Sposób na świętego – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 23 listopada 2024Mel Gibson jako skrzyżowanie Świętego Mikołaja z Martinem Riggsem. Czy to mogło się udać? Przeczytajcie naszą recenzję.
Mel Gibson jako skrzyżowanie Świętego Mikołaja z Martinem Riggsem. Czy to mogło się udać? Przeczytajcie naszą recenzję.
Ciężkie czasy nastały dla Świętego Mikołaja (Mel Gibson). Na świecie jest coraz mniej grzecznych dzieci, przez co elfy robią coraz mniej zabawek, a pod choinką lądują hurtowo rózgi w postaci grudek węgla. Jest to duży problem, ponieważ rząd amerykański zwraca Mikołajowi poniesione koszty produkcji, co ma mu zapewnić przetrwanie do kolejnych Świąt. A że węgiel jest dużo tańszy od zabawek, to i zwrot od Wujka Sama jest z roku na rok niższy. Dochodzi do tego, że Mikołaj musi wynająć swój warsztat wraz z elfami wojsku. Gdyby tego było mało, niejaki Billy (Chance Hurstfield), rozpuszczony dzieciak aspirujący do tego, by zostać nowym Alem Capone, wynajmuje płatnego zabójcę (Walton Goggins), by zlikwidował Mikołaja, gdyż ten odważył się zostawić mu pod choinką rózgę.
Scenariusz autorstwa Eshoma i Iana Nelmsów, którzy odpowiadają także za reżyserię, jest oryginalny i miejscami nawet zabawny. Nie jest to typowa niskobudżetowa produkcja, która stara się tylko odciąć kupony od znanego nazwiska grającej w niej gwiazdy. W przeciwieństwie do poprzednich filmów tutaj Gibson naprawdę gra. I to nawet nieźle. Fani Zabójczej broni szybko odnajdą w Chrisie cząstkę zwariowanego Martina Riggsa. Nasz główny bohater jest już zmęczonym i bardzo wkurzonym gościem, który swoim zachowaniem nie przypomina Świętego Mikołaja, jakiego znamy z bajek czy reklamy Coca Coli. Ten gość lubi ukryć się przed światem za swoim warsztatem i postrzelać z glocka do pustych puszek. Jest w tym nawet niezły. Gdyby nie trudnił się rozwożeniem co roku prezentów po całym świecie, pewnie byłby dowódcą jakiejś elitarnej jednostki likwidującej złe dzieci. Gibson świetnie portretuje bohatera, który traci wiarę w to, co robi i coraz częściej poddaje się złości, która w nim narasta. Świetnie partneruje mu Walton Goggins, który idealnie pasuje do ról czarnych charakterów z dodatkowymi defektami psychicznymi. Ten aktor potrafi zbudować kreację od podstaw tak, że jest ona niezmiernie wiarygodna dla widza. Ja zazwyczaj kupuje go z miejsca i tak jest i tym razem. Jako zabójca z kompleksem Świętego Mikołaja jest zarówno straszny, jak i komiczny. Taki perfekcjonista pałający żądzą zemsty, bo kiedyś nie znalazł pod choinką wymarzonego prezentu. Wisienką na torcie jest Chance Hurstfield, który mimo młodego wieku wykazuje się ogromnym talentem aktorskim i coś czuję, że stoi przed nim wielka kariera. Grany przez niego Billy to młodsza wersja Tony’ego Montany.
Z racji tego, że twórcy nie mieli wielkiego budżetu, liczba lokalizacji została okrojona do niezbędnego minimum, dlatego większość akcji dzieje się na farmie Mikołaja. Nie jest też ona jakoś szczególnie widowiskowa. Na pierwszy rzut oka wygląda jak typowe wiejskie gospodarstwo zarządzane przez starszego, ale krzepkiego pana i jego przemiłą żonę. Ma to swój urok.
Sposób na świętego stara się połączyć opowieść o Świętym Mikołaju z widowiskowym kinem akcji i trzeba przyznać, że robi to sprawnie. Widz nie ma uczucia zmarnowanego czasu przed telewizorem. Cieszy także większe zaangażowanie na ekranie Mela Gibsona, który ostatnio grał raczej role epizodyczne, choć marketing starał się go reklamować jako pierwszoplanową gwiazdę. Tu nareszcie dostaje więcej do pogrania i w pełni wykorzystuje otrzymaną szansę.
Nie jest to może film, do którego będzie się wracać co Święta, ale na pewno dostarczy Wam trochę rozrywki. Twórcy nie silą się na ambitne kino, chcieli stworzyć akcyjniaka z wieloma strzelaninami i to im się udało.
Sposób na świętego będzie miał swoją premierę 8 stycznia na platformie Cineman.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat