The Expanse: sezon 3, odcinek 3 – recenzja
The Expanse w najnowszym odcinku udowadnia, że nie bez kozery określany jest kosmiczną Grą o Tron. To dopiero trzeci odcinek nowej serii, a rozmach fabularny zaczyna imponować.
The Expanse w najnowszym odcinku udowadnia, że nie bez kozery określany jest kosmiczną Grą o Tron. To dopiero trzeci odcinek nowej serii, a rozmach fabularny zaczyna imponować.
Rozbudowany scenariusz serialu to oczywiście w dużej mierze zasługa literackiego pierwowzoru. Nie zmienia to faktu, że format umiejętnie korzysta z dobrodziejstw sagi Daniela Abrahama i Ty Francka. Znamy przecież dziesiątki przypadków w kinie i telewizji, gdzie książkowy oryginał traktowany jest przez filmowców po macoszemu. W The Expanse powyższe nie ma miejsca. Twórcy z olbrzymim szacunkiem podchodzą do pierwowzoru, co momentami działa na niekorzyść serialu. Produkcja zawiera wiele zawiłości i skomplikowanych motywów, które mogą wydawać się nieczytelne dla widzów przyzwyczajonych do prostszych konceptów science fiction.
W najnowszym odcinku śledzimy kilka równorzędnych wątków. Wszystkie są powiązane i mają wielkie znaczenie dla całej opowieści. Wojna między Ziemią a Marsem trwa w najlepsze. Sekretarz generalny, znajdujący się pod presją Sadavira Errinwrighta, zadaje poważny cios wrogiej flocie, narażając się na bolesny odwet. Doktor Volovodov budzi u swojego przyjaciela wątpliwości moralne, które wpływają na skuteczność działań bojowych.
W tym samym czasie w kosmosie dzieją się równie istotne rzeczy. Dochodzi do długo oczekiwanego spotkania między Chrisjen Avasaralą a ekipą Jamesa Holdena. Cotyar dociera na ziemski frachtowiec, dowodzony przez admirała wiernego Errinwrightowi, który przejmuje mostek kapitański po wojskowym, sprzyjającym Avasarali. Na IO natomiast główny złoczyńca poprzednich sezonów, pod wpływem uroku małej Mei, decyduje się przerwać eksperymenty z protomolekułą na dzieciach. Wszystkie drogi prowadzą na księżyc IO. Wydaje się, że to będzie kluczowa lokacja trzeciego sezonu.
Powyższy rys nie oddaje złożoności fabuły omawianego odcinka. Każdy z wątków bogaty jest w niuanse, szczegóły i rozbudowane dialogi, poszerzające opowieść o kolejne elementy. Uważny widz nie będzie miał problemu, aby rozmach historii z The Expanse zestawić z tym z Game of Thrones. Serial Syfy w bardzo przejrzysty sposób łączy wydarzenia ze wszystkich wątków. Działa tutaj trochę efekt motyla. Spotkanie Holdena i Avasarali ma olbrzymi wpływ na toczącą się wojnę i tym samym pozostałych bohaterów. Przybycie Cotyara na frachtowiec Agatha King z kolei zmusza flotę do podjęcia konkretnych działań taktycznych i stawia w centrum wydarzeń postacie znajdujące się na księżycu IO.
Omawiany odcinek jest inteligentnie zrealizowanym majstersztykiem, prezentującym losy najważniejszych postaci w trakcie wojennej zawieruchy. Każdy z wątków niesie ze sobą ładunek emocjonalny lub implikuje istotne dla fabuły zwroty akcji. Rendez vous ekipy Holdena z Bobbie i Chrisjen jest jak marvelowski crossover, podczas którego mamy okazję obserwować interakcje ulubionych postaci, którym wcześniej nie było dane się spotkać. Segment ten generuje kilka zabawnych, luźnych momentów, jak i tych mocniejszych, bardziej dramatycznych. Zebranie głównych, pozytywnych bohaterów w jednym miejscu, ładnie porządkuje opowieść i stwarza szansę na kolejne ekscytujące interakcje.
Dużo dobrego dzieje się na pokładzie Agathy King. Fanów Cotyara z pewnością ucieszy fakt, że bohater przeżył i znów wkracza na fabularny pierwszy plan. Frachtowiec pod dowództwem dwóch konkurujących ze sobą admirałów to zapowiedź wielkich emocji. Cotyar jako doświadczony szpieg i oszust, z pewnością będzie miał wkład w rywalizację. Już teraz, mimo że skrępowany, nieźle sobie radzi z manipulowaniem wszystkimi wokół. Ta charyzmatyczna postać to jeden z najbardziej interesujących bohaterów w The Expanse.
Współzawodnictwo doktor Volovodov i Errinwrighta o wpływ na sekretarza generalnego również wydaje się fascynująca. Duchowość kontra pragmatyzm. Moralność przeciwko wyrachowaniu. Wbrew pozorom kontrasty między etyką i taktyką wojenną nie są tutaj tak oczywiste. The Expanse idzie drogą realizmu, nie bojąc się przedstawiania prawdziwej twarzy wojny. Mimo że dane nam jest obserwować segment ataku na marsjańskie cele, z perspektywy ziemskich oficjeli zamkniętych w sztabie dowodzenia, napięcie rośnie z sekundy na sekundę, zwłaszcza że akcja ma kilka punktów zwrotnych.
Najbardziej emocjonalne wydarzenia mają miejsce na księżycu IO, choć nagłą przemianę głównego złoczyńcy poprzednich sezonów, Jules-Pierre Mao, można uznać za mało wiarygodną. Z drugiej jednak strony bohater ten poświęcił naprawdę dużo dla protomolekuły, a spotkanie z tak dobroduszną dziewczynką jak Mei poruszyłoby każdego. Dzieciaki z IO wprowadzają do serialu nową jakość. Odkrywane niesamowite moce i czekający ich los, to mocny motyw science fiction – coś, co do tej pory było nieobecne w The Expanse, a na razie działa jak należy.
Omawiany odcinek to dowód na to, że The Expanse jest w tym momencie najważniejszą telewizyjną produkcją science fiction. Serial nie dysponuje gigantycznym budżetem, co momentami widać, ale w żadnym wypadku nie jest to wada rzutująca na jakość serialu. Ze świeczką szukać tak rozbudowanych fabuł w science fiction. Nie bez powodu przecież George R.R. Martin uznał literacki pierwowzór serialu za fantastykę najwyższych lotów.
Źródło: zdjęcie główne:Syfy
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1954, kończy 70 lat
ur. 1979, kończy 45 lat