Syn Szawła: Odkupienie win – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 stycznia 2016Jedną z najbardziej oczekiwanych premier na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty z pewnością był nagrodzony Grand Prix festiwalu w Cannes Syn Szawła, czyli debiut węgierskiego reżysera László Nemesa.
Jedną z najbardziej oczekiwanych premier na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty z pewnością był nagrodzony Grand Prix festiwalu w Cannes Syn Szawła, czyli debiut węgierskiego reżysera László Nemesa.
Na temat Holocaustu powstało już tak wiele filmów, że powoli wątpi się w to, że da się w tym temacie powiedzieć jeszcze coś nowego. Saul fia udowodnił, że nadal jest to możliwe. Oś fabularna filmu Węgra skupia się wokół Szawła, jednego z więźniów obozu Auschwitz-Birkenau, który należy do Sonderkommando, czyli specjalnego oddziału zajmującego się sprawną organizacją procesu zagazowywania ludzi. Jego członkowie byli zmuszeni brać pośredni udział w mordowaniu swoich współwięźniów. Kiedy w jednym z nich Szaweł rozpoznaje syna, desperacko pragnie uchronić go przez spaleniem w krematorium i zapewnić mu prawdziwy pogrzeb.
Film Nemesa robi wrażenie przede wszystkim pod względem realizacyjnym. Kamera prowadzona jest zza pleców bohatera, więc na wszystkie wydarzenia patrzymy jego oczami, reszta pozostaje w tle. Daje to niesamowite wrażenie bliskości i bezpośredniego kontaktu, nie ma gdzie odwrócić wzroku. Ciasne kadry wzbudzają uczucie klaustrofobii, co dodatkowo jest potęgowane przez sprawne operowanie światłem i ruchem. To wszystko tworzy razem bardzo naturalistyczny obraz obozu i jego piekła. Uzyskany efekt jest piorunujący – widz ma wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w ekranowych wydarzeniach.
Dzięki takiemu wyjątkowemu sposobowi realizacji Saul fia to film bardzo mocny i bezkompromisowy, który z pewnością wzbudzi kontrowersje. Można zadać sobie pytanie – czy ktokolwiek ma prawo pokazywać Holocaust w taki sposób? Czy to nie jest przesunięcie granicy i brak szacunku? Wydaje się jednak, że kino jest od tego, by łamać kolejne tabu i przecierać szlaki. Nie da się też ukryć, że techniczna strona filmu Nemesa jest jego największą siłą. Sprawia, że seans Saul fia jest intensywnym doznaniem, przerażającym i przytłaczającym przeżyciem.
Oszczędność widać w każdym ujęciu i tyczy się ona także gry aktorskiej, która jest tu zupełnie naturalna, niewymuszona, bardzo surowa. To jednak znów należy zaliczyć na poczet zalet filmu - maksymalny naturalizm w mimice, spojrzeniu, grymasie doskonale pasuje do obranej stylistyki. Świeżością zachwyca też sam pomysł na fabułę, który reżyser doskonale rozwinął i konsekwentnie prowadził aż do zakończenia, które w moim odczuciu przyszło jednak kilka chwil za późno. Dosłowność zamknięcia historii Szawła zmniejsza wcześniejszą metaforyczność i zastosowaną symbolikę.
Nie zmienia to jednak faktu, że Saul fia to film bardzo dobry, trudny, ale wart tego, by się nad nim pochylić. Pozostawia po sobie uczucie zmęczenia, jego oglądanie wymaga wysiłku, bo nie znajdziemy w nim ani jednego momentu, w którym można odetchnąć. Nemes nie chce, byśmy mieli taką szansę. On sam obrał najtrudniejszą z możliwych dróg i chce, byśmy za nim podążyli aż do samego końca, a my powinniśmy to zrobić. Więcej – musimy.
Za akredytacje na festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty dziękujemy kanałowi Ale kino+
Recenzja pierwotnie opublikowana 5 września 2015 roku.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat