Teoria wielkiego podrywu: sezon 8 – recenzja DVD
Bardzo dobrym osiągnięciem dla serialu komediowego jest sytuacja, że ten trzyma się na ekranach telewizorów niemal dziewięć lat. W przypadku Teorii wielkiego podrywu nie mogło być inaczej: interesujący pomysł, znakomity humor i równie świetna obsada aktorska, a także przeróżne popkulturowe żarty zdecydowały o sukcesie i olbrzymiej popularności. Nie mogło być inaczej, skoro za sterami zasiada między innymi Chuck Lorre, twórca takich seriali jak Dharma i Greg czy Dwóch i pół. Wiadomo jednak, że z czasem każde show może się przejeść. Jak prezentuje się pod tym względem ósmy sezon Teorii, niedawno wydany w Polsce na DVD?
Bardzo dobrym osiągnięciem dla serialu komediowego jest sytuacja, że ten trzyma się na ekranach telewizorów niemal dziewięć lat. W przypadku Teorii wielkiego podrywu nie mogło być inaczej: interesujący pomysł, znakomity humor i równie świetna obsada aktorska, a także przeróżne popkulturowe żarty zdecydowały o sukcesie i olbrzymiej popularności. Nie mogło być inaczej, skoro za sterami zasiada między innymi Chuck Lorre, twórca takich seriali jak Dharma i Greg czy Dwóch i pół. Wiadomo jednak, że z czasem każde show może się przejeść. Jak prezentuje się pod tym względem ósmy sezon Teorii, niedawno wydany w Polsce na DVD?
W tym sezonie mocno dominują relacje damsko-męskie między głównymi bohaterami. Sheldon, choć standardowo funkcjonuje niemal niczym zimny robot, zdradza oznaki człowieczeństwa: wraz z Amy decydują się na kolejny krok w związku, czyli na sprawienie sobie... żółwia. Ponadto dr Cooper wyzna swojej dziewczynie miłość (kto by przypuszczał, oglądając pierwsze sezony, że Sheldon zdobędzie się na taki krok?). Tymczasem Penny zdobywa nową pracę i role w związku z Leonardem zaskakująco odwracają się, gdy to ona zaczyna osiągać większy sukces finansowy. Pojawiają się różne skomplikowane sytuacje rodzinne. Sporo tu konfrontacji bohaterów z matkami, zwłaszcza kiedy rodzice Raja biorą rozwód, a rodzicielki Sheldona i Leonarda wchodzą w ostrą dyskusję światopoglądową. Na pierwszy plan wysuwa się jednak śmierć mamy Howarda (świętej pamięci Carol Ann Susi, która zmarła podczas kręcenia sezonu). Pięknie uhonorowano aktorkę oraz graną przez nią postać, prowadząc wątek zmarłej pani Wolowitz w sposób delikatny i niewymuszony w trakcie kilku odcinków (podobnie jak w życiu, gdy śmierć bliskiej osoby rezonuje przez pewien dłuższy czas), ukazując zarówno poruszenie całej grupy, jak i dodając szczyptę czarnego humoru w niektórych momentach. Jakby smutnych sytuacji było mało, w 2015 roku zmarł Leonard Nimoy (aktor znany z roli Spocka w serii Star Trek, a o którym wspominano nie raz w Teorii...), któremu oddano cześć w formie vanity card na koniec jednego z odcinków.
Czym byłaby The Big Bang Theory bez udziału dodatkowego różnych gwiazd? Serialem nadal zabawnym, ale na pewno uboższym. Jak zwykle więc obrodziło i tym razem gościnnymi występami aktorskimi, wśród nich między innymi: Laurie Metcalf, Christine Baranski, Brian George, Alice Amter (odpowiednio: pani Cooper, pani Hofstadter oraz państwo Koothrappali), Wil Wheaton, LeVar Burton, Stephen Hawking, Billy Bob Thornton, Max Adler, Nathan Fillion i Kevin Smith. Takie sytuacje budzą zawsze uśmiech na twarzy geeków, tym bardziej więc cieszy liczny udział gości specjalnych.
Szkoda jednak, że w sezonie ósmym gdzieś gubi się popkulturowy duch, który zwykle unosił się dosyć wyraźnie nad serialem. Teraz żartów dotyczących komiksów, filmów i seriali jest sporo mniej, a więcej relacji miłosnych. Co nie znaczy, że liczba tych dowcipów dąży do zera - na uwagę zasługuje między innymi odcinek, w którym Leonard i Sheldon zbaczają z trasy podróży, by dotrzeć na Ranczo Skywalkera z nadzieją spotkania George'a Lucasa (a tymczasem reszta paczki ustala losy Howardowego TARDIS z Doktora Who w formie... meczu pingpongowego). W Implementacji fortyfikacji Wil Wheaton w swoim podcaście rozmawia z Penny o słynnym już Seryjnym małpicielu 2, zaś do rozmowy włączają się Leonard oraz... Kevin Smith. Takie momenty bardzo cieszą, jednak przydałoby się ich sporo więcej, jak za dawnych czasów. Kwestia ta zyskuje ciekawego wymiaru, jeśli pomyśleć o tym tak, że serial w miarę upływu lat niejako „dorośleje” razem z widzami. Coś w tym jest, ale dorośli widzowie, nawet ci już żonaci i zamężni, często nadal kupują swoje „zabawki” w postaci komiksów, gier, figurek kolekcjonerskich. Nadal jest w nich coś z takiego Howarda Wolowitza. „Drodzy scenarzyści, prosimy na nowo o więcej tego humoru!” - aż chciałoby się zawołać.
Wydanie DVD posiada dźwięk w formacie Dolby Digital 5.1 (wersja angielska) oraz Dolby Digital 2.0 (niemiecka, włoska, czeska), brak polskiego lektora. Wszystkie 24 odcinki zebrano na 3 dyskach. Dodatki jak zwykle porozsiewano na różnych płytach, więc chcąc obejrzeć wszystkie, będziemy skazani na żonglerkę dyskami w napędzie – zupełnie inaczej niż w przypadku wydania pierwszego sezonu Gotham, gdzie wszystkie bonusy (poza scenami usuniętymi) zebrano na ostatniej płycie DVD. Jak zwykle należy się plus za to, że oprócz polskich napisów do odcinków możemy wybrać wersję angielską (a także kilka innych). Przy dodatkach dostępne są napisy angielskie, za to nie ma polskich (i innych wersji). Szkoda, bo przez to osoby o słabszej znajomości języka obcego mogą mieć trudności ze zrozumieniem tego, o czym mowa. Można jednak zauważyć, że rezygnacja z tłumaczenia dodatków jest sprawą częstą i dotyczy produkcji kierowanych do różnych grup wiekowych (żeby daleko nie szukać: niedawno wydane sezony pierwsze seriali Gotham oraz Angry Birds: Stella).
A co za dodatki przygotowano dla nas? Na pierwszym dysku znajdziemy:
Shooting Stars: BBT on BBT (5:00) to filmik, odszyfrowując skróty, o Billym Bobie Thorntonie na planie Teorii wielkiego podrywu. Sympatyczny dodatek pokazujący kręcenie odcinka z tym aktorem oraz przejęcie widoczne zarówno po stronie Thorntona, jak i po stronie stałej obsady serialu. Po obejrzeniu tego fragmentu pojawia się ochota na więcej takich dodatków – najlepiej z każdą gwiazdą pojawiającą się w gościnnej roli. A trzeba przyznać, że na przestrzeni ośmiu lat zebrałoby się sporo okazji do nagrania takiego materiału.
2014 Big Bang Theory Comic-Con Panel (28:21) to rozmowa o serialu i o sezonie ze scenarzystami serialu. Gościnnie pojawia się jeden z aktorów (ciekaw jestem, czy zgadniecie który), a początek panelu zaczyna się wprost uroczo – duet Garfunkel and Oates (złożony z aktorek Kate Micucci i Riki Lindhome, które swego czasu wystąpiły w Teorii...) śpiewa specjalną wersję piosenki If I Didn't Have You, znakomitego utworu Howarda z sezonu siódmego. Choćby tylko z tych powodów warto zobaczyć ten bonus. Ponadto ciekawostką jest przekonanie się, że czasami na panelu na Comic-Conie mogą dominować scenarzyści zamiast aktorów, a to raczej z tymi ostatnimi kojarzymy takie dyskusje.
Dysk drugi zawiera:
Constellation Prize: Chuck, Jim & Kaley Make the Hollywood Walk of Fame (3:42) pokazuje nagrania z różnych dni z przyznania gwiazd w Hollywoodzkiej Alei Sław Chuckowi Lorre'owi, Jimowi Parsonsowi i Kaley Cuoco. Świetny przykład, że osoby wyróżnione w taki sposób nie muszą być najsłynniejszymi oscarowymi osobistościami kina – ważne, by odpowiednio zasłużyły na taką nagrodę.
Here's to You, Carol Ann Susi (9:23) to filmik upamiętniający zmarłą aktorkę wcielającą się w serialu w mamę Howarda, zmyślnie przeplatany fragmentami z serialu. Dowiemy się, jak bardzo ciepło aktorzy i twórcy Teorii wielkiego podrywu wspominają przyjaciółkę z planu. Ujrzymy też, jak zdecydowano się upamiętnić Carol Ann i graną przez nią postać nie tylko w fabule w sezonie ósmym, ale też w KAŻDYM kolejnym odcinku serialu. Jest to uroczy hołd złożony aktorce, stąd uważam za konieczne zapoznanie się z tym bonusem.
Trzecia płyta posiada dodatki:
It's a Quark...It's an Atom... It's the #BBTSuperfans! (11:58) przedstawia kilkoro zwycięzców konkursu wiedzy dla superfanów serialu, którzy zostali zaproszeni wraz z osobami towarzyszącymi na zwiedzanie planu zdjęciowego Teorii... oraz na nagranie odcinka i spotkanie z obsadą. Szkoda, że nie pokazano próbki ich wiedzy - zaledwie zaznaczono nam, że są to ludzie, którzy pamiętają i wiedzą o serialu więcej niż aktorzy i scenarzyści. Można to odczuć, ale zdecydowanie brakuje wyraźnego pokazania tego.
Gag Reel (6:59) to tradycyjne już pomyłki i żarty na planie. Jak zwykle nie zawodzą.
Podsumowując, bonusów mogłoby być więcej, chociaż z drugiej strony łącznie trwają godzinę, więc jest całkiem nieźle. Wyróżniłbym wśród nich te dotyczące Carol Ann Susi oraz superfanów serialu – oba pozwalają spojrzeć z pewną nostalgią i szacunkiem na cały serial, nawet jeśli już nie zawsze bawi on z taką samą mocą jak kiedyś.
Z perspektywy dużego dziecka rzekłbym, że The Big Bang Theory obniżyła swój poziom. Tym razem jest zdecydowanie mniej żartów popkulturowych, za to serial przekształcił się bardziej w historię o związkach głównych bohaterów (nic dziwnego - każdy z czwórki nerdów zdążył w końcu związać się z jakąś dziewczyną, nawet Raj). Z drugiej strony można to potraktować tak, że serial niejako dorasta wraz z widzami. OK, niech tak będzie, ale poproszę z powrotem o więcej teorii o superherosach, a także o wielki podryw świeżości, co by formuła serialu się nam nie zastała. Tymczasem pora w końcu zabrać się za śledzenie sezonu dziewiątego.
Poznaj recenzenta
Marek KamińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat