Straight Outta Compton: Laurka ludzi ulicy – recenzja DVD
Data premiery w Polsce: 4 września 2015Straight Outta Compton jest naprawdę dobrym filmem, w którym aktorzy dają z siebie wszystko, emocje są wielkie, a muzycznie wszystko gra jak trzeba. Ma on jednak sporą wadę wpływającą negatywnie na całokształt.
Straight Outta Compton jest naprawdę dobrym filmem, w którym aktorzy dają z siebie wszystko, emocje są wielkie, a muzycznie wszystko gra jak trzeba. Ma on jednak sporą wadę wpływającą negatywnie na całokształt.
Film biograficzny Straight Outta Compton opowiada o legendarnej hiphopowej grupie N.W.A., która miała ogromny wpływ na amerykańskie społeczeństwo, popkulturę i muzykę. Konstrukcja fabularna jest typowa dla gatunku, bez żadnych udziwnień, zaskoczeń czy emocjonujących zwrotów akcji. Wszystko rozgrywa się wedle ustalonego wzorca, który pozwala pokazać mniej więcej, jak wyglądały narodziny i upadek tytułowej grupy. Historia ta na pewno potrafi zaciekawić, bo jest opowiedziana emocjonująco i naprawdę interesująco. Nie można narzekać na nudę, przestojów jest niewiele, a niektóre momenty potrafią nawet wzruszyć.
Problem rodzi się w momencie, gdy przyjrzymy się temu, kogo historię tak naprawdę oglądamy. Ciągle mówi się, że jest to film o N.W.A. - i ogólnie jest to prawda. Kłopot w tym, że tak naprawdę bohaterami są Dr. Dre, Ice Cube i Eazy E. Pozostali dwaj członkowie - MC Ren i DJ Yella - zostali zminimalizowani do roli statystów w tle. Mają niewiele czasu ekranowego i po filmie można odnieść wrażenie, że ich znaczenie w N.W.A. było minimalne, co nie jest prawdą. Praktycznie niczego się o nich nie dowiadujemy. Sytuacja ta ma miejsce prawdopodobnie z uwagi na to, że Dre i Ice Cube są producentami tego filmu i zależało im tak naprawdę na godnym oddaniu postaci Eazy'ego. W ten oto sposób powstała laurka dla tego tria, która co prawda pokazuje istotne aspekty ich karier, rozwoju i dojrzewania, ale pomija tematy poważniejsze, mniej chlubne w życiu raperów i praktycznie kompletnie nie porusza kwestii pozostałej dwójki. Ten wniosek wychodzi z samego filmu, bo widzimy ikony pozbawione wad, pasjonatów walczących przeciwko podziałom społecznym i nierównemu traktowaniu mniejszości rasowych oraz dążących do osiągnięcia sukcesu w muzyce. Nie widzimy tutaj zbyt wielu scen, w których członkowie N.W.A. są ludźmi z krwi kości, posiadającymi charakter, przywary i z którymi niektórzy na pewno mogą się identyfikować. Ten temat zostaje potraktowany powierzchownie, a właśnie stworzenie laurki jest największą wadą Straight Outta Compton.
F. Gary Gray to reżyser świetnie pracujący z aktorami. Straight Outta Compton doskonale pokazuje, jak potrafi on wyciągnąć z młodych, nieogranych osób pokłady talentu, który błyszczy na ekranie. Szczególnie wyróżnia się znakomity Corey Hawkins w roli Dr. Dre - pozwala uwierzyć w tę postać pomimo scenariuszowych wad i poczuć jakieś emocje. Świetnie sobie też radzi debiutant O'Shea Jackson Jr., który wciela się w swojego ojca, Ice Cube'a. Podobieństwo młodego Jacksona do Cube'a jest po prostu nieprawdopodobne. Do tego wszystkiego zagrał go tak przekonująco, że można uwierzyć w iluzję oglądania prawdziwego młodego Ice Cube'a. Dobrze też sprawuje się Jason Mitchell w roli Eazy'ego, choć z całego tria ma on najbardziej stereotypową rolę i często widzimy go w za bardzo schematycznych scenach.
W filmie imponuje muzyczna jakość, która została dopracowana w najmniejszym detalu, a dzięki ciągłej obecności na planie Dre i Ice Cube'a aktorzy są w pełni przekonujący w tym, co robią. Szczególnie wymagającą rolę miał Hawkins, który musiał pokazać, że potrafi brylować za dekami jak sam Dre. Cała ekipa wykonywała utwory na żywo na planie i efekt jest naprawdę nadzwyczajny. Można uwierzyć, że ta grupka to naprawdę N.W.A., a to już wielki sukces twórców.
Wydanie DVD oferuje trzy materiały dodatkowe o kulisach produkcji filmu. Jest tego łącznie ok. 20 minut. To raczej ogólne informacje, ale ciekawie przedstawione. Powinny one szczególnie zainteresować osoby, które chciałyby dowiedzieć się, jaka była wizja na film, jaką rolę odgrywali członkowie N.W.A. i ich rodziny podczas jego tworzenia oraz jak to wszystko w całość spajał reżyser. Wartościowe i interesujące materiały, które rzucają trochę światła. Jak na wydanie DVD (które przeważnie są bardzo okrojone) to jest satysfakcjonujące.
Straight Outta Compton to dobre, ale nie idealne kino. Nie jest to bynajmniej arcydzieło i klasyka gatunku, ale na pewno mamy do czynienia z ciekawą historią, emocjami i świetnym aktorstwem. Warto dać szansę - nawet pomimo skazy, o której pisałem w pierwszej części recenzji.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat