Smash – 02×10
Produkcja musicali zostaje zepchnięta w tło, dając pięć minut na rozwój relacji bohaterów w typowym lekkim i rozrywkowym stylu Smash.
Produkcja musicali zostaje zepchnięta w tło, dając pięć minut na rozwój relacji bohaterów w typowym lekkim i rozrywkowym stylu Smash.
Najwięcej czasu poświęcono relacji Toma z Ivy, których przyjaźń w ostatnim odcinku została bardzo nadwyrężona przez zatrudnienie jej matki. Zmiana podczas pracy jest odczuwalna i to nie tylko w związku z Ivy. Toma-reżysera wszyscy traktują inaczej niż Toma-scenarzystę i kompozytora. Nie jest już ich przyjacielem, a szefem i wyraźnie widzimy, że nie może tego zaakceptować. Okazją do naprawienia relacji z Ivy są jej urodziny. Tom wpada na świetny pomysł na zadośćuczynienie przyjaciółce, spełniając jej marzenie.
Sceny w restauracji, gdzie gościnnie pojawia się Liza Minnelli, mają w sobie wiele uroku i emocji. Jak zawsze byłem w "drużynie Karen", tak przez wydarzenia ostatnich odcinków wyraźnie bardziej sympatyzuję z Ivy. Cieszę się jej szczęściem, kibicuję jej sukcesowi oraz lękam się o jej przyjaźń z Tomem. Widząc jej reakcję na piosenkę Toma śpiewaną przez Minnelli, można spokojnie powiedzieć, że ona na to zasługuje - na tę odrobinę szczęścia, o które walczy z całych sił. Sam występ Minnelli ma w sobie coś wyjątkowego. Nigdy nie byłem jej fanem, ale nie mogę odmówić jej klasy. Twórcom udaje się naprawić postać Ivy, której problemy są bardziej przyziemne niż gwiazdorskie rozterki Karen. Dojrzałość bohaterki szczególnie jest widoczna w rozmowie z Tomem po odkryciu, że nie zaprosiła go na urodziny. Fantastyczna scena.
[image-browser playlist="592380" suggest=""]
©2013 NBC
Miłosne rozterki Karen są niestety bardzo nijakie i przewidywalne. Włączenie do tego równania Dereka jest raczej nietrafione. Nie przekonuje mnie, że nagle odkrywa w sobie uczucie do niej. Wizja tego, że Karen jest jego muzą i niczym więcej, jest jak najbardziej na miejscu, ale gmatwanie ich relacji niepotrzebnym zauroczeniem - nienajlepsze. Jej romans z Jimmym i tak wygląda o wiele wiarygodniej i jest bardziej interesujący niż wszystkie miłosne rozterki pierwszego sezonu, ale najnowszych zabiegów nie da się zaliczyć do udanych. Do tego nowa piosenka Karen z Hit List kompletnie nie pasuje do Smash. Przypomina mi radiowe hity z seriali dla nastolatków stacji CW niż musicalową muzykę na wysokim poziomie, prezentowaną przez tę produkcję.
Świetnie natomiast rozwija się relacja Julii z jej dawnym znajomym. Obie postacie fenomenalnie do siebie pasują, a chemia jest łatwo wyczuwalna. Twórcy wyciągnęli wnioski z błędów w wątkach romantycznych i efekty są widoczne gołym okiem. Jest w tym sporo uczucia, które momentalnie wzbudza sympatię.
Niezły odcinek, w którym nie obywa się bez kilku rażących wad psujących ogólne wrażenie.
Ocena: 6/10
Źródło: fot. ©2013 NBC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat