„The Bridge: Na granicy”: Motyle – recenzja
The Bridge: Na granicy nieźle się rozwija w 2. sezonie, ale nawarstwienie wątków i brak ciekawszego pomysłu na przewodnią historię sprawiają, że serial nie potrafi porwać.
The Bridge: Na granicy nieźle się rozwija w 2. sezonie, ale nawarstwienie wątków i brak ciekawszego pomysłu na przewodnią historię sprawiają, że serial nie potrafi porwać.
The Bridge: Na granicy przez pierwsze 2 odcinki trzymało się solidnie, bo był podział akcji na kilka klarownych wątków. Jednak to, co dzieje się w 3. epizodzie, wprowadza zbyt dużo chaosu i sprawia, że trudno zaciekawić się którąkolwiek historią, bo od razu przeskakujemy na następną. To nie ta sama sytuacja co w serialu Gra o tron, ponieważ tam poszczególne opowieści mają w sobie coś, co przyciąga. Dla przykładu: tutaj powraca wątek Charlotte i jest tak samo słaby jak w 1. sezonie. Wygląda on jak niesmaczny zapychacz, który nie wnosi nic do fabuły i nudzi. To samo można powiedzieć o wszystkim związanym z Eve - powrót postaci Stevena wydaje się tutaj niepotrzebny. W tym odcinku to wątek strasznie nietrafiony. Na pewno w przyszłości ładnie się zazębi z pozostałymi, ale na tę chwilę nic ciekawego nie wnosi.
Sytuacja pary dziennikarzy to już natomiast całkiem interesująca sprawa. Dzięki ich działaniom wątki zaczynają się łączyć, a cała intryga nabiera większego wyrazu. Dostajemy drobne informacje, które stopniowo to rozwijają i pozwalają się zainteresować. Dobrze wypada też końcowa scena egzekucji drag queen - ciekaw jestem, czy motyw z "co ja zrobiłem?" będzie rozwinięty dalej.
[video-browser playlist="633548" suggest=""]
Śledztwo z perspektywy Marco i Sonyi zaczyna nabierać wyrazu i tempa. Na razie jeszcze daleko do odpowiedniego poziomu z 1. sezonu, bo nie ma w tym zbyt wiele emocji. Jak w 1. serii mieliśmy tajemnicę, która działała na widza, tak tutaj doskonale wiemy, kto i dlaczego to robi, więc trudno interesować się śledztwem. Na razie nie doprowadza ono do żadnych rewelacji, bo para detektywów odkrywa to, czego sami świadkami byliśmy w innych scenach. Nie o to chodzi w dobrych kryminałach.
Franka Potente to jedyna osoba (obok Demiana Bichira), która wznosi ten sezon na wyżyny. Jej postać jest szalenie intrygująca, charyzmatyczna i nietypowa. Niby nie ma w niej zbyt wiele oryginalnych cech, ale każda scena z nią działa niezwykle mocno i trudno oderwać wzrok od ekranu. Szczególnie jej sceny z dzieciakiem potrafią zaciekawić, bo mają w sobie namacalne napięcie. Jako widzowie nie wiemy, co ona dalej zrobi, bo postać jest nadzwyczajnie nieprzewidywalna - i to jest w niej najlepsze.
Czytaj również: "Czarna lista" - Krysten Ritter gościnnie w premierze 2. sezonu
The Bridge: Na granicy nie może znaleźć w 2. sezonie swojej tożsamości i tempa. Widać tutaj kilka dobrych pomysłów, ale bledną one przy zbyt wielu nietrafionych zagraniach, które psują dobre wrażenie. Nadal jest nieźle, ale wydaje się, że w porównaniu do 1. sezonu poziom wyraźnie spadł.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat