Tacy jesteśmy: sezon 3, odcinek 6 – recenzja
Najnowszy odcinek Tacy jesteśmy, choć jak zwykle imponuje wysoką jakością, to niestety cierpi na brak wielkich emocji i zaskoczeń. W rezultacie powoli do serialu zaczyna się wkradać nuda.
Najnowszy odcinek Tacy jesteśmy, choć jak zwykle imponuje wysoką jakością, to niestety cierpi na brak wielkich emocji i zaskoczeń. W rezultacie powoli do serialu zaczyna się wkradać nuda.
This Is Us w trzecim sezonie nie prezentują się dobrze na tle poprzednich serii. Choć serialowi nie brakuje klimatu, ciepła i magii, to jednak odczuwalny jest spadek poziomu emocji. Poza tym też pod względem fabularnym nie proponuje widzom mocno angażujących w historię motywów czy wydarzeń. Żaden wątek nie wybija się ponad przeciętność, więc pozostaje nam cierpliwie śledzić poczynania bohaterów, którzy mierzą się z kolejnymi przeszkodami na swojej drodze. Tak jak Randall, który nie poddaje się w kampanii wyborczej i szuka kolejnych sposobów, aby znaleźć poparcie dla swojej kandydatury, jak choćby poprzez wykorzystanie sławy Kevina. Zdecydowanie za łatwo mu przyszło zyskanie głosów Koreańczyków, dzięki typowej dla tej postaci empatycznej przemowie. Ale przynajmniej miała ona szczery i przekonujący charakter, w której nie odczuwało się fałszu. A to jest najważniejsze, aby widzów nie znudzić tymi pięknymi słowami, które tak często padają z ust Randalla. Poza tym ten wątek ma jeszcze spory potencjał, aby go niebanalnie, zaskakująco rozwinąć.
W między czasie oglądamy również Beth, która przechodzi trudny okres w swoim życiu po stracie pracy, co odbija się na dzieciach. Zaskoczyła jej nerwowa reakcja, ponieważ ta postać zazwyczaj potrafi panować nad sobą nawet w ciężkich sytuacjach. Aż Deja zareagowała i w randallowym stylu podniosła ją na duchu, co ociepliło atmosferę. A propozycja, aby dołączyła do kampanii wyborczej męża, było wręcz naturalną koleją rzeczy, ale do bólu przewidywalną. Natomiast ważne, że ten wątek dobrze absorbuje uwagę, ponieważ to z Beth widzowie mogą się utożsamiać, z tego powodu, że jej problem jest najbardziej przyziemny i powszechny ze wszystkich bohaterów w tym serialu. Dobrze by było, aby twórcy nie zamknęli tego tematu, ponieważ jest warty dalszej eksploracji i może przynieść ciekawy obrót wydarzeń.
Szkoda, że historia Damonów rozwija się w dający się łatwo przewidzieć sposób. Nie zaskoczyły słowa Kate, że nie opuści męża i będzie go wspierać. Podobnie jak jej wyznanie, że tragedie ją wzmocniły, co wydaje się osądem nieco na wyrost. Pomijając to, że wątek nudzi, to jednak należy pamiętać, że depresja to choroba długotrwała w leczeniu. Ten stan Toby’ego nie powinien zbyt szybko minąć, ponieważ straciłoby to na wiarygodności i realizmie, o który tak zawsze walczą twórcy. Co nie zmienia faktu, że ta historia w obecnej chwili nie wywołuje zbyt dużych emocji. Miejmy nadzieję, że serial ma w zanadrzu kilka dobrych pomysłów fabularnych, aby podtrzymać zainteresowanie widzów.
Również w tym tygodniu retrospekcje w żaden sposób nie wzbogaciły odcinka. Jasne, że pobudki małego Randalla, aby skłamać ojcu, żeby go nauczył boksować, rozczulały jego dziecięcą perspektywą, ale to trochę za mało jak na ten serial. Nawet romantyczne sceny Jacka i Rebecci oraz ich wzajemne zrozumienie po prostu spowszedniały mimo, że chemia między aktorami wciąż imponuje. Natomiast sam wątek wydaje się nieco fillerowy, ponieważ niewiele wnosi do całości historii, poza utwierdzeniem widzów, że Pearson radził sobie z traumą wojenną między innymi poprzez boksowanie.
Z kolei Kevin nie potrafi odpuścić tematu Wietnamu i prawdy o pobycie tam jego ojca. Oczywiście dla widzów jest to jedna z największych tajemnic obecnie w serialu, jednak brak nowych informacji frustruje. Do tego wątek Kevina i Zoe jest nam zupełnie obojętny, ponieważ nic się w nim istotnego nie dzieje poza kwitnącą miłością. A przecież Beth ostrzegała głównego bohatera przed krewną, która często łamie męskie serca, co miało sprawić, że ten związek będzie miał swoje wzloty i upadki. Nic takiego nie miało jeszcze miejsca, co rozczarowuje.
Najnowszy odcinek Tacy jesteśmy można określić jako spokojny, brakuje mu większych emocji, które były tak charakterystyczne dla dwóch poprzednich serii. Zaczyna to być już normą tego sezonu, co niepokoi, ponieważ już żaden z wątków nie angażuje aż tak, aby niecierpliwie wyczekiwać dalszego ciągu. Historia Pearsonów wciąż ciekawi, ale serial musi powrócić do starych nawyków w zaskakiwaniu i wzruszaniu widzów, bo powoli wkrada się do niego nuda. Oby za tydzień było lepiej!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat