Star Trek: Picard: sezon 3, odcinek 5 - recenzja
Star Trek: Picard w odcinku o tytule Oszuści bardziej niż na przygodzie rodem z klasycznych dzieł science fiction skupia się na postaciach, co odbywa się z korzyścią zarówno dla samego serialu, jak i dla widzów.
Star Trek: Picard w odcinku o tytule Oszuści bardziej niż na przygodzie rodem z klasycznych dzieł science fiction skupia się na postaciach, co odbywa się z korzyścią zarówno dla samego serialu, jak i dla widzów.
Star Trek: Picard dobił do półmetka 3. i zarazem ostatniego sezonu, zmieniając tudzież pełniej zarysowując swoją trajektorię fabularną. Do zmiany doszło również na naszym recenzenckim mostku, na którym melduję się po to, aby wraz z Wami śmiało zmierzać tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek: w stronę celebracji finałowego etapu podróży bohaterów, którzy dla wielu dorastających w latach 90. osób stawali się jednymi z pierwszych przewodników po przebogatym świecie popkultury. 5. odcinek o wymownym tytule Oszuści na tle poprzednich odsłon serii zwalnia co prawda w aspekcie tempa akcji, jednak z drugiej strony poszerza on emocjonalne spektrum całej historii w taki sposób, jakby showrunner Terry Matalas w dalszym ciągu z premedytacją zamierzał przeprowadzać operację na otwartym sercu widza. Tak, na ekranie pojawia się kolejna postać z Następnego pokolenia, Ro Laren, której sama obecność zwiększa sentymentalny ciężar opowieści, Beverly Crusher dostaje pełną sekwencję prowadzenia badań medycznych nad ciałem Zmiennokształtnego, a Worf po raz pierwszy w tym serialu widzi i rozmawia z Picardem i Rikerem. Bardziej nawet niż dopieszczony w każdym calu fanserwis cieszy jednak fakt, że twórcy dają nowe dowody na to, iż zamiast brać się za bary ze spuścizną Następnego pokolenia, wolą zapytać, jak dziedzictwo to wpływa na doskonale nam znanych bohaterów i nowe postacie. Dzięki takiemu podejściu Picard pęcznieje i rozbłyskuje nie tylko na płaszczyźnie emocjonalnej.
Wiele wskazuje na to, że odcinek Oszuści miał pełnić funkcję swoistego przegrupowania i uporządkowania fabularnych sił po zakończonej sukcesem ucieczce statku USS Titan przed goniącą go w Shrike'u Vadic. Akcja zostaje więc osadzona na trzech zasadniczych wątkach: służąca już w Gwiezdnej Flocie jako komandor Ro Laren ma z jej ramienia przesłuchać i osądzić Picarda i Rikera za ich ostatnie poczynania, Worf i Raffi kontynuują śledztwo w sprawie wykradzenia nowoczesnych technologii ze stacji Daystrom, a Jack Crusher – nawiedzany przez upiorne, coraz bardziej dające się we znaki wizje – zaczyna kwestionować własną tożsamość. Każdy z tych fabularnych elementów zostaje podporządkowany systematycznemu i konsekwentnemu nakreślaniu głównego zagrożenia w postaci tajnej inwazji Zmiennokształtnych, którzy – jak się okazuje – rozpanoszyli się nie tylko na Titanie, ale też przeniknęli w struktury Gwiezdnej Floty, od najniższego do najwyższego szczebla. Atmosfera gęstnieje: rozmowa Ro i Jean-Luca z klasycznego przesłuchania nieoczekiwanie zamienia się w sentymentalną wędrówkę po wspólnej, wciąż wywołującej bolesne wspomnienia przeszłości obojga. Jej przeciwwagą staje się to, co tu i teraz – walka o honor i większe dobro w postaci przetrwania organizacji, której bohaterowie poświęcili swoje życie. Ta batalia wymaga ofiar; skoro nie przyniosło ich wymuszone starcie Worfa i Raffi, poświęcenie Laren z fabularnego punktu widzenia będzie jak znalazł. Jej ekranowa śmierć prowadzi nas do wniosku, że nawet gdy Matalas i spółka decydują się na narracyjny przystanek, mają w zanadrzu emocjonalne działa największego kalibru. Czapki z głów.
Chyba żaden z widzów po seansie 5. odcinka Picarda nie będzie miał wątpliwości, że wprowadzenie do tej historii Ro Laren jest czymś znacznie większym niż kolejnym puszczeniem oka w stronę rozmiłowanych w Następnym pokoleniu trekkies. Postać ta nie tylko spaja wątki Worfa i Raffi z działaniami obecnych na USS Titan, ale też potęguje emocjonalną moc sprawczą produkcji i pozwala Patrickowi Stewartowi pokazać, w jak doskonałej aktorskiej formie wciąż się znajduje. Rozmowa admirała z byłą podwładną to przecież popis jego zawodowych umiejętności, bodajże najbardziej satysfakcjonujący od dysput z Datą z 1. sezonu: przesuwanie akcentów, balans na granicy sentymentów i niemalże filozoficznych pytań o odkupienie dawnych przewinień, nuta sprytu przeplatana zdroworozsądkowym podejściem. Dodajcie jeszcze do tego niemalże dziecięcą radość na twarzy Stewarta, gdy przychodzi mu zobaczyć znajome oblicze Worfa; teraz zaczynam lepiej rozumieć, dlaczego w każdej wspólnej scenie Riker zachowuje się tak, jakby chciał Picarda po prostu przytulić - ta aktorska wdzięczność jest zaraźliwa i może mimochodem przechodzić na odbiorców. Serca równie podstępnie kradnie Michael Dorn w roli Worfa. Choć portretowanego przez niego bohatera widzimy w słabszym od głównego wątku, jego "to dobry dzień, by umrzeć" w połączeniu z przeprowadzoną kilka sekund później rzezią wrogów jawi się jak doskonałe i kontrolowane ocieranie się o autoparodię. Jeszcze lepiej, że wszystkie te aktorskie fajerwerki i ukłony w stronę fanów przychodzą na tle dbania o tempo wydarzeń, zmian fabularnego środka ciężkości i akcentowania większego zagrożenia związanego z krucjatą Zmiennokształtnych. Powiedzieć, że w Picardzie sporo się dzieje, to właściwie nic nie powiedzieć.
Choć Oszuści w przeciwieństwie do poprzednich, bardziej hołdujących konwencji klasycznego kina science fiction odcinków 3. sezonu stają się opowieścią postaciocentryczną, postrzegana całościowo historia w żaden sposób na tym nie cierpi. Z fabularnego punktu widzenia tasowanie wątkami przez twórców przywodzi na myśl uruchamianie napędu warp: odbiorca czuje, że czasoprzestrzeń zaczyna się zaginać, wyraziste kształty zmieniają swoje położenie i niemożliwie się rozciągają, a satysfakcja przychodzi wraz z będącym zwieńczeniem rzeczonego procesu skokiem. Ten ostatni jest dopiero przed nami - nie ulega wątpliwości, że olbrzymi wpływ na niego będą miały poczynania Zmiennokształtnych, które nie są już tylko hipotezą, a czymś namacalnym i potrafiącym odbierać życie. Powstaje też pytanie o to, kim naprawdę jest Jack Crusher? Jego rozpaczliwe wyznawanie matce problemów z kontrolowaniem siebie wymaga pełnego rozwinięcia. Biorąc pod uwagę ten fakt i uzupełniając go o – jak się wydaje – rychłe spotkanie Worfa z dawnymi przełożonymi, w drugą połowę 3. sezonu Picarda możemy wejść z aż do granic rozbudzonymi apetytami i wielkim optymizmem. Serial przestał już przecież jakościowo ścigać się z dwoma poprzednimi odsłonami serii; po tej zwycięskiej walce przyszedł czas na bój o utorowanie sobie drogi do uzyskania miana jednej z najlepszych artystycznych wizji uniwersum Star Treka w historii.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat