Sinbad – 01×02
Królowa morskich złodziei zaprasza na już drugą przygodę Sinbada żeglarza. Czy główny bohater po raz kolejny wyszedł obroną ręką, czy tym razem musiał ugiąć kolano?
Królowa morskich złodziei zaprasza na już drugą przygodę Sinbada żeglarza. Czy główny bohater po raz kolejny wyszedł obroną ręką, czy tym razem musiał ugiąć kolano?
Niestety, prawda jest dwojaka. Tak, Sinbad po raz kolejny zwyciężył, ale jako serial upadł na kolana i trudno powiedzieć czy się z nich podniesie. Ten tydzień przyniósł – o dziwo – nie poprawę słabych elementów, ale ukazanie kolejnych wad. Wypada zacząć od pracy speców od grafiki komputerowej, którzy po raz kolejny nie podołali zadaniu. Widać, że nie mogą się zdecydować, czy świat wykreowany ma wyglądać cukierkowo, czy bardziej realistycznie. Efekty ich pracy sprawiają sztuczne i mało wiarygodne wrażenie. O ile w zeszłym tygodniu raziło niewiele ujęć, o tyle w tym, praktycznie co drugie – poczynając od widoku Basry z lotu ptaka, kończąc na panoramiczne ujęciach płynącego statku na tle kontynentu. Nie wygląda to w żaden sposób bajkowo, jak tego można było oczekiwać. Graficy powinni raczej pójść po lekcję do swoich kolegów pracujących przy Once Upon a Time, niż brać się za coś, czego sami dobrze nie umieją. Chyba jedynie na pochwałę zasługuje uwięziony ptak królowej morskich węży, który wygląda naprawdę przyzwoicie na tle całej reszty.
[image-browser playlist="600695" suggest=""]©2012 Sky 1
Wypada też zaznaczyć, że słabo wypada charakteryzacja postaci. Co prawda, nie można się przyczepić do głównych bohaterów towarzyszących Sinbadowi, ale już prymitywnemu ludowi, który mieliśmy okazję poznać w tym tygodniu jak najbardziej. Ta mała społeczność mieszkająca na wyspie wyglądała bardziej jak dzieci szalejące na podwórku, toczące bitwy w wyobraźni niż jak lud, który czymś się charakteryzuje. Nie było żadnej konsekwencji w ich wyglądzie: jedni niebiescy, inni w dziwnych maskach. Po prostu zbieranina statystów, która chyba wpadła na plan „dwie po”. Brakowało im, jakiejś integralności, czegoś co by ich łączyło poza miejscem zamieszkania i wszechwiedzącą królową.
Ostatni słaby punkt to fabuła. Nie jest jakoś tragiczna, ale za nadto przewidywalna. Wszystko jest takie oczywiste. Już to gdzieś widzieliśmy. Bazowanie na schematach przez scenarzystów zapewne szybko się zemści. Bo kto nie wiedział, że Sinbad wróci po ptaka? Kto nie wiedział, że wyjdzie cało z opresji? To w dużej mierze tyczy się jednoodcinkowych wątków, których będziemy świadkami co tydzień. Jednak twórcy ambitnie chcą kontynuować wątek główny, pokazując że to wszystko ma jakiś większy sens. Niestety, wciśnięciem jednej czy dwóch dwuminutowych scen nie da się tego pociągnąć. Powrót do Basry, ukazanie tam wydarzeń, które nie mają praktycznie żadnego realnego wpływu na Sinbada nie ma sensu. Zabiera czas antenowy, a nic nie wnosi. Nawet obietnica użycia czarnej magii, aby dług krwi został spłacony. Takie podejście do rozwijania fabuły jest błędne i nie wróży nic dobrego.
[image-browser playlist="600696" suggest=""]©2012 Sky 1
Na osobnych parę słów zasługuje klątwa, która ciąży na Sinbadzie. Owszem, spodziewałem się, że już teraz zobaczymy realne jej skutki, ale nie spodziewałem się, że zostanie to przedstawione w tak banalny sposób. Zaciskanie się naszyjnika, to chyba najsłabszy z możliwych wyborów. To jest serial fantasy! Można było postarać się o coś bardziej wymyślnego, może nieco szalonego, a tak otrzymujemy kolejne banalne rozwiązanie.
Chyba nawet lepiej nie wspominać o aktorstwie. Bo o ile w pilotażowym odcinku można było w jakiś sposób sympatyzować z głównym bohaterem, o tyle teraz jego rozterki w żaden sposób nie wydają się przekonujące. W końcu prawdziwy wojownik siada i biadoli nad swym losem nie roniąc przy tym nawet łezki, wiedząc że czeka go pewna śmierć. Także i jego towarzysze wypadają niezbyt przekonująco w obliczu podobnego im losu. Cóż, takich zachowań można wymienić wiele, tylko po co?
"Sinbad" dosyć nieoczekiwanie obniżył loty już w drugim odcinku. Zamiast przynosić dobrą rozrywkę razi przewidywalną, naiwną i banalną fabułą, niedopracowanymi efektami specjalnymi, jak i niezbyt wyszukanym aktorstwem. Brakuje mu także tego, co najważniejsze: bajkowości. Szkoda, bo nic nie zapowiadało, że może być tak słabo.
Ocena: 3/10
Źródło: fot. ©2012 Sky 1
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat