Supernova - recenzja filmu [44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni]
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2019Supernova to debiut reżysera Bartosza Kruhlika, który opowiada o kilku godzinach z życia wiejskiej społeczności i trzech bohaterach. Jedno tragiczne zdarzenie zmieni ich życie.
Supernova to debiut reżysera Bartosza Kruhlika, który opowiada o kilku godzinach z życia wiejskiej społeczności i trzech bohaterach. Jedno tragiczne zdarzenie zmieni ich życie.
Supernova to film opowiadający pozornie oczywistą historię. Oto na drodze przy pobliskiej wsi dochodzi do tragicznego wypadku. Ofiarami są matka i dwójka dzieci, a winowajcą kierowca rządowego samochodu. To stanowi punkt wyjścia do rozwoju oczekiwanego chaosu zgodnie z tym, co możemy sobie wyobrazić: chęć linczu, dramaty bliskich, blokady służb (bo rządowe auto) i trudna praca służb ratowniczych. Może wydawać się to zwyczajne i wręcz nudne, ale dostajemy coś wręcz przeciwnego.
Najciekawsze jest to, że choć domyślamy się, jak każdy zachowa się w takiej sytuacji i że będzie chciano dokonać samosądu, przestaje to mieć znaczenie. Wszystko za sprawą fenomenalnej pracy reżysera, który buduje napięcie jak w dobrym thrillerze. Trzyma przez cały film aż do kulminacji, gdzie teoretycznie może wydarzyć się wszystko, ale jesteśmy ciągle angażowani i zaciekawiani dalszym rozwojem wypadków. To staje się ciekawą mieszanką gatunkową, która choć na pierwszym planie opowiada o ludzkich tragediach, działa dobrze jako thriller z domieszką kryminału. Pod tym względem Supernova pozytywnie zaskakuje.
Tak naprawdę to jest spektakl trzech aktorów - Marka Brauna, Marcina Hycnara i Marcina Zarzecznego. To oni stanowią fundament historii i są jej emocjonalnym centrum. Reżyser świetnie śledzi ich okiem kamery, zwracając uwagę na wszelkie niuanse, a ekspresja panów daje o sobie znać. Nie jest przesadzona z uwagi na tragiczne okoliczności, a często to właśnie ona potrafi poruszyć emocje widzów. Pokazać coś nieoczekiwanego - jak różne wybuchy i zdarzenia stają się wiarygodne, ciekawe i ważne. Dają do zrozumienia, że oglądamy coś prawdziwego i na swój sposób przejmującego.
Często jest tak, że najważniejsza w filmie jest puenta, czyli zakończenie. Supernova ma tu problem, bo choć przez cały czas trzyma w napięciu, to kulminacja mija i puenta się rozmywa... Brakuje mocnego akcentu na koniec, który by postawił kropkę nad i. Pozwolił zrozumieć , a przede wszystkim poczuć, do czego to wszystko dążyło. A tego zabrakło, ponieważ dostajemy pseudonaukowy bełkot, który nie ma emocjonalnego i znaczeniowego wydźwięku. Marnuje potencjał budowanej przez cały film historii i staje się skazą na całkiem niezłym filmie.
Supernovamoże nie pobije komercyjnych rekordów, ale jest kinem wartym zainteresowania. Poruszające ukazanie oblicza tragedii i sprawny oraz pełny napięcia sposób opowiadania historii dają seans, na którym nie sposób się nudzić. Pozwalają przyjrzeć się różnym obliczom człowieczeństwa w sytuacji ekstremalnej i zastanowić się nad złem tego świata. Nic tu jednak nie jest czarne czy białe, ma to wszystko drugie dno. Tym bardziej szkoda, że samo zakończenie pozostawia trochę niesmak.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat