„Sobowtór”: Sprawdzona konwencja – recenzja
The Double jest filmem, który czerpie z takich klasyków literatury jak George Orwell czy Franz Kafka, zanurzając się jednocześnie w estetyce znanej z filmów Gilliama, co daje dość ciekawy, niejednoznaczny efekt.
The Double jest filmem, który czerpie z takich klasyków literatury jak George Orwell czy Franz Kafka, zanurzając się jednocześnie w estetyce znanej z filmów Gilliama, co daje dość ciekawy, niejednoznaczny efekt.
The Double ("The Double") opowiada o jednostajnej i względnie przewidywalnej egzystencji Simona (Jesse Eisenberg) będącego biurokratycznym pracownikiem do złudzenia przypominającym postać Józefa K. z kart powieści "Proces" Kafki. Simon jest postacią niezauważalną i przezroczystą, chodzącą dzień w dzień w tym samym "smutnym" garniturze – jego dni zlewają się w jedno i trudno z nich wyłowić bardziej ważne czy przełomowe wydarzenia. Do czasu, kiedy poznaje współpracownicę – Hannah (Mia Wasikowska), do której zaczyna nieśmiałe podloty. Krótko potem w pracy pojawia się swoiste alter ego Simona – James, który wydaje się być jego bratem bliźniakiem, jednak nikt poza samym zainteresowanym nie wydaje się tego zauważać. James jest jego absolutną przeciwstawnością – jest pewny siebie, bywa skrajny i wie, czego chce, a do tego jest cwany, czyli posiada wszystkie cechy pożądane przez osamotnionego głównego bohatera, który stara się tego od niego nauczyć, jednak koniec końców wcale nie wychodzi na tym dobrze.
O ile Mia Wasikowska dysponuje charyzmatyczną osobowością oraz wyrazistym talentem i warsztatem, dzięki czemu jest w stanie obronić większość ról, które przyjdzie jej zagrać, to Eisenberg zaczyna coraz częściej sięgać po role, które merytorycznie można przyrównać do jego kreacji Marka Zuckerberga z The Social Network, tym samym coraz częściej kojarząc się z postaciami mniej lub bardziej rezolutnych geeków. Jednak w Sobowtórze daje prawdziwy popis swojego kunsztu aktorskiego – obserwując Simona oraz Jamesa, można odnieść wrażenie, że grają ich dwie zupełnie inne osoby.
[video-browser playlist="633305" suggest=""]
Przestrzeń wykreowana w Sobowtórze wydaje się funkcjonować poza czasem, niczym fabuła powieści "Rok 1984" George’a Orwella. W filmie Ayoadego występuje także wiele odniesień do twórczości Kafki – głównemu bohaterowi nieustannie rzucane są pod nogi kłody, które najłatwiej byłoby scharakteryzować jako sytuacje kafkowskie, jakich dostarcza absurdalna i niemalże żyjąca własnym życiem biurokracja. Elementy te ubrane są w stylistykę przywodząca na myśl jeden z bardziej rozpoznawalnych filmów Gilliama, czyli Brazil, jednak o bardziej wypłowiałych oraz przygnębiających kolorach. Dzięki tej dosyć nieoczywistej i pomieszanej, a jednocześnie ciężkiej konwencji widz odczuwa wiszące nad bohaterami zagrożenie, które wydaje się i także nim powoli władać.
Czytaj również: Tom Hardy kończy z komediami romantycznymi
Pomimo dość wyrazistych konwencji, w których reżyser zamierzenie wydaje się plątać, odnajduje jednak chwilę na autorską refleksję, co przekłada się na puszczenie oka do widza. Poprzez takie motywy jak często popełniane samobójstwa w dzielnicy czy specjalnie powołany do badania tego zjawiska oddział policji wydaje się mówić, iż nie warto brać każdego aspektu Sobowtóra na serio, tym samym nieco rozluźniając stylistykę całego obrazu i dając widzom szansę na odrobinę śmiechu, mimo iż jest on gorzkawy.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat