Supergirl: sezon 2, odcinek 15 – recenzja
Data premiery w Polsce: 19 listopada 2024Serial Supergirl odzyskuje formę, po raz pierwszy od dawna racząc widzów naprawdę sprawnie poprowadzoną narracją. Sęk w tym, że twórcy zdecydowali się również na wątpliwej jakości odwołania do problemów współczesnego społeczeństwa amerykańskiego.
Serial Supergirl odzyskuje formę, po raz pierwszy od dawna racząc widzów naprawdę sprawnie poprowadzoną narracją. Sęk w tym, że twórcy zdecydowali się również na wątpliwej jakości odwołania do problemów współczesnego społeczeństwa amerykańskiego.
W świecie Supergirl same cuda i dziwy. Odcinek Exodus prezentuje się nienagannie pod względem konstrukcji fabularnej. Twórcy po raz pierwszy od dawna zabierają nas w linearną podróż z punktu A do punktu B historii, dzięki czemu po drodze zdarza im się eksperymentować z natężeniem akcji i zaserwowanymi w mikroskali woltami fabularnymi. Pomaga w tym przede wszystkim skupienie się na wątku Projektu Cadmus – serial zyskuje w tych miejscach, w których scenarzyści nie muszą się głowić nad przygotowaniem dla widzów kolejnego, cotygodniowego zapychacza narracyjnego. Co więcej, ostatnia odsłona serii zostaje uzupełniona o intrygującą scenę finałową, która może nam pokazywać, że odpowiedzialni za serię faktycznie mogą posiadać jeszcze jakieś asy w rękawie. Problem polega jednak na tym, że sprawnie poprowadzony na niwie fabularnej odcinek zawiera w sobie wątpliwej jakości odwołania do współczesnej rzeczywistości amerykańskiego społeczeństwa.
Exodus rozpoczyna się od sekwencji ukazującej porwanie rodziny Bogu ducha winnych kosmitów. Cadmus ma już w posiadaniu cały rejestr przybyszów z Kosmosu, więc ta zakrojona na szeroką skalę łapanka, jak się dowiemy, ma prowadzić do pozbycia się problematycznych i w dodatku międzygalaktycznych imigrantów. Rozwiązania są dwa: albo eksterminacja, za którą opowiada się Lillian Luthor, albo wystrzelenie obcych na statku kosmicznym hen daleko, na co nalega Jeremiah Danvers. Supergirl i DEO dwoją się i troją, by zapobiec nadchodzącej tragedii. Na drugim biegunie tej walki pojawia się wątek Kary, która chce przekonać Snappera Carra, że artykuł o niecnym i szpetnym planie Cadmus będzie jak znalazł w tym niespokojnym okresie. Jak już jednak doskonale wiemy ze spraw Wikileaks czy Edwarda Snowdena, żaden whistleblower nie ma dziś lekko. Ostatecznie więc naiwna dziennikarka będzie musiała uciec się do opublikowania tekstu w blogosferze, co nie tylko pozbawi ją pracy, ale jeszcze – jak sama przyzna – zdeformuje obraz tego, kim naprawdę jest.
Najmocniejszą stroną odcinka okazuje się więc sprawnie rozpisana i zaserwowana nam narracja. Twórcy redukują posiłkowanie się nachalnymi ornamentami w postaci spazmatycznych dyskusji o życiowych powinnościach i uświadamiania odbiorców w przekonaniu, że bohaterowie wciąż na nowo wchodzą do miłosnego Eldorado – oczywiście to nadal minimalizacja, a pozostałości koszmarków fabularnych z poprzednich odsłon serii nieustannie wybrzmiewają w tle, choć w znacznie mniejszej niż dotychczas skali. Wątek Projektu Cadmus wciąga z kolei tym bardziej, im częściej kontrapunktem dla niego staje się debata o istocie medialnej czwartej władzy na linii Kara – Snapper Carr. Jest też wreszcie coś przejmującego i zarazem niepokojącego w scenie, w której Supergirl ostatkiem sił spowalnia rozpędzony statek z kosmicznymi imigrantami. Nie da się ukryć, że ród Elów po wejściu na orbitę miewa ostatnimi czasy ogromne problemy, by przywołać tylko przypadek Supermana z filmu Batman v Superman: Dawn of Justice . W tym fabularnym szaleństwie i bezgranicznym poświęceniu jest jednak metoda – Dziewczyna ze Stali prezentuje się wiarygodnie tam, gdzie rzeczywiście musi zmagać się z siłami, które nawet dla niej mogą okazać się zabójcze.
Z drugiej jednak strony emblematyczny w tym samym aspekcie staje się przypadek Hanka. Gwoli przypomnienia: Marsjański Łowca Ludzi to jeden z najpotężniejszych telepatów, jakich kiedykolwiek widziało uniwersum DC. Jego serialowa wersja praktycznie co tydzień musi nas informować, że jakiś więzień czy inny gość DEO ma umysł dla niego niedostępny, ponieważ Cadmus go przed nim „zablokował”. Nie ma więc przypadku w tym, że solidnie podirytowany J’onn J’onzz użyje swoich sztuczek na wciąż wierzącej w niewinność ojca Alex. Przybrana siostra Kary z niejasnych przyczyn staje się ostatnimi czasy pierwszorzędną gwiazdą serialu – niewprawiony widz może mieć problem z określeniem tego, kto faktycznie jest tytułową bohaterką produkcji. Zaskakuje to tym bardziej, że Chyler Leigh w tej roli prezentuje się najczęściej fatalnie, ewentualnie przyzwyczajając nas do swojego, bądź co bądź przeciętnego, poziomu gry aktorskiej.
Największym mankamentem w Exodus jest jednak to, co na ekranie tylko delikatnie zasugerowano – metafora problemów imigrantów w amerykańskim społeczeństwie. Nie zrozumcie mnie źle: nie mam nic przeciwko inteligentnie wplecionym w fabułę odwołaniom do wszelkich bolączek dzisiejszego świata. Będę jednak protestował wszędzie tam, gdzie tego typu zabiegi serwowane są widzom za pomocą łopaty czy innego młotka. Zwróćcie więc uwagę, że z ekranu padają słowa o kosmitach umieszczonych wbrew swej woli na statku, o przymusie, o tym, że mają tu oni swoje rodziny i koniec końców przebywają na Ziemi legalnie. Jest też Snapper Carr, który mówi o manipulacjach medialnych i umieszczeniu faszystów w Białym Domu. Jeśli wierzyć zapewnieniom producenta, Andrew Kreisberg, scenariusz tego odcinka powstawał w pierwszym tygodniu po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich USA – w serialowej historii uosobieniem jego dyskusyjnych planów staje się więc Lillian Luthor, i to jeszcze na zasadzie: „a przecież mogła zabić”. Zaskakuje to, że twórcy produkcji ledwie dwa tygodnie po indoktrynacji uczuciowej decydują się bez żadnej refleksji zanurzać fabułę w propagandzie politycznej.
Na szczęście dla fanów serii jest jednak nadzieja – mam na myśli finałową sekwencję, w której pojawiają się Teri Hatcher i Kevin Sorbo. Najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z królem i królową planety Daxam, którzy przybyli po swojego niesfornego syna, Mon-Ela (przynajmniej taka sugestia pojawia w zapowiedziach kolejnego odcinka). Cieszy fakt, że twórcy na tym etapie sezonu wciąż posiadają w zanadrzu wątek, który może stanowić nowe otwarcie dla całej zasadniczej osi fabularnej obecnej odsłony serii. Miejmy nadzieję, że odpowiedzialni za produkcję wyciągną lekcję z koszmarków i głupstewek, którymi raczyli nas przecież nie tak dawno, i zdecydują się – jak wcześniej zapowiadali – na „postawienie świata Supergirl na głowie”, cokolwiek to oznacza.
Źródło: Zdjęcie główne: Dean Buscher/The CW
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat