The Boys - sezon 4, odcinek 8 (finał sezonu) - recenzja
Data premiery w Polsce: 18 lipca 2024Finał The Boys nie zawiódł oczekiwań, ponieważ znalazło się w nim sporo akcji, zaskakiwał zwrotami fabularnymi, obrzydzał krwawą makabrą, momentami bawił, ale przede wszystkim angażował emocjonalnie. I sprawił, że chcemy jak najszybciej obejrzeć kolejny sezon!
Finał The Boys nie zawiódł oczekiwań, ponieważ znalazło się w nim sporo akcji, zaskakiwał zwrotami fabularnymi, obrzydzał krwawą makabrą, momentami bawił, ale przede wszystkim angażował emocjonalnie. I sprawił, że chcemy jak najszybciej obejrzeć kolejny sezon!
Finał 4. sezonu The Boys nie był przesadnie dynamiczny – na przyspieszenie akcji trzeba było trochę poczekać. W międzyczasie Homelander wyjawił w programie Petardy, że Victoria Neuman posiada supermoce, co całkowicie zmieniło sytuację Chłopaków, prezydenta Singera i samej zainteresowanej. Choć nie pierwszy raz lider Siódemki ogłasza światu różne „nowiny” w telewizji na żywo wbrew woli innych osób, to ten moment potrafił zamurować i odebrać mowę. Szczególnie, gdy zaatakował kobietę laserem z oczu. To wzbudziło emocje ze względu na lekceważącą postawę Homelandera, ale też ekscytowało, jakie będą tego konsekwencje w dalszej części odcinka.
Wcześniej jednak oglądaliśmy, jak zmiennokształtny supek podszywa się pod Annie, a Hughie ignoruje wszystkie oznaki świadczące, że to nie jest jego dziewczyna. A raczej narzeczona, skoro doszło do nieco groteskowych oświadczyn. Natomiast warto pochwalić Erin Moriarty, która zaimponowała swoją grą, gdy zmiennokształtna skonfrontowała się z uwięzioną Starlight. Wspaniale wypadła jako to zła, wredna i pyskata „Annie”, która wyżywała się na prawdziwej superbohaterce. Tak przyzwyczailiśmy się do delikatnej Gwiezdnej, że aż zaskakiwał talent Moriarty.
W tym odcinku najwięcej akcji było właśnie przy Starlight. W schronie prezydenta Hughie w końcu zrozumiał, że nie ma do czynienia ze swoją Annie. W tych scenach twórcy wprowadzili trochę humoru przy rozmowie z MM, czy też w momencie, gdy grube drzwi otwierały się w ślimaczym tempie. Walka z supkiem była krwawa i brutalna – oberwało się ochroniarzom oraz Kimiko. Na ratunek w ostatniej chwili przyszła prawdziwa Annie, która wcześniej okaleczyła się, gdy wyciągała ręce z kajdan. Choć był to drastyczny widok, to świadczył o jej determinacji. Samo starcie z sobowtórem zostało dobrze zaaranżowane pod względem choreografii, pracy kamery i CGI – nie miało się wrażenia, że walczy w niej Erin Moriarty z kaskaderką. Pojedynek wyglądał wiarygodnie, choć nie wywołał przesadnych emocji.
Z kolei bliski śmierci Butcher spróbował ostatni raz przeciągnąć na swoją stronę Ryana. Na obliczu Billy’ego malowało się cierpienie, ale też dogłębna troska o chłopca. Nostalgicznie zagrali w Connect 4. Widać było, że naprawdę pragnął, aby to syn jego żony sam zadecydował o swoim losie, ale Grace wyjawiła wszystkie okropieństwa o Homelanderze. Natomiast zaskakiwało to, że kobieta miała plan zniewolenia Ryana, podobny do tego, jak potraktowano w przeszłości jego ojca. Tym bardziej tragiczne było to, gdy młody supek przypadkowo ją zabił, gdy błagała go o pozostanie w placówce. Jej uczucia względem chłopca wydawały się szczere. Laila Robins pokazała klasę w tych ostatnich chwilach swojej bohaterki, która też miała sporo na sumieniu. Ta śmierć szokowała, a jednocześnie można było się spodziewać, że poruszony tymi wydarzeniami Butcher pozwoli Kesslerowi na przejęcie kontroli nad swoim ciałem.
I rzeczywiście, gdy Rzeźnik przybył do kryjówki Chłopaków, w której Victoria obiecała współpracę z nimi, aby chronić siebie i córkę, wyglądał na odmienionego i przede wszystkim zdrowszego. Napięcie rosło, aż do chwili, gdy ujawnił swoją morderczą supermoc. Zresztą cały motyw z dogadywaniem Kesslera, przejęciem ciała i mordowaniem przypomina postać Venoma i Eddiego Brocka z Marvela, co oznacza, że mamy do czynienia z kolejną parodią. Tylko z tą różnicą, że nie zamienia się w potwora – po prostu jest tą bezwzględną wersją Butchera, która czerpie radość z zabijania. I co ciekawe tą, którą prawdopodobnie wielu widzów lubi najbardziej.
Mimo to rozerwanie wiceprezydentki wprawiało w osłupienie, ale warto wspomnieć, że twórcy zadbali o to, żeby jej córka nie zobaczyła tej krwawej jatki. Natomiast wydawać by się mogło, że śmierć Victorii rozwiąże wszystkie problemy zarówno Chłopaków, jak i Singera, ale nic bardziej mylnego. Okazało się, że wszystko poszło niemal zgodnie z planem Sister Sage, która wykorzystała ten fakt na korzyść Homelandera. I trudno powiedzieć, co bardziej zaskakiwało. To że konsekwencją zabicia Neuman było zwycięstwo złoczyńcy i zdobycie pełnej władzy nad legionem supków, czy to, że cały fortel przyniósł kobiecie tyle radości, za co jeszcze podziękowała liderowi Siódemki. Tego raczej mało kto się nie spodziewał, a już najbardziej Homelander, że ktoś okaże mu trochę życzliwości i lojalności.
Serial śmiało czerpie inspiracje z prawdziwego politycznego życia w USA, więc można było oczekiwać, że wszystko zmierza ku zmasowanemu atakowi na Kapitol. Na szczęście twórcy nie odważali się tego zrobić, co nie byłoby w dobry guście. Natomiast brutalne pościgi przeniosły się do Wieży Vought. Deep, Petarda i Black Noir przeprowadzali czystkę w budynku, zabijając pracowników. Choć Ashley już doświadczyła kilku nieprzyjemnych rzeczy i nie raz czuła się przerażona będąc w towarzystwie supków z Siódemki, to tym razem wpadła w poważne tarapaty. Można było drżeć o jej los; jej strach udzielał się widzom. Wpadła na błyskotliwy pomysł, aby wstrzyknąć sobie Związek V do samoobrony. Jednak pozostaje tajemnicą, jakie niepożądane skutki będzie odczuwać w przyszłości i jaką supermoc otrzyma.
Ponadto twórcy poświęcili krótką chwilę romansowemu wątkowi Kimiko i Frenchiego. Zainspirowana przemową Hughiego kobieta wyznała swoje uczucia, które zostały odwzajemnione. W tego typu scenach bardzo łatwo można popaść w ckliwość lub kiczowatość, co wywołuje zażenowanie lub dyskomfort, ale nie tym razem. Wszystko tu zagrało, dzięki Karen Fukuharze oraz Tomerowi Capone’owi. Dużo radości sprawiło to, że w końcu są razem, mimo że ich szczęście nie trwało długo.
A skoro już wspomniałam o przemowie Hughiego to może nie była zbyt płomienna, ale przekonująca. Pasowała też do jego postaci oraz jego sposobu myślenia. Można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju przypomnienie dla widzów, że przemocą nie da się osiągnąć dobra i pokoju oraz trzeba mieć dużo odwagi, aby wybaczać i okazywać litość innym. Właśnie tak postępują protagoniści w komiksowych historiach, choć czasem ich działania bywają wątpliwe, jak w przypadku historii The Boys.
Ostatni odcinek 4. sezonu nie wciskał w fotel, ale zapewnił dobrą i krwawą rozrywkę. Stawka była odpowiednio wysoka, aby kibicować bohaterom i angażować się emocjonalnie w historię. Ponadto CGI stało na bardzo dobrym poziomie, podobnie jak gra aktorów. Najbardziej podobało mi się to dojmujące poczucie porażki Chłopaków i niesprawiedliwości z triumfu Homelandera. Nie odczuwałam czegoś podobnego w kinie superbohaterskim prawdopodobnie od czasu Avengers: Wojna bez granic.
Natomiast ten solidny odcinek spełnił również najważniejszą rolę finałowego epizodu: sprawił, że będziemy niecierpliwie wyczekiwać na dalszy ciąg historii. Homelander praktycznie rządzi Ameryką i należy go pokonać, a protagoniści zostali pojmani i zniewoleni. Warto odnotować kolejne ciekawe cameo Cate i Sama z Pokolenia V, ale również Love Sausage i dawno niewidzianej Cindy. Do tego Kimiko zaczęła krzyczeć pod wpływem przerażenia - ten motyw rozwinie jeszcze bardziej tę bohaterkę w przyszłości. Nie wiemy co się dzieje z Ryanem, ani Ashley, a opętany przez Kesslera Butcher jest w posiadaniu śmiercionośnego dla supków wirusa. A żeby tego było mało, w scenie w trakcie napisów zobaczyliśmy Soldier Boya w kapsule, do którego przyszedł Homelander z nieznanymi intencjami. Wzorcowo twórcy zachęcili widzów do oglądania szóstego, a zarazem finałowego sezonu The Boys.
Jeśli chodzi o całą 4. serię to też można mówić o niej wiele dobrego. Jak zwykle nie brakowało humoru, makabry, przyzwoitej akcji i szaleństw. Historia stała się nieco poważniejsza – w kilku przypadkach wcale nie było nikomu do śmiechu. Oglądaliśmy wiele scen, w których twórcy testowali naszą wrażliwość, żerując na emocjach. Niestety parę z nich przekroczyło granicę żenady. 4. seria stała się mroczniejsza, dzięki ciekawym nowym postaciom – Sister Sage (Susan Heyward) i Petardzie (Valorie Curry). Z drugiej strony dostaliśmy kilka wątków stworzonych na siłę, jak ten Frenchiego oraz Kimiko, aby sztucznie wprowadzić dramat w ich relacjach. Butcher znowu nieco pozostał w cieniu ze względu na chorobę, która go stopowała. Ale miłym dodatkiem do jego wątku był Joe Kessler, czyli niezawodny Jeffrey Dean Morgan, który opanował do perfekcji grę wygadanych, wrednych i potrafiących wbić szpilę postaci. Poza tym ten wątek ma w sobie spory potencjał do rozwoju. Nie oglądało się tego sezonu z taką przyjemnością i frajdą, jak pozostałe, ale pod względem historii miał kilka mocnych akcentów.
Jednak największym zwycięzcą 5. sezonu The Boys jest zdecydowanie Antony Starr, który kapitalnie zagrał Homelandera. Już wcześniej był niesamowity w tej roli, ale teraz przeszedł samego siebie. Z jednej strony przerażał do szpiku kości, a z drugiej strony rozbawiał. Miejmy nadzieję, że zostanie doceniony podczas rozdań najważniejszych serialowych nagród. Fenomenalnie zagrał tego złoczyńcę, dlatego jego pokonanie będzie najbardziej oczekiwanym wydarzeniem w finałowej serii. Żarty się skończyły!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat