„Teoria wielkiego podrywu”: sezon 8, odcinek 18 – recenzja
Powoli zmierzający do finału 8. sezon serialu "Teoria wielkiego podrywu" utrzymuje wyjątkowo przeciętny poziom, serwując kolejne nijakie odcinki.
Powoli zmierzający do finału 8. sezon serialu "Teoria wielkiego podrywu" utrzymuje wyjątkowo przeciętny poziom, serwując kolejne nijakie odcinki.
Nijakość, nijakość widzę – żeby sparafrazować słynny cytat z kina polskiego. Za nami kolejny odcinek 8. sezonu The Big Bang Theory i zarazem kolejne dwadzieścia kilka minut ekranowej nudy oraz scen, w których niewiele się dzieje, a jeżeli już się dzieje, to i tak jest nieciekawie. Tempo jest żółwie, małe sprawy rozciąga się do monstrualnych rozmiarów i niemiłosiernie eksploatuje wątki, które są echem tego, co działo się kiedyś, albo mają nam po raz kolejny przypomnieć coś, co już wiemy.
W The Leftover Thermalization zaczynamy od sprawy publikacji artykułu w „Scientific American” o teorii wymyślonej przez Leonarda i dopracowanej pod względem matematyki przez Sheldona. Problem w tym, że „SA” kompletnie zignorowało tego pierwszego, pisząc Dr Sheldon Cooper i jego zespół. Ten drugi zaś jest o tyle winny, że nie protestował, gdy dziennikarz zwracał się do niego jako głównego autora naukowej publikacji. W związku z tym przed nami mnóstwo scen, w których Leonard jest zły, bo znowu znalazł się w cieniu Sheldona, a sam Sheldon miota się między niepełną świadomością swoich przewin a miłością do Leonarda (ostatnio strasznie podkreśla się więź między dwoma lokatorami) i chęcią pocieszenia przyjaciela. Wszystko rozgrywa się wedle znanych już nam schematów.
Drugim wątkiem jest porządkowanie domu mamy Howarda i urządzanie uroczystej kolacji dla całej paczki, która ma za zadanie przejedzenie wszystkich zapasów żywnościowych z lodówki pani Wolowitz, zanim się zepsują. Uderzanie w nuty nostalgiczne, tęsknota Howarda za utraconą matką. Tyle.
Czytaj również: Znamy datę polskiej premiery 8. sezonu serialu „Teoria wielkiego podrywu”
Nie ma w tym niczego nowego, a co gorsza – niczego zabawnego. "The Big Bang Theory" od dłuższego czasu goni własny ogon i sprawia wrażenie serialu robionego od niechcenia, żerującego na sympatii fanów do postaci i przekonaniu, że wystarczy samo pokazanie widzom Sheldona, żeby cieszyli się jak małe dzieci. Strasznie leniwy serial.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat