Stellar Blade - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 26 kwietnia 2024O Stellar Blade jest już od jakiegoś czasu głośno. Czy nowy tytuł na wyłączność PS5 to coś więcej niż tylko seksowna bohaterka?
O Stellar Blade jest już od jakiegoś czasu głośno. Czy nowy tytuł na wyłączność PS5 to coś więcej niż tylko seksowna bohaterka?
Stellar Blade wzbudzało kontrowersje na długo przed premierą, przede wszystkim przez fakt, że główna bohaterka, bazowana na południowokoreańskiej modelce Shin Jae-eun, wyjątkowo przykuwa oko, a twórcy to z premedytacją wykorzystują. Stwierdzenie, że ta gra to jeden wielki fanserwis byłoby jednak bardzo krzywdzące, bo ilość włożonej pracy widoczna jest od razu - nie tylko jeśli chodzi o design protagonistki i grafikę. A poza tym, jeśli już mowa o jakiejkolwiek kontrowersji, to śmiało można powiedzieć o podwójnych standardach ze strony krzyczących, bo ta seksowna, półnaga bohaterka nie jest nawet najbardziej polaryzującym elementem tej produkcji.
A wszystko dlatego, że choć od początku twórcy mówią głośno o tym, że jedną z ich głównych inspiracji była manga Battle Angel Alita, co zresztą nietrudno dostrzec, patrząc na motyw podniebnego miasta dla elit, kosmicznej windy i postapokaliptycznego pustkowia, w które zamieniła się Ziemia, to bardzo szybko wychodzi na jaw jeszcze jedno źródło. Chodzi oczywiście o Biblię. Już w wersji demo widać było zapożyczenia jak choćby imiona pary głównych bohaterów (Eve i Adam), ale to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Bardzo szybko pojawia się także Lily, stanowiąca oczywiste nawiązanie do biblijnej Lilith (znanej także jako Lili, zależy od tłumaczenia), a główny hub i ostatnia ostoja ludzkości na Ziemi nie dość, że jest na wzgórzu, to jeszcze nosi nazwę Xion, co jest bezpośrednio związane z angielską nazwą Syjonu. Warto zaznaczyć, że mowa o wzgórzu wspomnianym w Biblii, nie zaś państwie w rozumieniu jednej z sekt judaizmu. Jedyne czego lingwistycznie i kulturowo nie udało mi się do końca rozgryźć to nazwa głównych przeciwników, Naytiba. Mam co prawda swoją teorię, łączącą się z prototypem Stellar Blade, znanym wtedy jeszcze pod nazwą Project EVE, ale zachowam ją dla siebie, bo jeśli jest trafna, to zdradza za dużo z fabuły.
Moim zdaniem nawiązania te są jednocześnie największą siłą gry i jej największą słabością. Siłą dlatego, że jeśli ktoś, niekoniecznie wierzący, interesuje się nieco tym tematem, odnajdzie naprawdę masę odniesień i motywów, które sprawią, że zakrzyknie "AHA! Skądś to znam!". Słabością zaś dlatego, że mam wrażenie, że można byłoby to jeszcze głębiej rozwinąć. Oczywiście wiadomo, że to są zaledwie motywy przewodnie, a gra nijak nie jest jakąś alegorią Pisma Świętego, ale pewien niedosyt pozostaje. Zresztą, nawet jeśli ktoś nie widzi tych licznych odniesień, to wciąż produkcja ta jest po prostu świetną grą sci-fi opowiadającą o katastrofalnej inwazji obcych i przeciągającej się wojnie o odbicie Ziemi. Ośmielę się wręcz stwierdzić, że nieznajomość pewnych niuansów może zmienić odczuwanie na lepsze, bo kilka zwrotów fabularnych (a jest ich całkiem sporo) będzie znacznie większym zaskoczeniem. Motywy biblijne, i jeszcze raz to podkreślę, BIBLIJNE A NIE RELIGILIJNE (gra traktuje Pismo Święte jako źródło kulturowe, całkowicie pomijając kwestie wiary), to tylko część całości. To przede wszystkim opowieść o tym, co oznacza człowieczeństwo. Zresztą nawet całkowicie ignorując fabułę i skupiając się jedynie na masakrowaniu obcych, Stellar Blade wciąż daje radę.
Rozgrywka jest naprawdę przyjemna. Mechanicznie Stellar Blade to widowiskowa gra akcji z elementami soulslike, choć zdecydowanie bliżej jej do Sekiro niż innych produkcji From Software. Warto przy tym zaznaczyć, że jest tu również łatwy poziom trudności, choć nadal jest on dość wymagający, a także szereg ułatwień, takich jak asysta z lekkim spowolnieniem czasu i podpowiedzią optymalnej formy obrony. A skoro już o tym mowa, to gra bazuje przede wszystkim na parowaniu i uniku (oba manewry posiadają swoje "perfekcyjne" wersje), z czego ten drugi dostaje z czasem jeszcze dwa inne warianty - teleportację za plecy, bądź odrzucenie przeciwnika. Co ciekawe jednak nie służą one wyłącznie do defensywy, bo ładują też dwa osobne paski energii umożliwiające na skorzystanie z aktywnych umiejętności. Te powiązane z odbijaniem ciosów dostępne są od początku, drugi rodzaj zaś odblokowujemy z czasem. Efektywne parowanie to też okazja do zbicia postawy przeciwnika i wyprowadzenia dewastującego ataku, co tylko jeszcze bardziej upodabnia mechanikę tej produkcji do opowieści o samotnym shinobi. Czasem jeszcze przyjdzie nam korzystać z broni palnej w postaci drona, ale jest to bardzo sytuacyjne narzędzie.
Miecz, dron i zdolności posłużą nam w walce z Naytibami, potworami nieznanego pochodzenia, które wzięły w swe posiadanie Ziemię. Starcia są szybkie, płynne i bardzo filmowe. Szkoda więc, że niestety zabrakło trochę różnorodności, jeśli chodzi o przeciwników. Choć każdy z nich, poczynając od najzwyklejszych trepów, a na najsilniejszych bossach kończąc, został świetnie zaprojektowany, to brak wśród nich większej różnorodności. Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć, jeśli chodzi o same starcia z bossami, może poza tym, że niektórzy potrafią napsuć krwi, ale to akurat nie wada w tego typu grach. Równie duże wyzwanie stanowią niektóre z zagadek wykorzystujących otoczenie. Nie posunąłbym się do nazwania tego sekcjami platformówkowymi, ale dużo im nie brakuje, choć wyzwanie polega zwykle nie tyle na zręczności, co na czytaniu terenu i wytyczeniu ścieżki.
Jeśli chodzi o oprawę, to nie ma co owijać w bawełnę, gra jest po prostu przepiękna. Zachwyca nie tylko poziom detali, ale i różnorodność świata. Są tu zniszczone miasta, smagane burzami piaskowymi odludzia, ale i sterylne laboratoria. Zarówno design postaci, jak i otoczenia nie pozostawia za wiele do życzenia. A do tego wszystko chodzi zwyczajnie bardzo płynnie i przyjemnie. Tak samo świetnie wypada muzyka. Mamy tu do czynienia z mieszanką K-popu i muzyki opisowej, a utworu z obu tych stron medalu są dla ucha bardzo przyjemne, nawet dla mnie, kogoś, kto zwykle słucha jednak cięższych nut. Na uwagę zasługują też świetni angielskojęzyczni aktorzy głosowy, co nie jest normą w grach pochodzących z Azji.
Podsumowując, Stellar Blade to świetna gra akcji z bardzo miłą dla oka oprawą graficzną, intrygującą fabułą i wartką akcją. Przyznam szczerze, że z początku martwiłem się, że gra będzie bazować przede wszystkim na walorach głównej bohaterki, a reszta aspektów zejdzie na drugi plan, ale z przyjemnością mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że tak nie jest. Jest to naprawdę świetna produkcja, potencjalnie zapowiedź większej franczyzy. Czy jest to tytuł rewolucyjny? Gra roku? Nie, to po prostu świetna produkcja i ogromne, pozytywne zaskoczenie. Dawno nie spotkałem produkcji tak równej w każdym aspekcie.
PLUSY:
+ przepiękny i ciekawy świat;
+ świetna oprawa;
+ płynna i trzymająca w napięciu walka;
+ nietuzinkowe wykorzystanie motywów biblijnych;
+ klimat.
MINUSY:
- nieco za mało zróżnicowani wrogowie;
- wykorzystanie pewnych motywów pozostawia niedosyt.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat