SoulCalibur VI – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 19 października 2018SoulCalibur powraca po 6 latach na konsole i po raz pierwszy w historii na komputery PC. Czy jednak jest to udany powrót klasyki?
SoulCalibur powraca po 6 latach na konsole i po raz pierwszy w historii na komputery PC. Czy jednak jest to udany powrót klasyki?
Podobnie jak w przypadku nowego Tekken 7, na SoulCalibur VI przyszło nam poczekać ładne kilka lat. Osobiście bardzo długo wątpiłem, że kiedykolwiek jeszcze zobaczymy na naszych monitorach dzielnych wojowników, których losy związane zostały ze starożytnymi, potężnymi mieczami.
Fajna ferajna nas tam szła...
A skoro już jesteśmy przy dzielnych wojownikach, jak wygląda skład w tej odsłonie? Ze starej ekipy powraca Mitsurugi, Sophitia, Nightmare, Xianghua, Kilik, Ivy, Zasalamel, Siegfried, Taki, Yoshimitsu, Maxi, Talim, Voldo, Astaroth, Seong Mi-na, Cervantes, Raphael oraz Inferno, nowymi postaciami są Grøh i Azwel. Jednak to jeszcze nie koniec, bowiem jak to już od kilku części bywa, mamy bohatera gościnnego, pochodzącego z innej gry lub uniwersum. Dotychczas był to m.in Kratos, Link, Heihachi a nawet Vader i Yoda. Tym razem trafiło na rodzimego bohatera i tak oto do gry trafił The Witcher 3: Wild Hunt, niejaki Geralt z Rivii. Dodatkowo zapowiedziano jeszcze 4 bohaterów w ramach przepustki sezonowej, pierwszym z nich jest stara znajoma, Tira.
Czy to zadowoli fanów poprzednich odsłon? Raczej tak, choć u mnie największy zgrzyt to brak Setsuki oraz Edge Master jedynie na gościnnych występach, nie zaś jako grywalna postać. Mam cichą nadzieję, że ta dwójka dojdzie w ramach przepustki sezonowej. Jak natomiast sprawiają się nowe postaci? Grøh opiera się na walce dwustronnym mieczem z możliwością rozdzielenia na dwa osobne ostrza i jest całkiem przyjemny i łatwy w opanowaniu, z wyjątkowo upierdliwymi niskimi atakami. Azwel zaś, przywołujący z powietrza kilka wariantów broni jest wyjątkowo nieprzewidywalny, natomiast nawet w grach rankingowych nie spotkałem jeszcze nikogo kto by go dobrze opanował. Co zaś tyczy się Geralta, jego technika opiera się mocno na tym, co znamy z gier, wliczając w to używanie Znaków. Czuć, że włożono dużo pracy nad zaimplementowaniem i wypadło to naturalnie.
A tale of Souls and Swords eternally retold
Fabularnie SoulCalibur VI plasuje się tuż po wydarzeniach z Sould Edge, jednak i tamte nieco zmieniając. Nie jest to do końca reboot, raczej retelling połączony z retconem (dużo tutaj RE, co?). Tak więc dostajemy nową wizję wydarzeń z drugiej odsłony serii, jakiś czas po pokonaniu Cervantesa. Opowieść ta przedstawiona jest za pomocą serii pojedynków, przerywników filmowych i, niestety, statycznych obrazów z lektorem. Całość głównej nitki fabularnej można skończyć w niecałe 2 godziny, jednak to nie koniec, bowiem dodatkowo przewidziano małą kampanię dla każdego z bohaterów, w tym Geralta, a całość zamknięto w około 10 godzinach.
Wisienką na torcie jest jednak tryb Libra of Souls, gdzie zabieramy stworzonego przez nas bohatera w podróż przez świat. Tryb ten jest bogaty w atrakcje, posiada elementy RPG i starcza na naprawdę wiele godzin zabawy, skupiając swą historię na naszej postaci i jej unikalnej historii, którą możemy ukończyć zarówno po stronie dobra, jak i zła. Opcji kreacji bohatera jest mnóstwo, począwszy od płci, poprzez rasę, a skończywszy na mnogich opcjach wyposażenia. Po raz pierwszy również w historii serii możemy wyposażyć naszą postać w styl walki bohatera gościnnego. Stworzone przez siebie postaci możemy również wykorzystać w trybach wieloosobowych, które same w sobie niestety nie różnią się niczym od tego, co można znaleźć w innych bijatykach.
Ogniem, mieczem, toporem, halabardą...
Mechanika walki jest wypadkową poprzednich części, zachowując większość popularnych elementów takich jak Guard Impact, Soul Charge czy Critical Edge w znanych, lub tylko nieco zmienionych formach. Kompletnie nowy jest zaś Reversal Edge, połączenie ataku i ofensywy, w skrócie sprowadzające się do gry w papier, nożyce, kamień ze skomplikowanymi algorytmami zliczającymi
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, gra nie zawodzi, zwłaszcza biorąc pod uwagę dynamikę starć, która ani na moment nie traci na płynności przez spadki jakości animacji. Jeśli ma się to odbyć nawet kosztem nieco słabszych tekstur, to jest to cena, jaką jestem gotów zapłacić za stabilną grę. Muzyka jak zawsze jest miła dla uszu, zwłaszcza główny motyw i melodia, jaka przygrywa nam na planszach Mitsurugiego, Talim i Geralta.
Nie ma co ukrywać, SoulCalibur VI to dobry powrót na rynek nie tylko dla starych fanów, ale też dla tych, którzy serii nie znają, a chcą zaangażować się w jej bogatą historię.
PLUSY:
+ to wciąż dobry SoulCalibur;
+ oprawa audiowizualna;
+ zmiany w systemie walki;
+ Libra of Souls.
MINUSY:
- główny wątek story mode jest za krótki;
- gdzie moja Setsuka?!
Źródło: fot. Bandai Namco
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat