Starość nie radość
Trzecia odsłona American Horror Story to zupełnie nowe rozdanie, jakże inne od psychodelicznego "Asylum" z poprzedniego sezonu. "Coven" systematycznie wprowadza nas w świat nowoorleańskich czarownic, uruchamia nowe wątki i nadal jako całość prezentuje wysoki poziom.
Trzecia odsłona American Horror Story to zupełnie nowe rozdanie, jakże inne od psychodelicznego "Asylum" z poprzedniego sezonu. "Coven" systematycznie wprowadza nas w świat nowoorleańskich czarownic, uruchamia nowe wątki i nadal jako całość prezentuje wysoki poziom.
To, co rzuca mi się w oczy po obejrzeniu trzech odcinków American Horror Story: Coven, to nieco inna konstrukcja całego sezonu w porównaniu do dwóch poprzednich. Rozwój poszczególnych wątków jest nieco spokojniejszy i mniej chaotyczny. Widownia, która wcale nie musi znać historii z wcześniejszych serii powinna odebrać "Coven" jako produkcję znacznie przystępniejszą i stworzoną dla szerszej grupy odbiorców. Oczywiście nie brakuje pokręconych bohaterów i patologicznych, budzących niesmak motywów, ale mam wrażenie, że całość podawana jest w znacznie bardziej strawnej formie, co nie znaczy, że gorszej od tej w poprzednich dwóch latach.
Motywem przewodnim trzeciego odcinka jest odkrycie kilku nowych tajemnic związanych z życiem Fiony Goode, w którą wciela się jak zwykle znakomita Jessica Lange. Widzowie mają okazję zobaczyć, w jaki sposób stawała się najznakomitszą czarownicą, poprzez retrospekcje rozpoczynające odcinek, umiejscowione w latach 70. Już w poprzednich epizodach mieliśmy okazję zauważyć, że Fiona ma obsesję na punkcie swojej urody. W desperacki sposób pragnie oszukać czas, ale nawet jej potężne moce czarownicy nie są w stanie sprawić, że odmłodnieje. Spoglądając na nastoletnią i seksowną Madison (Emma Roberts i jej niebieska sukienka może przewrócić w głowie każdemu facetowi), widzi w niej siebie sprzed 30-40 lat, ale zamiast podziwiać i szanować piękno swojej uczennicy, ogarnia ją niepohamowana zazdrość, co niestety kończy się tragicznie.
[video-browser playlist="634336" suggest=""]
Poza przerażającymi i ciężkimi klimatami, w American Horror Story: Coven obecne są też momenty humorystyczne, a jedną z takich perełek jest zachowanie Madame Delphine LaLaurie. Powracająca do normalnego życia kobieta nie jest w stanie zrozumieć, że Ameryką przewodzi czarnoskóry prezydent. Wątek bohaterki granej przez Kathy Bates jest zdrowo pokręcony, szczególnie gdy dodamy do tego niewyjaśniony powrót człowieka z głową byka, wyjątkowo skupiającego swoją uwagę na Queenie.
Wspominając wcześniej o stopniowo wprowadzanych świeżych wątkach, miałem na myśli choćby nowych sąsiadów, jakże różniących się od rezydentek szkoły dla szczególnie uzdolnionych młodych kobiet. Mocno uduchowiona rodzinka może niebawem napsuć sporo krwi Fionie i jej podopiecznym. Zainteresować może też wątek bezpłodnej Cordelii, która wiele ryzykuje szukając pomocy tam, gdzie nie powinna. Czyżby scenarzyści szykowali w dalszej części sezonu wielki pojedynek dwóch najstarszych i najpotężniejszych czarownic? Przy tak dużej ilości wątków łatwo o pomyłkę i krok w nieodpowiednią stronę. Za taki wypada uznać kazirodztwo i patologiczną sytuację w rodzinie przywróconego do żywych Kyle’a. Pomysł, jak to bywa w American Horror Story był odważny, ale z perspektywy całej fabuły zupełnie niepotrzebny. Podobnie jak cały wątek przypominający współczesną historię Frankensteina, który zupełnie odciągnął Zoe od wydarzeń w szkole dla czarownic.
American Horror Story to serial mocno wyróżniający się na tle innych produkcji, które możemy oglądać w amerykańskiej telewizji. Z początku nie potrafiłem na nowo przyzwyczaić się do nietypowej pracy kamery. Ujęcia, montaż, reżyseria jest w "AHS" bardzo oryginalna, ale do tematyki serialu i mrocznego klimatu pasuje idealnie. W żadnym jednak wypadku nie jest to przerażający horror, a kolejne odcinki ogląda się z umiarkowanym, aczkolwiek nieparaliżującym napięciem. Jeśli coś w "Coven" może przerazić to czołówka, która za każdym razem podnosi tętno (szczególnie wieczorem, przy zgaszonym świetle). Trzeci odcinek utrzymuje poziom dwóch poprzednich i udowadnia, że Ryan Murphy wraz z resztą ekipy kolejny raz odwalili kawał dobrej roboty. Historia czarownic wciąga, intryguje i po każdym epizodzie chce się obejrzeć kolejny. Oby tak dalej!
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat