The Chant - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2022The Chant w teorii miało wszystkie elementy niezbędne do stworzenia zapadającego w pamięć horroru. Najwyraźniej twórcom zabrakło budżetu, by wszystko dopracować.
The Chant w teorii miało wszystkie elementy niezbędne do stworzenia zapadającego w pamięć horroru. Najwyraźniej twórcom zabrakło budżetu, by wszystko dopracować.
Wiele osób mających problemy z życiem codziennym szuka ucieczki w religię. O ile nie jest to fanatyczne, to nikt nie ma z tym problemu. Gorzej, jeśli owa religia staje się maksymą, wyrocznią i wyznacznikiem, jak ma się żyć. Jak prowadzić się, by zadowolić spirytystycznego guru, który jest pomostem, łącznikiem pomiędzy tym, co ziemskie, a tym, co boskie.
Do takiego kultu, za namową przyjaciółki, trafia Jessica Briars, bohaterka The Chant. Młoda i obiecująca pracownica branży biomedycznej pragnie uciec od codziennego zgiełku, oderwać się od miejskiego hałasu, poobcować z przyrodą. Postanawia odwiedzić Kim, która przebywa w spa będącym jednocześnie miejscem, które z czasem dla uczestników wyprawy przeradza się w prawdziwy koszmar.
Akcja gry dzieje się w obozie i jego bezpośrednim otoczeniu. Obiekt ten ulokowany jest na wyspie Glory Island, która skrywa mroczną opowieść. Miejsce to jawi się jako idylla dla wielkomiejskich młodych spragnionych odpoczynku na łonie natury. Prostota w swej konstrukcji nadaje temu miejscu łagodne oblicze. Ma ono pomóc wszystkim zapomnieć o problemach i rozkoszować się chwilą. To jednak tylko mrzonka, złudzenie.
Idylla szybko przeradza się w koszmar, gdy jedna z uczestniczek spa postanawia przerwać krąg. Tytułowa pieśń zostaje niedokończona i na ziemski padół zaczynają się sprowadzać istoty nie z tego świata. Sielanka zamienia się w koszmar. Bohaterom nie pozostaje nic innego jak tylko walczyć lub uciekać.
Wątek fabularny w grze jest niestety przewidywalny. Warstwa narracyjna nie angażuje odbiorcy, który od samego początku aż po sam koniec niedługiej opowieści, doskonale wie, czego się spodziewać. Postacie są jedynie zdawkowo przedstawione, przez co podchodzimy do nich z obojętnością. Nawet los głównej bohaterki nie robi na nas większego wrażenia. Ponadto główne informacje o samej wyspie i tym, co się na niej dzieje, czerpiemy nie z warstwy fabularnej, ale z notatek i filmów, jakie znajdujemy poukrywane w charakterze znajdziek. Nie tak to powinno wyglądać.
Backtracking mocno daje się we znaki
Nasza bohaterka – wyposażona jedynie w proste bronie oparte na ziołach i mistycznych mocach kryształów – wyrusza w trwającą kilka godzin podróż, której celem jest nie tylko uratowanie siebie samej, ale również pozostałych uczestników makabrycznej imprezy.
Niestety miejsce, które przydzielono nam do prowadzenia rozgrywki, nie jest szczególnie rozległe. Trzeba przygotować się na spory backtracking, czyli powracanie w odwiedzone już wcześniej lokacje. Z biegiem czasu jest to po prostu nużące. Z czasem odblokowujemy co prawda skróty, które są przydatne, ale nie zawsze odkrycie ich jest łatwe.
Zwiedzanie raz napotkanych lokacji ma jednak ogromne znacznie dla budowy świata, bowiem w każdej z nich znajdziemy drzwi, do których nie uda nam się dostać bez odnalezienia klucza, który znajduje się gdzieś dalej. Na papierze wygląda to następująco: z punktu A idziemy do punktu B, by pochwycić klucz. Następnie wracamy do punktu A, by za jego pomocą otworzyć drzwi, które dadzą nam dostęp do punktu C. Mam nadzieję, że jest to dla Was zrozumiałe.
Umysł, serce oraz dusza
Wskaźniki zdrowia naszej bohaterki opisane są na trzy sposoby za pomocą duszy, umysłu oraz serca. Każdy z nich odpowiada za coś innego. Utrzymanie na poziomie odpowiedniego stanu umysłu Jessiki pozwala jej zachować trzeźwość i podejmować racjonalne decyzje. Stan ten obniża się przez nieprzyjemne doświadczenia, jakie bohaterkę spotykają. Gdy wskaźnik ten się wyczerpie, wpada ona w panikę, nie jest w stanie stawiać oporu i szybciej traci zdrowie.
Serce naturalnie odpowiada za zdrowie. Z kolei pasek wskaźnika duszy odpowiada za korzystanie z umiejętności specjalnych, które dają nam kryształy. Wskaźniki te można uzupełniać przez jedzenie odpowiednich roślin. W razie potrzeby możemy medytować, by zamienić energię duszy w energię umysłu.
Uciekaj albo walcz
Twórcy postanowili dać nam pewien wybór, jeśli chodzi o rozgrywkę. Bohaterka może walczyć ze stworami nie z tego świata lub też starać się unikać ich i uciekać przed zagrożeniem. Niestety wybór ten jest jedynie pozorny z uwagi na konstrukcję gry. Z racji na dość oszczędną ilość zasobów, ucieczka wydawałaby się rozsądnym rozwiązaniem. Są produkcje, które robiły to naprawdę dobrze, tak jak chociażby Silent Hill. Problem polega jednak na tym, że w The Chant nie zawsze jest to możliwe. Czasami zwyczajnie nie mamy innego wyjścia i musimy stanąć do walki z maszkarami. Bywa, że na ekranie jest ich kilka, a wtedy robi się naprawdę gorąco, choć niekoniecznie przez sam wysoki poziom trudności.
Sterowanie i mechanika walki pozostawiają bowiem sporo do życzenia. Protagonistka porusza się sztywno, brakuje jej gracji znanej z wielu współczesnych tytułów czy pewnej lekkości ruchów. Toporność widać także podczas zwykłego poruszania się, ale dopiero podczas starć daje się to mocniej we znaki. Ten element to moim zdaniem najsłabszy punkt całej gry, skutecznie psujący radość z zabawy. To również dowód na to, że zabrakło budżetu na dopracowanie pewnych mechanik i dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
Zawodzi także oprawa graficzna. Produkcja, która dostępna jest na konsolach nowej generacji, wygląda jak coś z początków ery PS4 i Xboksa One. Ząbkowanie krawędzi jest tu na porządku dziennym, modele postaci rozczarowują, a na dodatek zaserwowano im ubogą mimikę twarzy, której daleko do realizmu. Negatywny obraz dopełniają inne ograniczenia, takie jak niewidzialne ściany.
Zabrakło jednego „A”
The Chant to gra, która zdecydowanie pasuje do segmentu "AA". Da się wyczuć, że w jej jakości tego trzeciego "A" po prostu brakuje. Jeśli więc spodziewaliście się jakości kojarzonej z wysokobudżetowymi produkcjami, to raczej jej tutaj nie znajdziecie. Znajdziecie natomiast sporo powodów do narzekań.
PLUSY:
+ spirytyzm i okultyzm;
+ klimat.
MINUSY:
- toporna mechanika;
- rozgrywka;
- oprawa graficzna;
- przewidywalna i oklepana fabuła.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat