Stargirl: sezon 1, odcinek 3 - recenzja
Stargirl pokazuje istotny rozwój konwencji w 3. odcinku, ale też pewną kluczową wadę. Oceniam ze spoilerami.
Stargirl pokazuje istotny rozwój konwencji w 3. odcinku, ale też pewną kluczową wadę. Oceniam ze spoilerami.
Stargirl pozytywnie zaskakuje, poświęcając dużo czasu Jordanowi aka Icycle. Dokładnie przedstawiono motywacje, ich przyczyny i to, co chce osiągnąć (nie wiemy tylko, jak chce to zrobić) główny czarny bohater. Przez to staje się on dość nietypowy, bo choć w swojej komiksowości jest bardzo wyraźnie osadzony, jednocześnie wzbudza sympatię jako lider społeczności, bo chce dobrze i słucha zwykłych ludzi. Takim sposobem obserwujemy osobę, która choć wybiera złe i nikczemne metody, tak naprawdę chce w swoim mniemaniu zrobić coś dobrego. Tacy niejednoznaczni złoczyńcy to coś, czego komiksowe produkcje potrzebują i pod tym względem Stargirl wydaje się również stać kilka klas wyżej niż jakikolwiek czarny charakter w Arrowverse. Jordan jest charyzmatyczny i intrygujący. Neil Jackson nie raz grał złoczyńców i trudno mu odmówić łatwości w tworzeniu takich postaci.
Oczywiście kwestia Jordana pokazana jest z dwóch perspektyw, byśmy mogli w jakim stopniu traktować go i Icycle jako dwie osoby. Icycle nie tylko idzie w bój ze Stargirl, chcąc bezwzględnie usunąć przeszkodę na drodze, ale jeszcze zabija nastolatka bez mrugnięcia okiem. Wiemy, że jego umierająca żona i jej ostatnie słowa go napędzają i jest to zrozumiałe. Nikt nie będzie go chwalił pomimo dobrych chęci, którymi w końcu piekło jest wybrukowane. Jednak widzimy w jego kontakcie ze sprzymierzeńcem z magiczną różdżką, jak bardzo jest to bezlitosny człowiek. Można uznać, że tylko dzięki szczęściu Stargirl i Pat nie zginęli, a to buduje odpowiednie wrażenie zagrożenia, jakim Icycle powinien być.
Ten odcinek pokazuje jedną dość irytującą wadę w konstrukcji postaci Courtney. Geoff Johns generalnie dobrze buduje przedstawienie życia nastolatki, jej charakteru i poszczególnych decyzji, ale w momencie ciągłego "musimy dorwać Icycle", popadł w typową przesadę. Zbyt wiele wydarzyło się w tym odcinku, by Courtney fanatycznie powtarzała, jak zacięta płyta, że muszą iść złapać złoczyńcę, bo wiarygodność historii i bohaterki zaczynają na tym cierpieć. Staje się to męczące, bo nie ma wyczucia, by powiedzieć: stop, to jednak jest moment, gdy Courtney powinno dojrzeć i zrozumieć, zareagować inaczej. To powinno mieć miejsce choćby po śmierci nastolatka na moście, a dalej było kontynuowane do przesady. To samo tyczy się Pata, który jest za bardzo na "nie", aczkolwiek jego motywacje są przynajmniej dobrze podbudowane samą fabułą.
Dobrze było zobaczyć w końcu siedzibę Justice Society of America. Poznajemy sporo ciekawych informacji o ich przeszłości, jak to funkcjonowało i jak artefakty po nich wciąż są i czekają na nowych właścicieli. Oczywiście każdy na tym etapie serialu może się domyślić, że wątek jest wprowadzony po to, aby zacząć werbować nowe pokolenie superbohaterów. Proste, czytelne i potrzebne dla miejmy nadzieję dobrego urozmaicenia Stargirl. Zwłaszcza że ostatnia scena, gdy Stargirl w sekrecie kradnie artefakty bez wiedzy Pata, pokazuje coś, czego wcześniej nie mogliśmy się spodziewać. Rozmowa z Duganem wskazała dokładnie superbohaterów, którzy będą mieć nowe wersje, bo te przedmioty wzięła Courtney. Są to więc: Hourman, Doktor Mid-Nite i Wildcat. Do tego jednak Courtney bierze dodatkową, wcześniej niewspominaną, zielonkawą latarnię. Fani komiksów zauważą, że jest ona kształtem identyczna jak ta związana z Green Lantern. Służyła ona do ładowania pierścienia mocy. Wydaje się to pierwszą sugestią powiązania Stargirl z nadchodzącym serialem Green Lantern. Czyżby szykowała się niespodzianka? Jestem zaintrygowany.
Pomimo zgrzytów w fanatycznym podejściu Courtney do niektórych spraw, Stargirl trzyma dobry poziom, prezentując dystans, humor i przyjemny komiksowy klimat. Realizacja nadal wygląda dobrze, efekty są dopracowane (aczkolwiek jak autobus się ślizgał na moście czuć było lekką sztuczność w jego wyglądzie). Jest przyjemnie, zabawnie, wciągająco, a do tego mamy dobrze wykreowaną historię. Nie to, co Arrowverse. Chcę więcej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat