Snowpiercer: sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Snowpiercer zakończył sprawę kryminalną, ale pomimo tego nadal nie znalazł pomysłu na siebie. Tym razem wzięto się za odgrzewanie schematu produkcji sądowych.
Snowpiercer zakończył sprawę kryminalną, ale pomimo tego nadal nie znalazł pomysłu na siebie. Tym razem wzięto się za odgrzewanie schematu produkcji sądowych.
Snowpiercer był słabym serialem kryminalnym o śledztwie detektywa, a teraz staje się na chwilę równie beznadziejnym serialem prawniczym. Jasne, to naturalny krok po tym, gdy rudowłosa zabójczyni została schwytana, ale to, co twórcy z tego robią, woła o pomstę do nieba. To jest ten moment, w którym scenarzyści nie tylko zaprzeczają wszelkiej logice, ale jeszcze podkręcają absurd do maksymalnych obrotów, by widz miał serdecznie dość. Odegrano tutaj wszelkie możliwe schematy i to po linii najmniejszego oporu - udawanie antypatycznej płaczącej morderczyni (jeszcze ta wnosząca tak dużo scena, jak liże oko ojca...), manipulacje wpływowych rodziców, wszelkie widmo gróźb i tak dalej. Kłopot w tym, że to, co się dzieje, jest pasmem klisz, a decyzja Melanie jest niezrozumiała, nieusprawiedliwiona i tak oczywista, że aż boli. Wiemy, że będą konsekwencje w postaci rebelii, która nie wyjdzie tylko z ostatnich wagonów, ale też z trzeciego, który był kluczem w tym wątku. To, co robi bohaterka grana przez Jennifer Connelly, nie ma w tym momencie żadnego sensu i wszelkie fakty pokazują, że to niefrasobliwość scenarzystów. Bo co? Mamy uwierzyć, że Melanie przeliczyła wiarę w mit pana Wilforda?
Oczywiście problemów w tym odcinku jest masa. Młoda oskarżona nie jest jedyną antypatyczną postacią, która jest chodzącym stereotypem. Każdy bohater taki jest. Zero pomysłu, człowieczeństwa czy jakiegoś pierwiastka nadającego charakter tym postaciom. A rozwój Melanie jest wyjątkowo fatalny, bo wprowadzenie związku romantycznego i jeszcze do tego scen seksu jest tak puste i zbyteczne, że bardziej nie można. Do Snowpiercer wnosi to tyle samo, co powtarzanie w każdym wstępie odcinka, że pociąg ma 1001 wagon. Do tego marnuje talent Jennifer Connelly.
Josie znów wraca do przednich wagonów i jest jeszcze gorzej niż przedtem. Gang sprzątaczy działa w najlepsze, a sposób, w jaki dostają się do prawdopodobnie jednego z najważniejszych miejsc w pociągu, jest nieporozumieniem. Czemu tam nie ma straży? Bo tak, to najczęstsza odpowiedź, jaką można udzielić. Scenarzyści naciągają wszystko pod swoje tezy i cele, byle dalej kontynuować rozwój historii. Oczywiście cała kwestia Josie to przesadzony absurd, w który nie da się uwierzyć. To wszystko przychodzi im zbyt łatwo. Miejmy nadzieję, że przebudzenie Andre pozwoli trochę rozruszać ten serial, bo potrzebuje on powietrza jak ryba wody. Plus za reakcje policjantki, która z nim prowadziła śledztwo. Przynajmniej wiemy, że nie wszyscy ludzie przedstawiani przez twórców są zbiorem sztampowych cech i braku pomysłu.
Snowpiercer to potencjał wręcz niewyobrażalny na dobry serial o różnicach społecznych i walce o przetrwanie. Zamiast tego mamy sztampę, stereotypy i absurdy. Czy może być gorzej?
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat