Snowfall: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
John Singleton, Eric Amadio i Dave Andron stworzyli dla stacji FX serial Snowfall – opowieść o genezie epidemii cracku i jej wpływach. Czy twórcy mają w temacie coś świeżego do powiedzenia? Oceniam pierwszy odcinek – bezspoilerowo.
John Singleton, Eric Amadio i Dave Andron stworzyli dla stacji FX serial Snowfall – opowieść o genezie epidemii cracku i jej wpływach. Czy twórcy mają w temacie coś świeżego do powiedzenia? Oceniam pierwszy odcinek – bezspoilerowo.
Z pewnością można powiedzieć – panowie mają ambicje. Oto South Central w Los Angeles, rok 1983. Franklin, czarnoskóry nastolatek, nie jest złym dzieciakiem. Jest bystry i musi sobie radzić. Potrzebuje pieniędzy, a zatem pracuje w sklepie, a także sprzedaje marihuanę dla swojego wujka. Dość szybko otrzymuje szansę, by zająć się nieco bardziej intratnym biznesem. Tak, zaczyna sprzedawać kokainę.
Na tym zakończmy streszczanie fabuły. To, co powyżej, nie brzmi może zbyt oryginalnie, ale musicie wiedzieć, że Snowfall nie jest wyłącznie historią o młodym handlarzu. W serialu przewijają się jeszcze inne wątki i postacie (na razie trzy ścieżki fabularne), którym poświęcona jest uwaga, choć jak na razie Franklina jest tu najwięcej. Nadaje to szerszej perspektywy i na dłuższą metę może faktycznie przedstawić tę tematykę niejednoznacznie. W końcu ma ona znaczący kontekst. Z jednej strony – bieda, uzależnienia i konieczność odnalezienia dodatkowych możliwości zarobkowych wśród narodowych mniejszości, z drugiej – chciwość i wykorzystywanie narkotykowej epidemii do celów politycznych.
Jak więc mówiłem – widać, że są tu gdzieś ambicje. Niestety, na razie nie można zbyt wiele powiedzieć o ich spożytkowaniu. Odcinek jest dość nierówny, a dwa z trzech wątków wydają się na razie zbędne. Możliwość pokazania szerszego kontekstu, o której wspominałem, nie zostaje w pilocie wykorzystana. Sceny nieraz następują po sobie w nieskładny sposób; wiele z nich wydaje się zwykłymi zapychaczami, przez co widzowi może zdarzać się odczuwać znużenie. Widać też, że serial – a właściwie odcinek, nie wyprzedzajmy jeszcze faktów – chce dać dosadnie do zrozumienia, że nie ma „dobrych” i „złych” – bohaterowie są moralnie niejednoznaczni, a gdy coś w ich zachowaniu zgrzyta, zazwyczaj można znaleźć usprawiedliwienie dla ich czynów. I to jest dość ciekawe, może jednak szybko znudzić – nie sposób ciągle obserwować tylko i wyłącznie jednego odcienia, odcienia szarości. Dobrze by było, gdyby twórcom udało się to nieco rozwinąć i poszerzyć spektrum osobowości w kolejnych odcinkach.
Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby, gdyby jeden epizod skupiał się na jednym bohaterze. Być może pozwoliłoby to uniknąć pewnego chaosu i niezbyt fortunnego przerywania wątków. Niestety, na teraz jest z tym problem, a odcinek – choć widać, że można byłoby wycisnąć z niego więcej – koniec końców jest dość przeciętną premierą. Dotychczas jego najmocniejszą stroną wydaje się ścieżka dźwiękowa. I całkiem przyzwoite aktorstwo. Niewiele więcej można teraz powiedzieć. Cóż, zobaczymy, co czeka nas dalej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał JareckiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1935, kończy 89 lat