Swatamy swoich szefów – recenzja filmu
Swatamy swoich szefów to nowa komedia, za której produkcję odpowiada Netflix. Streamingowy gigant daje nam przyjemną rozrywkę dla każdego widza. Oceniam.
Swatamy swoich szefów to nowa komedia, za której produkcję odpowiada Netflix. Streamingowy gigant daje nam przyjemną rozrywkę dla każdego widza. Oceniam.
Charlie i Harper to młodzi i zdolni ludzie mieszkający w Nowym Jorku. Obydwoje są asystentami bardzo wpływowych osób. Harper pracuje dla Kirsten, jednej z najlepszych reporterek sportowych, natomiast Charlie zaharowuje się dla rekina branży finansowej, Ricka. Aby osiągnąć sukces, nasi bohaterowie muszą znosić napady szału swoich szefów, spełniać ich każde, nawet najbardziej absurdalne prośby i stawiać życie zawodowe nad prywatnym. Pewnego dnia nasze dwie szare eminencje postanawiają wdrożyć plan, który sprawi, że będzie żyło im się lepiej. Założenie jest proste - sprawić, aby szefowie się w sobie zakochali.
Produkcja Netflixa nie stara się być kamieniem milowym, który odmieni dziedzinę komedii, oferując nam pokłady oryginalnego humoru. I w tej prostocie znajduje się ogromna siła filmu w reżyserii Claire Scanlon. Twórczyni czuje komedię każdym porem swojej skóry, co doskonale widać po jej wcześniejszych dokonaniach za kamerą w takich serialach jak Black-ish czy Modern Family. Tym samym udowadnia, że aby zrobić dobrą produkcję z tego gatunku, nie trzeba się silić na żonglerkę żartami, którymi ostrzeliwuje się widza jak serią z karabinu maszynowego. Wystarczy ciekawy pomysł na fabułę i dobre wyczucie smaku, aby powstało coś, co chętnie można obejrzeć w weekendowy wieczór z rodziną i przyjaciółmi. I takim filmem jest właśnie Set It Up. Jego lekkość naprawdę bije z ekranu i sprawia, że niecałe dwie godziny seansu mijają w mgnieniu oka. Reżyserka bardzo sprawnie prowadzi swoich aktorów i buduje spójną, prostą, ale przy tym bardzo wciągającą historię, którą ogląda się z wielką przyjemnością.
Wielka zasługa tego, że film ogląda się dobrze i bez żadnych większych zgrzytów tkwi w poziomie żartów, które usłyszymy w tej produkcji. Nie dostaniemy tutaj gagów związanych z wszelkimi możliwymi wydzielinami ciała czy bardzo wysilonych żartów, którymi raczy nas wiele komedii w ostatnim czasie. Natomiast dostajemy w tym wypadku niewymuszony, ale przede wszystkim humor potrafiący wywołać uśmiech nawet na najbardziej zasmuconej twarzy. Twórcy śmieją się między innymi z dziwnych relacji międzyludzkich i ogólnie przyjętych norm społecznych i wychodzi to im naprawdę dobrze. Jednak pod całym płaszczem złożonym z humoru można dostrzec interesujący przekaz o tym, że kochamy ludzi nie za ich zalety, ale pomimo ich wad. Takie słowa w jednej ze scen zawierają clou całej opowieści tkanej przez Scanlon. W dzisiejszym świecie, którego tempo tak naprawdę nie zawsze daje możliwość zagłębienia się w istotę relacji międzyludzkich, prawdziwą miarą człowieczeństwa wydaje się dostrzeganie u kogoś wyjątkowości przez pryzmat niedoskonałości danej osoby. Ten przekaz wybrzmiewa mocno z przyjemnym zastępem humoru.
Niezwykłą lekkość, o której wspomniałem można również dostrzec w kreacjach aktorskich. Zoey Deutch jest świetna w swojej roli nieco roztrzepanej, ale bardzo ambitnej Harper. Jej niezwykły urok w połączeniu z umiejętnością przekucia go na swoją ekranową postać sprawia, że naprawdę chce się oglądać tę aktorkę. Deutch emanuje pewnym luzem, ale przy okazji potrafi wznieść się na bardziej melancholijny poziom, gdy trzeba. Bardzo dobrze partneruje jej Glen Powell, który nieźle oddaje naturę swojej postaci, czyli ukrywającego się za ścianą złożoną z ironii zagubionego w tym świecie człowieka. Natomiast razem stanowią istną mieszankę wybuchową i doskonale uzupełniają się na ekranie. Na uwagę zasługują również Lucy Liu i Taye Diggs wcielający się w okropnych szefów naszych bohaterów. Po prostu obydwoje dobrze czują się w rolach apodyktycznych, nieco szalonych i przeświadczonych o swojej wyższości ludzi. Jednak przy Liu należy również zauważyć ten sentymentalny aspekt jej psychiki, który w odpowiednich momentach wyziera na powierzchnię, co przemawia za tym, że jej rola jest nieco lepsza od Diggsa.
Swatamy swoich szefów to bardzo przyjemna, lekka, pełna niewymuszonego humoru komedia, która jest idealnym wyborem na popołudniowy seans z przyjaciółmi. Ja doskonale się bawiłem oglądając ten film pomiędzy kolejnymi mundialowymi meczami. Polecam.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat