The Expanse: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Nowy odcinek The Expanse ma trochę wolniejsze tempo i dzieje się w nim mniej, ale historia nadal rozwija się w ciekawych kierunkach.
Nowy odcinek The Expanse ma trochę wolniejsze tempo i dzieje się w nim mniej, ale historia nadal rozwija się w ciekawych kierunkach.
Sytuacja grupy bohaterów po rozwaleniu marsjańskiego okrętu nie poprawiła się za bardzo. Można powiedzieć, że wszystko tutaj jest prowadzone poprawnie: relacje się pogłębiają, nawiązuje się niepewna nić porozumienia i podejmowana jest dość desperacka decyzja. Być może potrzebne było takie zwolnienie tego wątku po bardzo bogatym w emocje i napięcie 4. odcinku, ale mimo wszystko odczuwam rozczarowanie, bo może lepsze wrażenie dałoby pójście za ciosem.
Nieźle w wątku grupy, która przeżyła atak, grają retrospekcje związane z wydarzeniami tłumaczącymi, kim jest wybawca grupy bohaterów. To w pewnym sensie zastępuje wątek polityczny z poprzednich odcinków, dobrze nakreślając okrucieństwo tego fikcyjnego świata. Niby wykorzystano trochę banalne triki, by wzbudzić emocje, ale dzięki niezłym rozwiązaniom to działa. Ten moment, gdy widzimy zwłoki ojca obejmującego córkę dryfujące w kosmosie, jest czymś niecodziennym i okrutnym. Dzięki takim momentom The Expanse nadal pokazuje, że jest serialem, który potrafi zaskakiwać. Ciekawi mnie, jaki teraz jest ten Fred Johnson. Na pewno to wydarzenie jakoś go zmieniło, więc pozostaje pytanie, czy w istocie chce pomóc bohaterom, czy ma ukryte cele, skoro jest z OPA.
Pozostała część odcinka skupia się na kontynuacji śledztwa Millera, który nadal jest mocnym akcentem tego serialu. Tajemnica wciąż jest mocno zaznaczona, a rola zaginionej dziewczyny nadal intryguje. Podobać się może relacja Millera z Dawesem z OPA - ma w sobie coś intrygującego i widać potencjał na fajny rozwój. Można powiedzieć, że pod tym względem dostajemy solidny kryminał z konspiracją, która powoli jest odkrywana, ale nadal posiadamy zbyt mało informacji, by to należycie ocenić. Jest ciekawie, a cliffhanger jedynie wzmacnia pozytywne wrażenie.
Istotna jest też relacja Millera z jego partnerem, Havelockiem. Jest ona nieźle kształtowana na szorstką, trochę nieufną, ale zarazem pod tym wszystkim widać, że Miller lubi tego faceta i traktuje całą sytuację emocjonalnie. Czuć to przede wszystkim w scenie rozmowy z dziewczyną Havelocka, do której podszedł nieufnie. Chęć zemsty na oprawcy jest dobrym motywem napędzającym ten odcinek i aż szkoda, że nie zdecydowano się doprowadzić do konfrontacji. Zarazem jest to dobre rozwiązanie, bo Miller wyrasta na kogoś z zasadami. Dla niego ważniejsze jest zrobienie tego tak jak trzeba, bez bycia dłużnikiem kogoś, z kim nie powinien wdawać się w konszachty. Być może właśnie kluczem do rozwiązania tajemnicy cliffhangera jest scena, w której wyrzuca dane od Dawesa do śmietnika. Czyżby jednak tym naraził się OPA? Chyba byłoby to zbyt proste. Stawiam na część całej konspiracji, bo po prostu ktoś dowiedział się, że Miller węszy w miejscu, w którym nie powinien.
To zdecydowanie wolniejszy odcinek The Expanse. Nie jest jakoś szczególnie słabszy od świetnego 4. epizodu - po prostu jest inny. Posiada inne zalety napędzające fabułę oraz solidny rozwój bohaterów i ich relacji. Jest wolniej, ale nadal dobrze.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat