinku. Tym razem skupiono się na wątkach pobocznych, odstawiając motyw przewodni. Prezencja tego wypada dobrze i dostarcza rozrywki na odpowiednim poziomie.
Odcinek rozgrywa się na dwóch głównych frontach. Mamy Jace’a, który został zamknięty w Mieście Kości za zdradę, oraz sytuację zaistniałą w Instytucie. Na drugim planie przewija się jeszcze historia Raphaela i Simona, którzy w akompaniamencie Magnusa starają się odnaleźć Camille. Całość rozwijana jest w umiarkowanym tempie bez niepotrzebnego pośpiechu, potrafi zaciekawić i stanowi niewymagającą rozrywkę. Widać poprawę na wielu płaszczyznach w porównaniu do pierwszego sezonu. Nadal jednak pozostaje sporo potencjału do wykorzystania, co może poskutkować ponownym wzrostem poziomu.
Motyw związany z demonicznym opętaniem początkowo zapowiadał się na typową „sprawę tygodnia”. Bardzo szybko jednakże dowiadujemy się, iż jest to element większej układanki. Wątek ten jest prowadzony dość przewidywalnie przez większość czasu, ale mimo to potrafi zaciekawić. Zwrot akcji zaserwowany nam pod koniec potrafi zszokować, bo mało prawdopodobne było, iż twórcy zdecydują się na uśmiercenie jednej z ważniejszych postaci. Co prawda nie dostaliśmy potwierdzenia, czy stan ten będzie permanentny, ale i tak było to bardzo dobre zagranie.
Perypetie Jace’a również rozgrywają się raczej bez większych niespodzianek. Całość początkowo rozwijana jest dość powoli, by później w bardzo szybkim skrócie doprowadzić wszystko do pożądanego stanu. Razi to trochę brakiem pomysłu na sprawne opowiadanie historii. Dostajemy tutaj także scenę akcji, która wypada atrakcyjnie, i nie kłuje w oczy niedopracowaniem i słabą choreografią. Ewidentnie wnioski z popełnionych błędów w poprzedniej serii zostały wyciągnięte i są konsekwentnie eliminowane.
W dość dziwny sposób prowadzona jest relacja pomiędzy Aleciem i Banem. W poprzednim sezonie doprowadzono do zacieśnienia ich więzi, co stanowiło dość ważny krok dla obu bohaterów. Teraz wygląda to tak, jakby do niczego pomiędzy nimi nie doszło, a scenarzyści bali się ponownie połączyć ich razem. Jest to sztuczne przedłużanie i komplikowanie na siłę ich relacji. Przez to wypada to średnio i nie potrafi wzbudzić żadnych emocji ani zainteresowania ze strony widza, a wcześniej stanowiło to jeden z najlepszych elementów.
W dalszym ciągu spory problem sprawia twórcom ukazywanie emocji na ekranie w odpowiedni sposób. W Day of Wrath jest kilka scen, które powinny objawiać się dużym ładunkiem emocjonalnym, ale niestety tak się nie dzieje. Wina leży tutaj akurat po obu stronach, zarówno po stronie scenariusza, jak i aktorów. Z jednej strony sceny te nie są rozpisane wystarczająco dobrze, żeby wydobyć z nich maksymalną ilość emocji. Z drugiej natomiast część obsady nie jest w stanie odpowiednio oddać odczuć swych bohaterów, a to doprowadza do tego, że sceny te są puste i nie mają większego wpływu na widza.
Shadowhunters radzi sobie coraz lepiej, starając się pozbyć wszystkich problemów, które trapiły poprzedni sezon. Jest to długa, a przede wszystkim trudna droga, ale małymi kroczkami twórcy dążą do celu. Pod wieloma aspektami jest znacznie lepiej, co potwierdza najnowszy epizod. Niestety nadal pojawiają się mankamenty w postaci skrótów scenariuszowych czy średniej gry aktorskiej, ale miejmy nadzieję, iż te elementy również zostaną poprawione. Serial dostarcza rozrywki na odpowiednim poziomie i przez większość czasu potrafi wystarczająco zaciekawić, by dobrze się bawić podczas seansu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Maciej LehmannDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat