Sunny: sezon 1, odcinek 1-2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 10 lipca 2024Czy mieszanka kryminału, dramatu i komedii z robotem w roli głównej może wypalić? Oceniam pierwsze odcinki serialu Sunny.
Czy mieszanka kryminału, dramatu i komedii z robotem w roli głównej może wypalić? Oceniam pierwsze odcinki serialu Sunny.
Produkcje Apple TV+ z reguły nie schodzą poniżej pewnego, solidnego poziomu. W zeszłą środę zadebiutował nowy serial wyprodukowany dla platformy przez znane studio A24, czyli Sunny. Twórczynią, showrunnerką oraz scenarzystką Sunny jest Katie Robbins. Za kamerą stanęła Lucy Tcherniak, która wcześniej pracowała nad The End of the F***ing World dla Netflixa. Całość z kolei bazuje na książce Colina O'Sullivana i opowiada o Suzie, która po katastrofie lotniczej nie może się pogodzić ze zniknięciem swojego męża oraz syna. Jak to zwykle bywa - nic nie jest takie proste.
Pierwsza scena odcinka już nakreśla, o czym ten będzie opowiadać. Nie do końca spodobał mi się ten zabieg, ponieważ uważam, że tajemnica wokół robotów, które stały się codziennością w tym świecie, mogłaby być dłużej ukryta. Oczywiście Lucy Tcherniak nadal ma wiele odcinków w rękawie, które mogą wszystkie przewidywania wywrócić do góry nogami i wtedy ta obiekcja nie będzie już aktualna, ale na ten moment żałuję, że taka scena pojawiła się już na samym początku.
Poza tym intryga jest nakreślona w ciekawy sposób. W niedalekiej przyszłości w Kioto roboty to już codzienność. Nie są na tak zaawansowanym poziomie jak na przykład te z Ja, robot, a raczej bliższe rzeczywistości i temu, jak faktycznie w przyszłości mogą w naszym świecie wyglądać mechaniczni pomocnicy. Tytułowa Sunny to właśnie jeden z domobotów, która została zaprogramowana, by realizować wszystkie potrzeby Suzie. Ona z kolei to kobieta, która przeprowadziła się do Kioto już jakiś czas temu, a w wyniku niedawnej katastrofy lotniczej straciła męża oraz syna. A przynajmniej tak jej się wydaje. Dość szybko okazuje się, że nie jest to wcale tak oczywiste, a wątpliwości nie pozwalają jej spać. Zamiast tego woli działać i dotrzeć po nitce do kłębka, aby odkryć prawdę na temat swojego męża, który mógł mieć więcej sekretów niż podejrzewała.
Dwa pierwsze odcinki stanowią dobre wprowadzenie do fabuły, choć skupiają się na przedstawieniu postaci. Suzie, w którą wciela się Rashida Jones, to twarda, samotna kobieta o ciętym języku, chwilami bezczelna. Po tym opisie można by się zniechęcić, ale aktorka ma w sobie takie pokłady charyzmy, że jej kolejne pyskówki ogląda się ze sporą frajdą. Rashida Jones fantastycznie radzi sobie w tej roli i wnosi do niej wiele tragizmu, ale i komedii. To drugie nie działałoby jednak bez tytułowej Sunny. To domobot zaprogramowany przez jej męża i podarowany kobiecie po jego śmierci przez firmę, który ma idealnie pasować do jej potrzeb. Joanna Sotomura, która użycza tej postaci głosu ma w sobie wiele uroku. Sunny nie jest też typowym, sztucznym i pozbawionym emocji robotem, które można znać z innych podobnych produkcji. To pełna "życia" postać, która wnosi do produkcji wiele humoru, głównie z powodu swojej naiwności i przesadnej chęci niesienia pomocy Suzie. Początek ich relacji przypominał mi pierwszą godzinę z filmu A.I. Sztuczna inteligencja Stevena Spielberga, ale z podkręconym licznikiem przekleństw na minutę. Suzie i Sunny tworzą świetny ekranowy duet, który podczas licznych sprzeczek i kłótni bardzo dobrze się od siebie odbija. Czeka ich jednak długa droga, by poczuć się komfortowo ze sobą i skutecznie współpracować, choć już teraz są tego przebłyski. Jednocześnie widać, że im obu zależy w pewien sposób na sobie. Być może wynika to z programowania Sunny, a może i nie. Ta relacja ma ogromny potencjał i z pewnością będzie centralnym punktem tej opowieści.
Uroczo wypada też relacja Suzie ze swoim mężem, Masą Sakamoto. W ciągu tych dwóch odcinków oboje poznamy lepiej w retrospekcjach, które przybliżają kulisy ich poznania. Hidetoshi Nishijima wypada w tej roli bardzo sympatycznie, choć da się też wyczuć, że kryje się za nim więcej niż widać tylko gołym okiem. Bardzo dobrze wypada w duecie z Rashidą Jones, a ich relacja i uczucie staje się dzięki temu wiarygodne i prawdziwe. Odczuwa się smutek, że te postaci zostały rozdzielone przez los, ponieważ jest między nimi świetna chemia.
Sama opowieść rozwija się na razie powoli, nigdzie się twórczyni serialu nie spieszy. Doceniam to, bo daje to więcej czasu postaciom. Poza wadliwą pierwszą sceną, która zdradza w mojej opinii zbyt wiele, wszystko inne jest na dobrym poziomie. Z kolei zakończenie 2. odcinka wskazuje, że intryga jest głębsza. Nie było to może wielkie zaskoczenie, ale to z pewnością dobry punkt wyjściowy dla kontynuowania tej historii. Jest w niej też wiele ciekawych wątków, na których rozwinięcie w przyszłości liczę. Szczególnie w kwestii przewodnika, który to podobno jest w stanie zmieniać programowanie i zachowanie robotów. To brzmi jak coś, co będzie miało znacznie w przyszłości. Serial buduje tajemnice wokół siebie w ciekawy sposób. Nie rozwija ich od razu, a jedynie zapowiada potencjalne możliwości, a tych jest całkiem sporo.
Realizacyjnie serial stoi na dobrym, stabilnym poziomie. Produkcje Apple TV+ rzadko kiedy wyglądają brzydko lub tanio. Zdjęcia są ładne, choć nieszczególnie rewolucyjne. W ucho wpada muzyka, która potrafi dobrze podbić emocje w poszczególnych scenach. Serial nie sili się na przesadny dramatyzm, ale nie jest też komedią. To dobre połączenie obu tych gatunków, które pozwala zbudować napięcie, ale też rozładować je w jednej chwili, w czym pomaga właśnie muzyka. Chcę też pochwalić wykonanie Sunny - wygląda bardzo prawdziwie i aż chciałoby się mieć ją w domu. Design jest realistyczny, dzięki czemu od razu można lepiej poczuć świat przedstawiony. Duża w tym zasługa emocji, które przejawia ta postać na małym ekraniku służącym za jej twarz. Pozwala to na wiele zabawnych sytuacji, szczególnie podczas rozmów z Suzie. Na przykład to, że włączenie odpowiedniego programu wprawia Sunny w stan, który przypomina upojenie alkoholowe. Generalnie widać, że za robotem stoi więcej niż się wydaje, bo jej emocjonalność jest na wysokim poziomie. Bardziej przypomina z zachowania człowieka niż maszynę. Jest w niej całe mnóstwo charakteru.
Sunny to kolejna spod baneru Apple TV+, która oferuje stabilny, dobry poziom. Nie jest może rewolucyjna w swoim gatunku, ale dzięki miszmaszowi dramatu i komedii wyróżnia się na tle wielu innych. W inny sposób podchodzi do motywu robotów przyszłości i tego, do czego będą one zdolne. W trakcie dwóch pierwszych odcinków postawiono na nakreślenie relacji między postaciami i samo ich wprowadzenie, co uważam za plus. Realizacyjnie serial nie odstaje od pozostałych produkcji, które proponowało nam jabłko w przeszłości. Drzemie w tej produkcji potencjał na bycie czymś ciekawym.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat