fot. materiały prasowe
Największym zaskoczeniem serialu Spartakus: Dom Aszura jest otwartość tej produkcji na nowego widza. Pierwsze minuty tłumaczą, kim jest ta postać i jaką rolę odegrała w historii Spartakusa. Twórcy nie oczekują od widza wiedzy na temat fabuły. Wszystko, czego potrzebujemy, jest wyjaśnione i podane w przystępnej formie, co jest dużą zaletą, gdy powstaje kontynuacja franczyzy po tak długiej przerwie. Co ciekawe, podjęcie decyzji, by scenariusz z cyklu „co by było, gdyby...” otrzymał szczegółowe wyjaśnienie fabularne (Aszur nie zginął, jak myśleli fani), jest zaskoczeniem. Nie wchodząc w spoilery – ma to sens, od pierwszych minut nadaje serialowi klimat i nie idzie na łatwiznę.
Pod względem konstrukcji historii, sposobu jej opowiadania oraz braku jakichkolwiek zahamowań na ekranie serial ten idealnie wpisuje się w stylistykę Spartakusa. Jeśli wiele lat po tym ktoś ma problem z przemocą czy scenami intymnymi, to nie jest serial dla niego. Spartakus: Dom Aszura w tym kontekście nie różni się niczym od poprzedników. Staje się dość odważną opowieścią, która nie stroni od pokazywania realiów starożytnego świata. Czy to zaleta? To kwestia dyskusyjna, bo początkowo franczyza Spartakus powstawała na fali popularności hitu 300 Zacka Snydera. Podobieństwa wizualne, umięśnieni wojownicy i prostota były więc na porządku dziennym. Z perspektywy lat można zrozumieć, dlaczego ten serial niektórym wydawał się nieciekawy i popadający w skrajności, co było szczególnie widoczne w późniejszych sezonach, gdy obrazowe sceny zaczynały przytłaczać fabułę. A ta w Domu Aszura jest prosta, klarowna i momentami aż zbyt banalna, by realnie zaciekawić. Być może to kwestia samego Aszura, który nie jest wystarczająco interesujący. Przynajmniej w pierwszym odcinku wywołuje obojętność, przez co jego dążenie do sukcesu wraz z gladiatorami nie budzi większych emocji.
To właśnie brak emocji wydaje się największym problemem pierwszego odcinka. Na tym etapie nie dostaliśmy nic, co nadawałoby tej historii większe znaczenie. Nie pojawiają się postacie – ani po stronie bohatera czy gladiatorów, ani po stronie rzymskiej – które wykraczałyby poza dobrze znane stereotypy. Dlatego odcinek wprowadzający nas w świat serialu nie spełnia swojej funkcji, bo nie angażuje w fabułę w stopniu, jakiego można było oczekiwać. Trudno więc na tym etapie stwierdzić, czy to serial wart uwagi i czasu, bo – mówiąc wprost – ani ziębi, ani grzeje.
Nawet sceny walk, które zawsze były wizytówką Spartakusa, wypadają bez większego pazura. W odcinku znalazło się kilka scen z podkręconą do granic formą i zwolnionym tempem przypominającym stylistykę Zacka Snydera, lecz pozbawionych spektakularności. To rozczarowuje, bo pojedynki są dość zwyczajne, bez wyraźnego pomysłu na choreografię. Sama obrazowość nie wystarcza, gdy walki okazują się nudne i mało energiczne. Seriale ze świata Spartakusa przyzwyczaiły nas do czegoś więcej, dlatego pozostaje mieć nadzieję, że kolejne epizody nadrobią te braki. Często bowiem premiery seriali bywają chaotyczne, a dopiero następne odsłony porządkują pomysły i rozwijają potencjał.
Wizualnie całość wypada poprawnie, choć da się odczuć, że świat przedstawiony jest dość hermetyczny i pozbawiony prawdziwych krajobrazów. Scenariuszowo bywa banalnie, ale nie brakuje potencjału, bo serial może złapać wiatr w żagle dzięki postaci Achilli, gladiatorki zwerbowanej przez Aszura. Sam pomysł jej obecności, mimo oporu wobec kobiety w walce, jest interesujący i na tym etapie wystarczająco dobrze zarysowany, by dostrzec możliwość rozwoju. To właśnie ona może wnieść do Domu Aszura potrzebną dynamikę.
Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że Spartakus: Dom Aszura skorzystałby na dwuodcinkowej premierze, tak jak miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych. W Polsce udostępniono tylko jeden odcinek, który przez to wypada przeciętnie. Kolejne epizody mogą wiele zmienić, ale na razie niewiele zachęca do dalszego śledzenia tej historii. Te seriale zawsze były tak dalekie od faktów historycznych, jak to tylko możliwe, więc w nowej odsłonie nic się nie zmieni.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/