Shinobi: Art of Vengeance - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 29 sierpnia 2025Shinobi: Art of Vengeance to znakomicie wyważona platformówka akcji od Segi, stanowiąca kolejną odsłonę kultowej serii zapoczątkowanej w 1987 roku.

Myślę, że każdy fan gier, który ma już trochę doświadczenia, darzy ten gatunek wyjątkową nostalgią. Przez wiele lat to właśnie platformówki akcji dostarczały graczom najwięcej emocji, zarówno dzięki wymagającej mechanice, jak i satysfakcjonującym wyzwaniom. Schemat był prosty: bohater poruszał się najczęściej w prawo, a na swojej drodze napotykał zastępy przeciwników, których trzeba było pokonać. Tego typu gry stawiały przed graczami także skomplikowane sekwencje zręcznościowe, a czasem nawet elementy logiczne. To połączenie dawało mnóstwo frajdy, choć wielu graczy pamięta też frustrację – niejedna osoba, mierząc się ze Striderem czy Castlevanią, rwała włosy z głowy, narzekając na wysoki poziom trudności. Seria Shinobi od zawsze była jednym z najważniejszych przedstawicieli tego gatunku, a jej najnowsza odsłona tylko potwierdza renomę marki. Dawne emocje powracają, lecz Art of Vengeance oferuje znacznie więcej niż klasyczna podróż w przeszłość.
Everything zen?
Protagonistą Shinobi: Art of Vengeance jest Joe Musashi – milczący ninja i doświadczony sensei, który po latach walk pragnie wreszcie zaznać spokoju u boku ukochanej kobiety i swoich uczniów. Niestety, idyllę brutalnie przerywa atak złowrogiej korporacji. Zmusza Joe do ponownego stanięcia w obronie klanu i zmierzenia się z hordami przeciwników. Fabuła, choć prosta, została tu potraktowana z należytą starannością. Pomiędzy kolejnymi etapami pojawiają się krótkie cutscenki rozwijające historię, a twórcy zadbali o kilka zaskakujących zwrotów akcji. Dzięki temu opowieść nie jest jedynie „wypełniaczem”, który gracze pomijają, by szybciej wrócić do akcji – potrafi naprawdę wciągnąć i dodać rozgrywce charakteru. Warto to docenić, bo przecież całość opiera się na bohaterze, który nie wypowiada ani jednego słowa. Co ciekawe, twórcy świadomie grają tym motywem, wplatając tu i ówdzie żartobliwe akcenty z Joe i jego posępnymi pomrukami.

Już w pierwszych minutach Shinobi: Art of Vengeance poruszamy się klasycznie w prawo, ale z czasem rozgrywka staje się bardziej złożona i kierunek podróży często się zmienia. Choć sednem gry jest eliminowanie przeciwników, to równie ważne – a momentami nawet trudniejsze – okazują się elementy zręcznościowe. Skakanie, wspinaczka czy balansowanie na platformach potrafią sprawić graczowi większe wyzwanie niż sama walka. Plansze są pełne podestów, ruchomych platform, wind i ścian, po których możemy się wspinać. Niejednokrotnie trzeba też dostać się wysoko albo zejść w głąb poziomu, aby pociągnąć za dźwignię i odblokować dalszą drogę. Taka konstrukcja etapów robi duże wrażenie – to nie jest gra oparta wyłącznie na bezmyślnej walce. Każde miejsce wymaga skupienia, dobrej orientacji i odrobiny logicznego myślenia. W Art of Vengeance trudno się całkowicie zgubić, ale brak uważności może kosztować sporo czasu, szczególnie jeśli podążymy w niewłaściwym kierunku.
Nie tylko mieczem Shinobi żyje
Paradoksalnie jednak w Shinobi: Art of Vengeance czasem warto się zgubić, bo produkcja Segi nie ogranicza się wyłącznie do głównego wątku. Gra oferuje sporo dodatkowych wyzwań – od pojedynków z elitarnymi przeciwnikami po znajdźki, które pozwalają rozwijać postać. Sekrety ukryto w mniej oczywistych zakamarkach, więc gracze niespieszący się z przechodzeniem poziomów mają pole do eksploracji. Zdecydowanie warto to robić. Zdobyte amulety umożliwiają odblokowanie nowych mocy w sklepie, w którym Joe rozwija swój styl walki. System modyfikacji jest wyjątkowo rozbudowany jak na platformówkę akcji. To gracz decyduje, z których zdolności będzie korzystał, a tym samym kreuje własny styl rozgrywki. Do dyspozycji mamy cztery aktywne moce, które można dowolnie przełączać w trakcie gry. A to wciąż nie koniec – Joe potrafi także korzystać z potężnej superzdolności, zadającej obszarowe obrażenia całym grupom wrogów. Dzięki temu Art of Vengeance oferuje znacznie więcej niż tylko klasyczne „machanie mieczem”.
Jeśli chodzi o samo „machanie mieczem”, czyli walkę, w Shinobi: Art of Vengeance jest ona wyjątkowo satysfakcjonująca. Do dyspozycji mamy kilka rodzajów ataków – od podstawowych cięć, przez mocniejsze uderzenia, aż po efektowne ciosy oparte na dodatkowych mocach, które odblokowujemy w trakcie gry. Istotną rolę odgrywają też rzucane kunai – niezwykle przydatne, choć ich liczba jest ograniczona, więc trzeba korzystać z nich rozważnie. Starcia z przeciwnikami nigdy nie są monotonne. Wrogowie różnią się nie tylko wyglądem, ale i sposobem walki. Niektórych można pokonać jednym ciosem, choć ich ataki zadają ogromne obrażenia. Inni wymagają użycia silniejszych uderzeń, a są i tacy, którzy działają z dystansu, strzelając z karabinów snajperskich lub rażąc błyskawicami. Na drodze Joe stają wojownicy ninja, zmechanizowane roboty, magiczne bestie i mackowate potwory. Tak szeroka różnorodność sprawia, że walka nigdy nie staje się rutyną. Każda potyczka wymaga innego podejścia, a system walki Segi błyszczy zróżnicowaniem i dynamiką.
Ninja Art
Czy Shinobi: Art of Vengeance jest grą trudną? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie – wszystko zależy od poziomu trudności, na który się zdecydujemy. Sega zadbała o dobry balans. Na ustawieniach dla nowicjuszy same starcia nie sprawiają większych problemów, a dodatkowym ułatwieniem jest system punktów kontrolnych – po śmierci odradzamy się stosunkowo blisko miejsca porażki. Sytuacja zmienia się diametralnie na wyższych poziomach. Tam walka staje się prawdziwym testem umiejętności, który zadowoli największych weteranów platformówek. Co istotne, niezależnie od wybranego trybu, wyjątkowo wymagające pozostają sekwencje zręcznościowe. Szybkie skoki, wspinaczka i ciągła konieczność błyskawicznego reagowania to chleb powszedni. Niektóre fragmenty potrafią frustrować – jak dramatyczna ucieczka przed morzem ognia czy wspinaczka, by uniknąć podnoszącej się wody. W takich momentach nawet na poziomie „nowicjusza” jest naprawdę trudno. Na szczęście po kilku próbach każdy etap da się przejść, a satysfakcja z pokonania przeszkody wynagradza wcześniejsze niepowodzenia.
Na szczególne uznanie zasługuje oprawa wizualna, a przede wszystkim tła. Choć Shinobi: Art of Vengeance to gra prosta i niskobudżetowa, autorzy zadbali o to, by prezentowała się niezwykle ciekawie. Nie znajdziemy tu filmowych przerywników – wszystkie cutscenki mają formę statycznych kadrów. Trudno jednak uznać to za wadę, bo świetnie współgrają z komiksowo-mangową stylistyką całości. Postacie z pierwszego planu utrzymano właśnie w tej estetyce, ale prawdziwe wrażenie robi to, co dzieje się na dalszych planach. Tła są dynamiczne, często się zmieniają i zwyczajnie zachwycają. To prawdziwe małe dzieła sztuki, które dodają grze charakteru i głębi. Art of Vengeance pokazuje, że nie potrzeba ogromnego budżetu ani armii grafików, by stworzyć produkcję piękną wizualnie. Sega połączyła nowoczesne rozwiązania z klasycznym klimatem, tworząc spójną i niezwykle przyjemną dla oka całość. Dzięki temu każda chwila spędzona z Shinobim to czysta frajda.
Komu spodoba się Shinobi: Art of Vengeance? Z pewnością wszystkim miłośnikom gier akcji. Dzięki możliwości dostosowania poziomu trudności produkcja sprawdzi się zarówno w rękach początkujących graczy, jak i doświadczonych fanów wymagających platformówek. Estetów przyciągnie dopracowana oprawa wizualna. Osobliwe połączenie fantasy, science fiction, dalekowschodniej przygody i cyberpunku – choć brzmi nieco szalenie – w praktyce działa zaskakująco dobrze. Sega udowadnia, że nawet tak odważna mieszanka może świetnie sprawdzić się w rozgrywce. Można zaryzykować stwierdzenie, że Art of Vengeance dostarczy frajdy każdemu graczowi. To nie jest tytuł, z miejsca lądujący na liście najlepszych gier roku, ale bez wątpienia produkcja, przy której trudno się nie uśmiechnąć czy nie poczuć satysfakcji z kolejnych zwycięstw.
Poznaj recenzenta
Wiktor Fisz


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1994, kończy 31 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1967, kończy 58 lat

