Suits – 01×11
Harvey i Mike w olbrzymich kłopotach, Louis triumfuje – niemożliwe, a jednak prawdziwe. Do tego sprawy miłosne i przeszłość bohaterów definiująca ich teraźniejszość i być może przyszłość. Taka mieszanka musiała wybuchnąć.
Harvey i Mike w olbrzymich kłopotach, Louis triumfuje – niemożliwe, a jednak prawdziwe. Do tego sprawy miłosne i przeszłość bohaterów definiująca ich teraźniejszość i być może przyszłość. Taka mieszanka musiała wybuchnąć.
Zasady tej gry są proste – wygrywaj albo giń. Czy aby na pewno? Trzeba przyznać, że twórcy bardzo elegancko poruszyli wątek trzymania się określonych reguł oraz konsekwencji jakie niesie ich przekroczenie lub złamanie. Całe 45 minut mogliśmy obserwować, która filozofia jest słuszna. Spectera – po trupach do celu, aby zwyciężyć czy Rossa – zwyciężamy, ale nie za wszelką cenę (mowa tu oczywiście o miejscu na uczucia i współczucie).
Sprawa doprowadzeniu do ugody pomiędzy dwoma siostrami w sumie byłaby banalna, gdyby nie to, że znowu mieli stanąć do wspólnej współpracy Litt i Spceter. Biorąc pod uwagę różnice dzielące obu panów zapowiadało się ciekawie. Jednak tym razem twórcy znowu weszli o poziom wyżej. Nie dość, że Harvey wyznaczył na swoje miejsce Mike'a to ponadto postawił go jako nagrodę w zakładzie. Istny majstersztyk. Młodziak miał motywację, żeby się wykazać, gdyż w razie przegranej ból porażki byłby podwójny. Miło było obserwować ten jakże niecodzienny pojedynek.
[image-browser playlist="608428" suggest=""]©2011 NBC Uniwersal, Inc.
Wiadomo było, że Louis złamie zasady mimo, że sam je ustalił. Jednak widzieć jak obydwaj starają się być krok przed sobą niezależnie od podjętych środków to już zupełnie inna bajka. Również w bardzo sprytny sposób wrócił wątek nie poradności Mike'a, a raczej jego niefrasobliwości, czy może nawet głupoty. Aż dziw, że po takim czasie popełnia nadal wręcz dziecinne błędy, mimo że ma już jakieś doświadczenie. Kwintesencją jednak całego pojedynku było podpisanie dokumentów i rozmowa trójki bohaterów. Sytuacja zmieniała się dosłownie z sekundy na sekundę. Moment, w którym Louis ściera wręcz z twarzy Rossa uśmiech zwycięstwa – to po prostu trzeba ujrzeć oraz oczywiście jego finałową konkluzję nieszablonowej rozmowy.
Harvey mimo, że nie prowadził sprawy, nie pozostawał tłem dla wydarzeń. Wręcz przeciwnie – był ich genialnym uzupełnieniem. Nikt chyba się nie spodziewał, że wielki prawnik Specter może być tak uczuciowy i tak przeżywać swoje problemy. Gabriel Macht swoją grą aktorską olśniewa. Potrafi zagrać nieugiętego prawnika, jak i uczuciowego faceta (o czym niektórzy wiedzą z filmów z jego udziałem). Dzięki temu, że bohatera dopadła przeszłość, jego postać mogła się rozwinąć i pokazać nam nową twarz. Dotąd nieznaną i skrzętnie skrywaną. Po raz kolejny widzimy jak korzysta z rad młodszego Mike'a i obecnie nie jest to już zaskoczeniem. Mimo, że wydaję się, że bohater wybrnął z jednego problemu to wpadł nieoczekiwanie w drugi. Jak sobie z nim poradzi, tego jeszcze nie wiemy. Liczy się jednak to, że pokazał, że nie jest dla niego najważniejsze wygrywanie, ale również ważni są ludzie. Ale to chyba mogliśmy już zaobserwować w relacjach z podwładnym. Jednakże brawa dla twórców, którzy potrafią swobodnie przechodzić z jednego wątku w drugi dzięki czemu cała fabuła nie traci spójności. Łączą je i dzielą, a robią to w bardzo intuicyjny sposób.
[image-browser playlist="608429" suggest=""]©2011 NBC Uniwersal, Inc.
I jeszcze na dodatek potrafią wpleść w 45 minut trzecią historię, a w sumie jej kontynuację - wątek trójkąta miłosnego, bo o nim mowa. Mimo że to były praktycznie 3-4 sceny to czas jaki został temu poświęcony został wykorzystany co do sekundy. Jak w szwajcarskim zegarku obserwujemy punkty kluczowe. Poranek Rossa z Jenny, czyli wszystko w miarę w porządku. Później rozmowa z Rachel, nic nie wnosi, ale ukazuje zażyłość pomiędzy bohaterami jak i chemię zachodząco chyba nie tylko w serialu. Punkt kulminacyjny nr 1, czyli tzw. podwójna randka i ostra wymiana zdań pomiędzy jedną z par. Spodziewaliśmy się tego, ale chyba nie aż tak szybko. No i wreszcie wielki finał, czyli Mike wybiera. Jego rozmowa z Rachel to uczta dla uszu ze względu na dialogi oraz dla oka ze względu na grę aktorów. Nie dość, że Meghan Markle wygląda zjawiskowo to do tego jeszcze jak potrafi się poruszać. W otoczeniu od razu podnosi się temperatura. I chyba nie tylko na ekranie. Myślę, że Zane jeszcze nie pokazała nam wszystkich swoich atutów. A to dobrze rokuje na przyszłość.
"Rules of the Game" był kolejnym nieco poważniejszym odcinkiem. Genialna gra aktorów, trochę zabawy oraz wciąż nowe, ciekawe historie. Również showrunnerzy postanowili ponownie troszkę skomplikować i tak bardzo dobrą fabułę. Rozwinęli wątki, zamknęli inne, a jeszcze inne, nowe otworzyli oraz zostawili mini cliffhangery. A one bez wątpienia zaostrzyły nam apetyty na finał sezonu, który już za tydzień.
Ocena: 9/10
Źródło: fot. ©2011 NBC Uniwersal, Inc.
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat