Sherlock Holmes. Kroniki Moriarty’ego. Odrodzenie, tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 7 grudnia 2022Opowieści o Sherlocku Holmesie ze scenariuszami Sylvaina Cordurie'a już na stałe zagościły w ofercie Egmontu. Tym razem mamy jednak do czynienia z historią poboczną, poświęconą Moriarty’emu, czyli największemu przeciwnikowi słynnego detektywa.
Opowieści o Sherlocku Holmesie ze scenariuszami Sylvaina Cordurie'a już na stałe zagościły w ofercie Egmontu. Tym razem mamy jednak do czynienia z historią poboczną, poświęconą Moriarty’emu, czyli największemu przeciwnikowi słynnego detektywa.
Najpierw były dylogie, w których najsłynniejszy detektyw świata stawał w szranki z wampirami lub podróżował w czasie, potem Sylvain Cordurie napisał najbardziej rozbudowaną opowieść z Holmesem, czyli sześcioczęściową serię Sherlock Holmes Society. Wydawało się wówczas, że na tym kończymy naszą przygodę z fantastycznym światem w realiach przełomu XIX i XX wieku, ale wyszło na to, że to jeszcze nie wszystko, co miał do zaoferowania czytelnikom francuski scenarzysta. Wraz z Kronikami Moriarty’ego wracamy do podwójnych historii, tym razem – przynajmniej w pierwszym tomie – bez udziału Sherlocka Holmesa. Czy odczujemy jego brak?
Kroniki Moriarty’ego okazują się być bezpośrednią kontynuacją miniserii Sherlock Holmes i Necronomicon. Przed lekturą spin-offu warto sobie przypomnieć wcześniejsze wydarzenia, ale i bez tego powinniśmy sobie poradzić w ogarnięciu nowego rozdziału w życiu Moriarty’ego. W pisanej przez Cordurie'a historii zginął już dwukrotnie – pierwszy raz kanonicznie w 1891 roku nad wodospadem Reichenbach w Szwajcarii, drugi raz w Londynie, kiedy próbował przy użyciu Necronomiconu sprowadzić lovecraftowskich Wielkich Przedwiecznych. I nagle, po obu tych śmierciach, ponownie powraca do krainy żywych.
W Kronikach Moriarty’ego dostajemy szczegółowy opis doświadczeń złoczyńcy poza granicą życia, na które składają się głównie tortury zadawane mu przez Przedwiecznych. To oznacza, że fabuła w komiksie prowadzona jest dwutorowo – w retrospekcjach dostajemy to, co wyżej, a w czasie teraźniejszym perypetie Moriarty’ego po powrocie z martwych. W Anglii odnajduje dawną współpracownicę Miss Rutherford i razem ruszają na poszukiwanie kilku istniejących kopii Necronomiconu. W jakim celu? To już trzeba sprawdzić w komiksie samemu.
Na przestrzeni lat w komiksach Cordurie'a można było prześledzić ewolucję autora, który zaczynał swą przygodę z detektywem od mało finezyjnych, przewidywanych scenariuszy, by w końcu w serii Sherlock Holmes Society wejść na nowy, obiecujący fabularnie teren. Kroniki Moriarty'ego wyglądają na jego wcześniejsze dokonanie (z okresu pisania dylogii) i od razu widać różnicę jakości, choć przygody złoczyńcy śledzimy z ciekawością, szczególnie w przywoływanych często retrospekcjach. To w nich Cordurie stara się naśladować posępny, rozbudowany styl pisarski Lovecrafta i wychodzi mu to całkiem nieźle.
Gorzej jest z fabułą w teraźniejszości, która nie ma raczej mocnych punktów i koniec końców zaczynamy przy niej niedyskretnie ziewać. To, co w niej ciekawe, to sama postać Moriarty’ego, który podczas pobytu u Wielkich Przedwiecznych zyskał nowe umiejętności. Wydaje się potężniejszy niż przed tym doświadczeniem. I dlatego nawet nie brakuje nam w tej historii Sherlocka Holmesa, bo złoczyńca w całości pozwala w tej historii skupić na sobie uwagę. Być może, gdyby przynajmniej fragmenty z retrospekcji były narysowane w bardziej ekspresyjnym stylu, który pokazywałby wiarygodnie odmienność świata stworów Lovecrafta i tym samym przemianę Moriarty'ego, ocena byłaby wyższa, ale jest, jak jest – rysunki Andrei Fattoriego to typowa frankofońska realistyczna kreska, bez szaleństw czy eksperymentów. I taki jest właśnie komiks Kroniki Moriarty’ego – z fabułą i rysunkami bez szaleństw, choć w treści o szaleństwo się ocierający.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat