Teoria wielkiego podrywu: sezon 11, odcinek 10 – recenzja
Po zeszłotygodniowym objawieniu Teoria wielkiego podrywu wraca na stare tory, ale z małą iskierką nadziei. Humor znów opierał się w większości na oklepanych żartach, ale wątek przygotowany dla Raja rekompensuje nieco wady The Confidence Erosion.
Po zeszłotygodniowym objawieniu Teoria wielkiego podrywu wraca na stare tory, ale z małą iskierką nadziei. Humor znów opierał się w większości na oklepanych żartach, ale wątek przygotowany dla Raja rekompensuje nieco wady The Confidence Erosion.
Od paru lat scenarzyści The Big Bang Theory znęcają się nad Rajem, kreując go na największą ofermę życiową z całej paczki (pseudo)przyjaciół. To właściwie jedyna (poza Stuartem) postać w serialu, która zamiast iść do przodu i się rozwijać, cofała się. Nawet pomimo wyleczenia z mutyzmu selektywnego w życiu naukowca nie zaszły żadne pozytywne zmiany. Twórcy powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że obecnie to jedyny bohater z potencjałem na ciekawe przygody, a The Confidence Erosion może być pierwszym symptomem zmian w życiu bohatera.
Zatem Raj w końcu zaczyna brać się w garść, a jego pierwszą decyzją jest odcięcie się od Howarda. Uznanie Wolowitza za wszelkie zło, które spotkało Hindusa wydaje się zbyt dużym uproszczeniem fabularnym, ale można na to częściowo przymknąć oko, gdyż obecna sytuacja ma potencjał na rozwinięcie się w coś ciekawego i świeżego. Szczególnie widać to po końcówce, gdy Howard chce podejść do przyjaciela, lecz w ostatniej chwili się wycofuje, by nie przeszkadzać mu w rozmowie z fanką. Jako że dziewczyna z końca epizodu nie popisała się jakimiś wielkimi zdolnościami aktorskimi, wróżę, że nie zadomowi się w serialu na dłużej, ale za to można zadać sobie pytanie, czy w związku z takim przyjęciem Raja w nowej pracy nie zostanie on kobieciarzem? To na pewno byłby ciekawy pomysł, ale liczę w tym wypadku, że scenarzyści zaskoczą czymś oryginalniejszym. Wątek Hindusa jako całość oceniam w miarę pozytywnie, lecz wydaje się, iż pewne wydarzenia zadziały się za szybko. Zwłaszcza między rozmową z ojcem, a odsunięciem się od Howarda minęło za mało czasu. Nie było nawet czasu na przemyślenie swojego postępowania przez żadną z postaci.
W związku z opisywanym wątkiem pojawiają się również w tle Penny oraz Leonard, którzy właściwie robią to, co do tej pory – nudzą. Tak naprawdę rzucają nieśmiesznymi sucharami (komentarz blondynki o fryzurze Raja) albo cały czas zachowują się jak stare małżeństwo znudzone życiem (reakcja męża na komplement żony). Zdarzyły się ze dwa śmieszniejsze momenty w ich wykonaniu, ale zaraz po seansie wylatują one z pamięci, ginąc pod natłokiem złych wspomnień.
Drugim istotnym wątkiem w The Confidence Erosion było planowanie wesela przez Amy i Sheldona. Tę linię fabularną oglądało mi się jak coś, co już dobrze znam. Najpierw para ze sobą współpracuje, by nastał punkt krytyczny, po przekroczeniu którego zaczynają się kłócić. Nagły ślub w ratuszu byłby rzeczywiście nieoczekiwanym wydarzeniem, ponieważ tak istotne wydarzenia fabularne zostawia się dopiero na finał sezonu, ale dobrze, że do niego nie doszło. Podobnie postąpili przecież Leonard z Penny podczas ich pierwszego ślubu, więc to byłoby tylko kolejne powtórzenie znanego zabiegu fabularnego. Zamiast tego Sheldon uraczył Amy oraz widzów przemową dotyczącą tego, czego naprawdę pragnie. Było w tym dużo z Chandlera z Friends, co niekoniecznie pasuje do postaci Sheldona, gdyż od dawna wiadomo, że Jim Parsons w takich scenach nie czuje się dobrze, lecz od momentu porównania dr Fowler do ciemnej materii było trochę lepiej i w klimacie produkcji.
Jak na odcinek skupiony na byciu dla siebie niemiłym twórcy poszli po linii najmniejszego oporu, zawężając temat tylko do Howarda i odrobinę do Penny. Równie dobrze można byłoby podciągnąć pod to zagadnienie Bernadette, ale twórcy niestety się na to nie zdecydowali. Znów cieszy obecna w epizodzie garstka nawiązań do popkultury (zwłaszcza wbicie się w odpowiednią porę z nawiązaniem do The Crown, choć sam żart oklepany). Stuarta zaś z litości dla niego przemilczę, bo scenarzyści tę litość już dawno stracili.
Reasumując, The Confidence Erosion może nieco fabularnie rozruszać produkcję, ale tylko pod tym względem. Większość żartów znów było oklepanych i nieśmiesznych (z małymi wyjątkami). Wątek odcięcia się od siebie Raja i Howarda ma w sobie spory potencjał, ale trzeba zadać sobie jedno ważne pytanie – czy takich dram oczekujemy po sitcomie? Wszystko jeszcze zależy od tego, jak twórcy podejdą do tematu, bo w końcu niektórym serialom komediowym udało się połączyć poważniejsze historie z humorem. Teoria… może jednak w tym wypadku tylko zyskać, bo gorzej niż było w poprzednich sezonach już przecież nie może być, prawda?
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat