Szczenięcy romans
Bitten nie zachwyciło w premierowym odcinku, ale pozostawała nadzieja, że jakoś się rozwinie. Twórcy jednak negatywnie zaskakują, zapewniając nam rozrywkę na jeszcze gorszym poziomie.
Bitten nie zachwyciło w premierowym odcinku, ale pozostawała nadzieja, że jakoś się rozwinie. Twórcy jednak negatywnie zaskakują, zapewniając nam rozrywkę na jeszcze gorszym poziomie.
Twórcy wykorzystują retrospekcje, aby przedstawić nam historię Eleny i jej rozłamu z rodziną. Wszystko robią w tak nieumiejętny sposób, że ani na chwilę nie udaje im się zaciekawić czy zbudować jakiejś interesującej opowieści, która mogłaby nas przyciągnąć do tego serialu na dłużej. Postać i jej zachowanie to jedna wielka sztampa, którą widzieliśmy już wielokrotnie. Scenarzyści w amatorski sposób próbują ukazać historię o akceptowaniu wewnętrznego "ja" - zero świeżości, emocji i zaskoczeń.
Najgorzej jednak wypadają relacje Eleny z rodziną. Wprowadzenie tutaj mdłego wątku romantycznego ostatecznie grzebie ten serial w bagnie przeciętności. Postać wilkołaka, z którym była, a którego teraz nienawidzi, jest skrajnie nijaka i sztuczna. Te jego ciągłe złowieszcze spojrzenia momentami wyglądają wręcz komicznie, więc odnoszę wrażenie, że aktora zatrudniono tylko przez wzgląd na jego wygląd bez koszulki. Wszystko idzie jak po sznurku - czuć, że Elena go pożąda, choć nadal celebruje sztukę focha. Koniec końców będą razem, bo tak być musi. O pozostałych bohaterach w drugim odcinku nie mogę powiedzieć nic dobrego. Są to postacie okrutnie papierowe i nudne; żadna nie jest w stanie wykrzesać z siebie minimum czegokolwiek, co by mogło zainteresować.
[video-browser playlist="635098" suggest=""]
Wielkim problemem Bitten jest brak jakiegoś większego sensu w fabule. Ściganie wilkołaczego kundla jest zbyt płytkim wątkiem, by mógł on napędzać cały sezon. Na razie nie dostajemy nawet żadnej tajemnicy, która sugerowałaby, że drzemie w tym potencjał na cokolwiek więcej. Brak jakiejkolwiek akcji, emocji i wrażeń sprawia, że Bitten ogląda się ze sporym trudem.
Od seriali telewizyjnych nie oczekujemy bardzo dopracowanego CGI, ale to, co prezentuje Bitten, zakrawa o przesadę. Wilkołaki wyglądają jak pocieszne pieski, są zbyt ładne i za bardzo sympatyczne. Poziom efektów przypomina lata 90. i dwa słynne seriale o Herkulesie oraz Xenie. Czuć to zwłaszcza w scenach biegania wilkołaków. Tęsknię za człekokształtnymi kreaturami, które wyglądają imponująco i mogą budzić grozę.
Bitten po drugim odcinku to wciąż serial niebywale nieudany. Nie ma w sobie kompletnie nic na przynajmniej przyzwoitym poziomie. Nawet sympatyczna Laura Vondervoort nie ratuje tej opowieści, przy której Pamiętniki wampirów przypominają dojrzałą produkcję z kablówki.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat