„The Flash”: sezon 1, odcinek 15 – recenzja
15. odcinek "The Flash" to zaskoczenie wręcz ogromne - pierwszy raz serial wykorzystuje w pełni swój potencjał, oferując ciekawą historię, soczyste twisty i wielkie niespodzianki.
15. odcinek "The Flash" to zaskoczenie wręcz ogromne - pierwszy raz serial wykorzystuje w pełni swój potencjał, oferując ciekawą historię, soczyste twisty i wielkie niespodzianki.
"The Flash" przedstawia widzom w tym odcinku nowego złoczyńcę, który jest jak na razie największym wyzwaniem dla tytułowego bohatera (pomijając Reverse-Flasha). Weather Wizard grany przez Liama McIntyre jest taki, jak mogliśmy się spodziewać - twardy, prosty i ekstremalnie skuteczny. Jego motywy są banalne, a charakterystyka postaci powierzchowna, ale to tutaj nie gra roli, bo gdy Weather Wizard wkracza do akcji, robi to widowiskowo. Rzekłbym nawet, że dawno "The Flash" nie był tak efekciarski i zarazem w tym wszystkim tak efektywny.
Wszystko za sprawą zwiększenia stawki w walce z superłotrem. Nie jest to już schemat Flash dostaje łomot, Flash liże rany, Flash wygrywa, ale zupełnie inna bajka. Pojawia się dramatyzm, walka staje się osobista, a emocji nie brakuje. Joe został mocno poturbowany i można naprawdę lękać się o los postaci. Nic w tym odcinku nie jest pewne, a do tego zagrożenie dotyczy też całego miasta. Dzięki temu "The Flash" nabiera przyzwoitego rozmachu, pojawia się napięcie i spora dawka emocji. Nie zdziwię się jednak, jeśli Joe tego wszystkiego nie przeżyje.
Wątek randki to jedyny naprawdę luźny motyw w tym odcinku, stojący na jak dotąd zwyczajnym poziomie serialu. Wprawne oko widza od razu dostrzeże, w jaką stronę to się kieruje i jaki będzie tego efekt. Twórcy działają okrutnie łopatologicznie i z subtelnością bomby atomowej. Zresztą to samo można powiedzieć o kulminacji z epickim pocałunkiem, po którym można powiedzieć jedno: w końcu. Nie oszukujmy się - te podchody wpływały bardzo negatywnie na serial, bo przez to Iris stawała do równej walki z Laurel o miano najbardziej irytującej postaci z komiksowych produkcji, a teraz to może się zmienić. Początkowo wprowadzenie w tym miejscu pocałunku można byłoby uznać za banalne i wręcz niepotrzebne, ale gdy tak się zastanowić - fajnie, że akurat tak to pokazano. Wydaje się to po prostu pasujące, że superbohater ruszający do niemożliwej misji dostaje tak silną motywację. Jednak jestem mimo wszystko zaskoczony tym, że od razu wyjawił Iris prawdę o byciu Flashem. Spodziewałem się raczej, że twórcy będą się bawić w podchody przez jeszcze pół sezonu, ale jednak wyłożyli kawę na ławę. I dobrze.
[video-browser playlist="666216" suggest=""]
Wszystkie wydarzenia odcinka kierują się do tego, by bohaterowie poznali prawdę o Harrisonie Wellsie. Widzimy, że kolejne informacje zasiewają ziarno nieufności nawet w najwierniejszych kompanach naukowca. I tutaj coś się zmienia, bo nie obserwujemy ślepej wiary - w końcu Caitlin i Cisco zaczynają trzeźwo patrzeć na sprawę. Co prawda zagadywanie Wellsa przez Caitlin wydawało się niezręczne i trochę nieumiejętne, bo na kilometr było czuć, że coś jest nie tak w zachowaniu dziewczyny, ale całość współgra wyśmienicie. Gdy dochodzimy do wielkiej sceny finałowej, można śmiało uznać to za prawdziwy szok, jakiego nikt nie mógłby spodziewać się po serialu "The Flash", który w odróżnieniu od "Arrow" był do tej pory bardziej familijny. Emocjonalna, nawet rzekłbym mocna scena końca Cisco jest zaskakująca, bo ginie osoba najbardziej niewinna ze wszystkich bohaterów. To musi mieć gigantyczny wpływ na resztę odcinków serialu, który pod każdym względem zmieni swoje oblicze. Coś pięknego.
Wyjawienie ostatecznej prawdy o Wellsie nie pozostawia już żadnych złudzeń: jest on głównym antagonistą tego sezonu. Jego motywy wydają się zrozumiałe i słuszne, a metody - adekwatne do charakterystyki postaci. Prawdziwe imię i nazwisko Wellsa wiele powie fanom komiksu, a sama sytuacja da pozostałym widzom do zrozumienia, że to koniec zabawy. Tym jednym zabiegiem twórcy zmieniają całkowicie dynamikę serialu - nie będzie już zabawy w rodzinę w laboratorium STAR. Szydło wyszło z worka i pozostaje jedynie pytanie, jak na to wszystko zareaguje Barry. Czuć w tym dobry pomysł na rozwój i dojrzewanie serialu, który w kolejnych odcinkach musi zaoferować jeszcze więcej emocji. To zaprocentuje.
Większe urozmaicenie obiecuje cliffhanger z Flashem cofającym się w czasie. To wprowadzi sporo zamieszania, niepewności i powinno pozbawić serial przewidywalności. Trudno tak naprawdę powiedzieć, w którą stronę ma to teraz pójść. Wiemy przecież, że Barry cofnął się przypadkowo, więc można założyć, że do końca nie będzie wiedzieć, jak to powtórzyć. Jednakże ostatecznie musi cofnąć się do czasu śmierci matki, więc przynajmniej końcowy cel jest nam znany. Droga do poznania sekretów może okazać się niezwykle ciekawa. Jasne, ten cliff może wszystko odkręcić, ale czy aby na pewno? Zbyt dużo fajnych, ważnych i wprowadzających dużo dobrego rzeczy się tu wydarzyło, by twórcy mieli tak to zaprzepaścić. Wydaje się, że coś z tego cofną (wyjawienie Iris?), ale nie wszystko. Byłoby to marnowanie znaczenia tego odcinka.
Czytaj więcej: „The Flash” – twórca opowiada o zaskakujących zwrotach akcji z najnowszego odcinka
"The Flash" prawdopodobnie po raz pierwszy w tym sezonie naprawdę zachwyca i zaskakuje. Emocje, fabularne twisty i widowiskowość pokazują, że potencjał tego serialu jeszcze może zostać wykorzystany.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat