Staruszek Logan #01: Strefy wojny – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 5 grudnia 2018Staruszek Logan. Strefy Wojny #01 to komiks, w którym podstarzały Wolverine zostaje wrzucony w wir wydarzeń warunkujących Marvelowskie Tajne wojny. Heros wybiera się w podróż, która może mu przypomnieć o tym, kim naprawdę jest.
Staruszek Logan. Strefy Wojny #01 to komiks, w którym podstarzały Wolverine zostaje wrzucony w wir wydarzeń warunkujących Marvelowskie Tajne wojny. Heros wybiera się w podróż, która może mu przypomnieć o tym, kim naprawdę jest.
Fani komiksów doskonale wiedzą, że Wolverine. Old Man Logan spod ręki Mark Millar to jedna z najważniejszych pozycji w całej bogatej mitologii tej postaci. Opowieść o Rosomaku, który systematycznie opadając z sił witalnych, przemierza rządzoną przez złoczyńców postapokaliptyczną Amerykę, zapisała się złotymi zgłoskami wśród miłośników świata superbohaterów - popularność tej wersji herosa była na tyle duża, że Marvel postanowił z niej skorzystać raz jeszcze przy okazji szeroko zakrojonego eventu Secret Wars. Jak pamiętamy, multiwersum Domu Pomysłów zatrzęsło się w posadach; trykociarze polegli w obliczu walki ze złem, doszło do zderzeń poszczególnych rzeczywistości, a zagładzie oparł się tylko Bitewny Świat, planeta rozpisana pod restrykcyjne panowanie Doktora Dooma. To właśnie tutaj Wolverine rozpoczyna swoją przygodę w komiksie Staruszek Logan. Strefy wojny #01, który z jednej strony zanurzony jest w tajnowojennej historii, z drugiej zaś powoli kładzie już podwaliny pod projekt znany jako Marvel 2.0.
Scenarzysta Brian Michael Bendis siłą rzeczy pełnymi garściami czerpał z ogólnej wizji Rosomaka, którą czytelnikom zaproponował Millar. Wolverine znów jest tu podstarzały i zmęczony, choć w tym ponurym świecie legenda o największym z mutantów będzie gdzieniegdzie przebijać. Tytułowy bohater przemierza wyjałowione, odstręczające pustkowia, spotykając na swojej drodze alternatywne wcielenia doskonale nam znanych postaci. Bendisa przynajmniej w pierwszym akcie opowieści bardziej niż fabularne rozwiązania zdaje się interesować sam świat przedstawiony, jakby wokół historii protagonisty najpierw chciał naszkicować większy kontekst, a dopiero później nadać mu właściwy kierunek. W końcu w położonych nieopodal krainach czai się tajemnicze zło, któremu nawet Rosomak może nie sprostać. Inspiracja do walki z nim może nadejść z najmniej oczekiwanej, choć wydawałoby się oczywistej strony...
Nie da się ukryć, że przynajmniej na tym etapie serii Bendisowi brakuje charakterystycznej dla Millara wirtuozerii w procesie twórczym. Scenarzysta bardzo oszczędnie podchodzi do samej struktury fabularnej, a zasadniczy cel wędrówki podstarzałego Logana pierwotnie ginie gdzieś w odmętach niedopowiedzeń niż faktycznie wynika z poszczególnych faktów. Komiks broni się jednak sposobem poprowadzenia narracji, który w zamierzeniu ma eksponować tak Bitewny Świat, jak i próbujące się w nim odnaleźć konkretne postacie. To właśnie spotkania Wolverine'a z całą grupą alternatywnych wersji herosów są najmocniejszym punktem tej opowieści - zmieniająca się dynamika tych relacji potrafi wciągnąć na zupełnie nieoczywistym poziomie; czytelnik będzie miał doskonałą okazję, by dobrze mu znanym trykociarzom przyjrzeć się z nieco innej perspektywy. Widać to zwłaszcza wtedy, gdy Rosomak stanie oko w oko z ocalałymi mutantami. Z jednej strony czujemy, że Marvelowski świat właśnie stanął na głowie, z drugiej zaś wybrzmi tu echo tego, co multiwersum Domu Pomysłów warunkuje i determinuje. Wszystko to zostaje zanurzone w postapokaliptycznej i zarazem westernowej stylistyce, która przypadnie do gustu poszukującym w Wolverinie archetypu samotnego jeźdźca w krainie nędzy i rozpaczy.
O ile zastrzeżenia do samej fabuły wydają się zupełnie naturalne, o tyle warstwa graficzna komiksu zasługuje na najwyższe słowa uznania, nawet jeśli jej autor, Andrea Sorrentino, obok całej rzeszy fanów posiada już gromadkę przeciwników swojej twórczości. Włoski rysownik nieustannie w tym tomie eksperymentuje - a to z perspektywą, a to z dzieleniem danej ilustracji na kilka kadrów. Jego rozwiązania bywają zaskakujące, choć w żaden sposób nie jawią się nam jako chaotyczne. Świat Sorrentino jest paradoksalnie piękny w swoim przygnębiającym wydźwięku, w czym walnie pomaga jeszcze unikalna, podszyta całą feerią barw kolorystyka rysunków. Niebo w tej opowieści nieustannie zdaje się płonąć, co doskonale rezonuje w samej wędrówce Rosomaka.
Zniecierpliwionym po lekturze śpieszę donieść, że ta seria poświęcona Rosomakowi rozwinie się znacznie lepiej w kolejnych odsłonach. Jej głównym scenarzystą został następnie Jeff Lemire, który i fabularnie, i narracyjnie postanowił akcentować inne już konteksty. Staruszek Logan #01: Strefy wojny jest de facto tylko uwerturą do tego, co zmieni się w świecie Wolverine'a - tych modyfikacji będzie bez liku, a starzejący się heros przejdzie również wewnętrzną metamorfozę. Bendis w swoim tomie kładzie pod to wszystko podwaliny, raz jeszcze pokazując, że Rosomak w roli zmęczonego ostatniego sprawiedliwego wciąż potrafi rozpalić umysły fanów. Takiej jego wersji potrzebujemy - dziś może nawet bardziej niż kiedykolwiek.
Źródło: Zdjęcie główne: Egmont
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat