Służąca: Egzotyczne podniety – recenzja
Data premiery w Polsce: 4 listopada 2016W Służącej Chan-wook Park tym razem nie straszy, ale serwuje kryminalną intrygę, która iskrzy niemal przy najmniejszym tarciu.
W Służącej Chan-wook Park tym razem nie straszy, ale serwuje kryminalną intrygę, która iskrzy niemal przy najmniejszym tarciu.
Film został oparty o powieść Złodziejka Sarah Waters, ale Park przeniósł akcję do Korei Południowej do lat 30. XX wieku. Hideko jest japońską arystokratką, dziedziczką ogromnej fortuny, nad którą czuwa jej dziwaczny, perwersyjny wuj. Na jej majątek ma chrapkę podrabiany hrabia Fujiwara, który aby ułatwić sobie zadanie, zawiera pakt z młodą złodziejką, Sook-hee. Wprowadza dziewczynę do życia księżniczki jako jej służąca i od teraz ma być ona jego uszami oraz oczami. Sprytny plan nie zakładał jednak tego, że Hideo i Sook-hee ulegną wzajemnej fascynacji.
Służąca ma niesamowity gęsty klimat, który można kroić nożem. Atmosfera podgrzewana jest sukcesywnie, tak by w momencie kulminacyjnym napięcie wybuchło nam w twarz. I to w jakim stylu! Park flirtuje z widzem i flirtuje ze swoimi bohaterkami. Intrygę doprawia erotyzmem, a gorące sceny są tak pełne ognia, że przyśpieszają i oddech, i bicie serca. Iskrzy tak bardzo, że po seansie odczuwa się potrzebę dyskretnego otarcia potu z czoła (choć najlepszy byłby i tak zimny prysznic).
Park bawi się narracją, zmieniając perspektywy, zgrabnie korzystając z umiejętności montażysty i operatora zdjęciowego. Kiedy wydaje nam się, że już wszystko wiemy, że zagadka rozwiązana, fabuła obiera taki kurs, że raz po raz zostajemy wystrychnięci na dudka. Podczas seansu zaskoczymy się kilkakrotnie, ale zawsze są to miłe niespodzianki, intrygujące i wzmagające oczekiwanie na finał opowieści, który niestety akurat rozczarowuje nadmierną beztroską.
Historia została podzielona na trzy akty i pierwszy z nich trzeba nazwać prawdziwym majstersztykiem. Wielka szkoda, że dwa kolejne są już dużo słabsze, bo gdyby dorównały poziomem, powstałoby prawdziwe arcydzieło. Ostatecznie mamy film dobry, który wywołuje ciary na plecach, przyjemnie drażni i jest cudownie nieoczywisty. Wystarczy rozpoznać rytm i dać się porwać, a wtedy czeka nas w kinie wiele podniecających wrażeń.
Można bowiem powiedzieć, że Ah-ga-ssi to film podniecający - i wcale nie chodzi tu (o bardzo dobre zresztą) sceny erotyczne. Mam na myśli to uczcie gęsiej skórki, które pojawia się na wieść o czymś nowym, ekscytującym i nieznanym. Park obiecuje to już w początkowych scenach i prawie przez cały film dotrzymuje słowa. A momentami bywa nawet rozkosznie.
Recenzja została pierwotnie opublikowana 1 września 2016 roku
Źródło: fot. CJ Entertainment
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat