Sposób na morderstwo: sezon 2, odcinek 11 i 12 – recenzja
Pamiętacie, jak w dzieciństwie obrażaliście się na kolegów w piaskownicy, zabieraliście swoje grabki wiaderko i szliście do domu? Dokładnie tak samo zachowują się bohaterowie serialu Sposób na morderstwo, zwłaszcza w odcinku She Hates Us...
Pamiętacie, jak w dzieciństwie obrażaliście się na kolegów w piaskownicy, zabieraliście swoje grabki wiaderko i szliście do domu? Dokładnie tak samo zachowują się bohaterowie serialu Sposób na morderstwo, zwłaszcza w odcinku She Hates Us...
How to Get Away with Murder w odcinku 11 najpierw opowiada historię w niechlujny, poszarpany i dość denerwujący sposób, by w ostatnich pięciu minutach znów sprawić, że i tak z niecierpliwością czekać będę na kolejny. To robi się już typowe dla kolejnych odsłon tego serialu. Przez większość czasu fabuła zatacza dziwne kręgi, zachowanie bohaterów denerwuje, ale ostatecznie nie ma to większego znaczenia, ponieważ zwroty akcji serwowane na koniec odcinków sprawiają, że od tej historii nie można się oderwać.
Nie wiem, czy w She Hates Us ktokolwiek jeszcze rozumie Annalise; nie wiem nawet, czy rozumie ona sama siebie. Wcześniej jej zachowanie zrzucić można było na nadmiar Vicodinu, tym razem jednak jest trzeźwa, ale nadal nie zachowuje się jak Annalise Keating, jaką znamy. Ogólnie przez większość odcinka wszyscy są na siebie obrażeni niczym dzieci w piaskownicy. Jak na ludzi połączanych tak mrocznymi sekretami bohaterowie Sposobu na morderstwo dość niefrasobliwe podchodzą do relacji między sobą. Zamiast trzymać się razem, przerzucają się winą i prawdopodobnie bez mrugnięcia okiem wydaliby siebie nawzajem, by tylko samemu uniknąć problemów.
Nadal też można się czepiać sposobu prowadzenia narracji. Scenarzyści uparli się, by wydarzenia sprzed 10 lat opowiadać nam przy użyciu ciągłych flashbacków, szkoda tylko, że tak naprawdę niewiele wnoszą one do całej fabuły serialu. Jest ich dużo, są długie i na tym właściwie ich użyteczność się kończy. To, co w odcinku 11 opowiadane jest łącznie przez około 20 minut, można by spokojnie opowiedzieć w 5 przy użyciu mniej denerwującego sposobu narracji. Bo czy naprawdę chcemy i musimy wiedzieć, jaką to słodką i uroczą parą byli kiedyś Annalise i Sam? Czy w obecnej sytuacji zmienia to cokolwiek poza uczynieniem ich późniejszej relacji jeszcze dziwniejszą?
Na ciekawą postać wrasta natomiast Laurel. Jako jedna z niewielu bohaterów nie boi się Annalise i nie ma obaw przed wygarnięciem jej całej prawdy. Robi to, co sama uważa za słuszne, i nie przejmuje się niczyim zdaniem. Ta postać z każdym kolejnym odcinkiem powiększa swój potencjał i staje się coraz ciekawsza, jako jedyna nie daje się przytłoczyć wydarzeniom.
How to Get Away with Murder to serial, w którym od zawsze dzieje się wiele; zdarzało się, że w jednym odcinku mieliśmy kilka bardzo ważnych wydarzeń. O ile do tej pory był to bardzo dobry zabieg napędzający akcję i podkręcający ciekawość widzów, to powoli zaczyna on przeradzać się w coś nie do końca fajnego. Scenarzyści tak skupiają się na upychaniu jak największej liczby wątków w jednym odcinku, że ostatecznie tracą ciekawy materiał i to, co mogłoby się interesująco rozwinąć, zamykają w kilku minutach, po czym przeskakują do kolejnego szalonego wydarzenia, które również rozgrzebują tylko po to, by zaraz pobiec dalej. Nie mogę się przez to oprzeć wrażeniu, że ostatecznie całej intrydze grozi kilka poważnych dziur fabularnych i że staje się ona coraz mniej przemyślana. Często zdarza się scenarzystom wykorzystywać efekciarskie pomysły tylko po to, by zaskoczyć widza, ale już nie po to, by jakoś znacząco wzbogacić nimi fabułę.
Mimo wszystko wygląda na to, że najważniejszym wątkiem, jaki poruszany będzie w tej części drugiego sezonu, jest śmierć matki Wesa i jej znajomość z Annalise. Jak to zazwyczaj w przypadku tego serialu bywa, odpowiedzi nie są nam serwowane od razu, znów plączemy się w domysłach i niedopowiedzeniach, ale to właśnie nadaje całej tej historii ciekawy klimat i charakter. Obecnie możemy tylko zgadywać, co tak naprawdę się wydarzyło, a co jeszcze ciekawsze, nasze przewidywania niewiele wspólnego mają z rzeczywistością, ponieważ wydarzeń w Sposobie na morderstwo nijak nie da się przewidzieć. Kiedy już myślimy, że wszystko wiemy, rozwiązaliśmy zagadkę i jesteśmy bystrzejsi od samego Sherlocka Holmesa, to sytuacja odwraca się o 180 stopni, a my zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę jesteśmy niczym Jon Snow w Grze o tron – nic nie wiemy. O dziwo, to właśnie jest jeden z największych atutów tego serialu.
Twórcom How to Get Away with Murder nie kończą się pomysły na zaskakiwanie widzów, każdy kolejny odcinek to z jednej strony nowy element zagadki, ale także następny krok ku jej rozwiązaniu. Jeśli tylko sama intryga nie straci przez to na spójności, to czeka nas jeszcze kilka bardzo ciekawych epizodów.
Poznaj recenzenta
Monika RorógKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat