The Boys - sezon 4, odcinek 4 - recenzja
Data premiery w Polsce: 20 czerwca 2024Najnowszy odcinek The Boys to najtrudniejszy do oglądania epizod w historii serialu. Okrucieństwo Homelandera przekracza wszelkie granice, a pozostałe wątki generują wiele emocji. Tym razem nie ma mowy o przyjemnej rozrywce.
Najnowszy odcinek The Boys to najtrudniejszy do oglądania epizod w historii serialu. Okrucieństwo Homelandera przekracza wszelkie granice, a pozostałe wątki generują wiele emocji. Tym razem nie ma mowy o przyjemnej rozrywce.
W czwartym odcinku The Boys zobaczyliśmy najmroczniejsze oblicze Homelandera. Oczywiście już wcześniej pokazywał swoją złą stronę, ale zazwyczaj twórcy przemycali w tym choćby szczyptę czarnego humoru. Tym razem było inaczej. Bohater zjechał windą do podziemnego laboratorium z tortem dla pracowników. Rozpoczęło się niewinnie, ale szybko okazało się, że jego powrót do korzeni jest niczym innym jak bezlitosną zemstą za potraktowanie go jak obiekt eksperymentów.
Wspomnienia Homelandera z jego "domu" przyprawiały o ciarki na plecach, ale to, jakim torturom i upokorzeniu poddał Franka i Martina, było po prostu straszne i makabryczne. Lider Siódemki był absolutnie przerażający. Tym razem twórcy podeszli do sprawy na poważnie. Nawet zafundowali widzom treściwą analizę psychologiczną dzięki Barbarze. Kobieta uświadomiła złoczyńcy, że z własnej woli pozostawał w laboratorium, ponieważ potrzebował miłości i akceptacji. Co ciekawe, to praca z psychologami sprawiła, że był taki posłuszny. Bohaterka pokazała też perspektywę pracowników, którzy wykonywali nieludzkie rozkazy, ale też się go bali, ponieważ od urodzenia stanowił dla nich śmiertelne zagrożenie. Nikt w tej sytuacji nie był bez winy – i to jest przykre. Ta dogłębna analiza psychiki Homelandera stwarza pole do dyskusji dla widzów, którzy mogą dywagować, czy urodził się zły, czy taki się stał przez wychowanie w odosobnionej placówce.
Te sceny nie powodowałyby takiego dyskomfortu i wielkich emocji, gdyby nie kapitalny Antony Starr. Już w poprzednim sezonie udowodnił, że ma ogromny talent, ale w tym odcinku przeszedł samego siebie. Jego postać emanuje czystym złem, a upiorny śmiech powoduje strach. Okrucieństwo wylewało się z ekranu, więc wizyta w "domu" musiała się zakończyć krwawą jatką.
Kolejny potężny ładunek emocjonalny dostarczył wątek Petardy i Starlight. Z ust członkini Siódemki sączył się niesamowity jad w stronę Annie, gdy wyciągała na światło dzienne wszystkie brudy z jej przeszłości. Wykorzystywała też do tego wiarę oraz Ezekiela, który jej wtórował. Jednak pod koniec, gdy wyjawiła opinii publicznej, że Starlight dokonała aborcji, przekroczyła wszelkie granice. Z jednej strony ta informacja zszokowała. Wydawało się, że Starlight zrobiła to bez wiedzy Hughiego, ale okazało się, że decyzja była wspólna. Z drugiej strony reakcja Annie zaskakiwała, bo poniosły ją nerwy, gdy pobiła przed kamerami Petardę. Ten wątek wywołał mnóstwo emocji ze względu na nikczemny sposób przedstawiania faktów i kłamstw, którymi antagonistka karmi ludzi. Poza tym Starlight popełniła błąd, gdy zdecydowała się na przemoc. Zawiodła nie tylko Singera, ale też samą siebie i poniekąd widzów. Chyba najbardziej frustrujące jest w tym to, że ta sytuacja nie jest daleka od prawdziwego życia. Nawet w Polsce dochodziło do podobnych obrzydliwych wydarzeń, a efekty manipulacji i podłości bywały tragiczne. Dlatego ten wątek może być niewygodny i nieprzyjemny – zarówno dla osób wrażliwych na tego typu zachowania, jak i dla tych, którzy liczyli na mniej polityczną odsłonę The Boys. Satyra przestaje bawić.
Ponadto w fabułę wmieszano Frenchiego, który nie mógł już znieść poczucia winy i w końcu wyznał Colinowi, co zrobił jego rodzinie. Reakcja była do przewidzenia, więc o mały włos wątek przemknąłby bez echa. Na szczęście fantastyczna gra Tomer Capone’a emocjonowała – cierpiący bohater wzbudzał współczucie. Gdyby nie on, ten motyw mógłby się okazać całkowicie zbędny.
Z kolei Butcher nieco odzyskał werwę, pomimo że jest z nim coraz gorzej. Nie udało mu się zaszantażować Petardy, ale dał nam trochę akcji, gdy walczył z Ezekielem. Pojedynek dostarczył dreszczyku emocji, a do tego zakończył się bardzo krwawo. Nie wiemy, co dokładnie wydarzyło się w przyczepie, bo bohater stracił przytomność, ale jego historia jest teraz jeszcze bardziej intrygującą. Czy to jakiś uboczny efekt używania V, czy może pasożyt? W każdym razie Butcher może i umiera, ale chyba wciąż ma nadnaturalną siłę do walki z supkami.
Do tego jeszcze przyplątał się wątek Sister Sage i Deepa. Wyjaśniło się, dlaczego najmądrzejsza osoba na świecie od czasu do czasu staje się taka uległa. Twórcy dołożyli nam kolejną makabryczną scenę, jakby było nam ich mało w tym odcinku. Warto zapamiętać, że uszkodzenie mózgu nie prowadzi do jej śmierci, tylko ją ogłupia – zawsze to ciekawa i ważna informacja o bohaterce.
Nie można zapomnieć o wątku Hughiego. Dowiedzieliśmy się, że u jego ojca stwierdzono śmierć mózgową. Bohater postanowił zdobyć Związek V, aby uzdrowić krewnego, co dało też szansę na wykazanie się A-Trainowi. Przy okazji przeszukania pokoju Homelandera dostaliśmy jedyną humorystyczną scenę w tym odcinku, gdy natknął się tam na Ashley. Ostatecznie A-Train zdobył fiolkę i udowodnił, że zależy mu na odkupieniu win i czynieniu dobra. Cieszy też postawa Hughiego, który zachował się honorowo i mu przebaczył. Przy tylu negatywnych emocjach w tym odcinku moment podania sobie dłoni podnosił na duchu.
Oprócz tego Hughie i Kimiko starli się z członkami Jasnego Błysku. Walka trzymała w napięciu, ponieważ Campbell nie ma żadnych supermocy ani doświadczenia w tego typu starciach. Było to widowiskowe, krwawe i trochę zabawne ze względu na wykorzystanie przedmiotów biurowych do obrony. Przy okazji też Kimiko musiała stawić czoła „koleżance” z przeszłości, ale było to pozbawione większych emocji. Podobnie było z tym, jak Hughie wahał się, czy podać Związek V swojemu ojcu, aby uratować mu życie, czy pozwolić mu odejść zgodnie z jego wolą. Niestety pod koniec jesteśmy już tak wykończeni ogólną frustracją przez Homelandera i Petardę oraz emocjonalnie przeorani, że trudna decyzja podjęta przez bohatera, aby dać ojcu umrzeć, zupełnie nie wybrzmiała. Po chwili okazało się, że ten ozdrowiał dzięki substancji, ale zabrakło emocji, które w innych okolicznościach na pewno by się pojawiły.
Wyznam, że nie obejrzałam czwartego odcinka The Boys za jednym razem, ponieważ jego ciężar pod względem emocjonalnym był zbyt przytłaczający. Twórcy przesadzili z intensywnością wydarzeń – było po prostu tego za dużo jak na jeden godzinny odcinek. Lubię, gdy twórcy testują widzów w przemyślany sposób. Dzięki temu seriale wywołują wielkie emocje, po których mam kaca moralnego. Ale takie rzeczy trzeba umiejętnie dawkować, aby odpowiednio wybrzmiewały i zapadały w pamięć. A z tego epizodu najbardziej zapamiętamy okropieństwa Homelandera oraz napad złości Starlight, a nie świetnie poprowadzony wątek odkupienia A-Traina czy Hughiego, który podjął druzgocącą decyzję.
Czwarty odcinek to popis aktorstwa głównej obsady. Antony Starr kapitalnie ukazuje szaleństwo i okrucieństwo Homelandera. Scenarzyści również wykonali bardzo dobrą robotę przy tej postaci – pogłębili jego psychopatyczne cechy. Nie zabrakło dynamicznych i krwawych scen akcji, a CGI jak zwykle stało na wysokim poziomie.
The Boys przechodzą pewnego rodzaju metamorfozę – są mniej nastawieni na rozrywkę wynikającą z czarnego humoru, a bardziej na powodowanie w ludziach dyskomfortu i otwieranie oczu na zło, jakie czynią supkowie. Nie wszystkim się to spodoba, ale ważne, że to działa i skłania do refleksji. Na pewno to jeszcze nie koniec szaleństw!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat