Sposób na morderstwo: sezon 5, odcinek 4 – recenzja
Kolejny odcinek serialu Sposób na morderstwo za nami, a wraz z nim następna wskazówka, kto jest ofiarą w tym sezonie. I jak zwykle, zamiast uzyskać odpowiedzi, dostaliśmy tylko jeszcze więcej pytań.
Kolejny odcinek serialu Sposób na morderstwo za nami, a wraz z nim następna wskazówka, kto jest ofiarą w tym sezonie. I jak zwykle, zamiast uzyskać odpowiedzi, dostaliśmy tylko jeszcze więcej pytań.
Można odnieść wrażenie, że nowy odcinek serialu How to Get Away with Murder jest najsłabszym z dotychczasowych. Wydaje się ciągnąć trochę za długo, bywa nieco przegadany, a ogólna atmosfera serialu jest bez ikry. Niby epizod dobrze wpasowuje się do reszty i stanowi logiczną całość, ale nie jest niczym specjalnym. Ot, taki taki zapychacz pomiędzy jednym większym wydarzeniem a drugim.
A szkoda, bo fabuła sama w sobie posuwa się znacząco do przodu. Pod względem proceduralnym, serial powraca do sprawy ojca Nate’a. Annalise decyduje się postawić na niepoczytalność umysłową i na tym opiera swoją linię obrony. Jest tu sporo manipulacji z jej strony, można też kwestionować względy moralne. I mimo że znamy Nate’a od pierwszego sezonu, a historia jego ojca ciągnie się już dobrych kilka odcinków, to jednak coraz trudniej jest utrzymać zainteresowanie całą tą sprawą. Niekończące się przesłuchania w jednym z pokojów i dyskusje Annalise i Nate na ten temat powoli zaczynają nudzić. Nie pomaga nawet fakt, że w teorii, cały ten wątek powinien opierać się silnych, rodzinnych emocjach. I coś tam z nich nawet widać, ale nie są one jednak wystarczające, by utrzymać uwagę widzów na wysokim poziomie.
Z kolei zupełnym niewypałem był wątek w Caplan&Gold, w którym Annalise nie zgodziła się podjąć sprawy dla jednej z klientek firmy. Annalise w ogóle nie jest chętna, by pracować dla bogatych klientów i pomagać im kryć ich występki. To jest jasne od samego początku. Tym razem powodem jej odmowy były względy rasistowskie. I mimo że słowo rasizm nie pada tu oficjalnie, to doskonale wiadomo, o co chodzi. I to jest kolejny raz, kiedy serial daje prztyczka w nos wszelkim stereotypom, zwłaszcza wobec czarnoskórych kobiet. Obala je w bardzo bezpośredni sposób, nie bawiąc się w żadne niuanse i podteksty. Na całej tej sytuacji skorzystała Tegan, a jej misterny plan ma przywrócić wysoką pozycję w firmie.
Wątek w Caplan&Gold jest jednak ważny z punktu widzenia Michaeli i Tegan, które trwają w swoistego rodzaju kocham/nienawidzę relacji. Oczywiście, raczej można odżegnać się tutaj od romantycznych podtekstów i ich relacja jest raczej czysto zawodowa, to zabawa w przyciąganie i odpychania trwa w najlepsze. Michaela staje na głowie i tańczy na rzęsach byle tylko odkupić swoje utracone zaufanie u Tegan, a jej przełożona ma wszelkie prawo by nie tolerować jej obecności nawet w zasięgu wzroku. Przyznam, że jest to przyjemne połączenie i dobrze się je ogląda na ekranie. Dodaje nieco więcej charyzmy dla całego serialu, a aktorka Amirah Vann grająca Tegan, doskonale odnajduje się w silnej i niebanalnej roli. Postaciom Tegan i Michaeli towarzyszy silne napięcie, doskonale widoczne na ekranie. Jeśli obecny sezon powinien być szczególnie z czegoś dumny, to właśnie z tego wątku.
Najważniejszym wątkiem serialu jest jednak historia Bonnie i jej dziecka, które zostało porwane przez jej siostrę. I niestety w tym odcinku wychodzi on zdecydowanie zbyt płytko. Cały szkopuł tej sytuacji został sprowadzony do tego, czy powiedzieć Bonnie o tym, że jej dziecko żyje, czy lepiej ukryć niewygodną prawdę. Ponownie i w tym przypadku, można odnieść wrażenie, że twórcy stawiali na silne emocje. Bonnie, które jest w najszczęśliwszym momencie swojego życia, ma ponownie zostać emocjonalnie złamana przez wieści na temat jej dziecka. Dylemat Annalise i Nate’a by o tym jej powiedzieć zajął praktycznie cały odcinek, a jego rozwiązanie okazało się być nie takie ekscytujące jak można sobie życzyć. Wątek ratują sceny, w których Annalise okazuje wsparcie dla Bonnie. Jest to najprzyjemniejszy moment całego epizodu, mimo że zbudowany na łazach. Nadaje głębi i bardzo intymnego tonu bohaterkom.
Do cotygodniowej wyliczanki, “kto umiera tym razem”, należy dodać Nate’a jako potencjalną ofiarę. Teraz losy jego i Olivera są nieznane, a ognia do pieca dodaje rozpacz Annalise po wiadomościach od Franka. Ostatnia scena, w której Annalise leży zapłakana na dywanie, pełna rozpaczy i goryczy zaczyna niebezpiecznie przypominać te z poprzedniego sezonu. Chyba zaczyna być tradycją, że finał sezonu musi być podszyty załamaniem się Annalise. Serial nieraz szedł tą drogą i nie zawsze było to najlepszym rozwiązaniem. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie to jedynie krótki akt rozpaczy, a Annalise nie zatraci kontroli nad własnym życiem.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat