„The Last Man on Earth”: sezon 1, odcinek 7 i 8 – recenzja
Ma na imię Phil Miller, jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, właśnie wyczyścił basen ekskrementów i znalazł krowę. Jeśli do tej pory nie polubiliście absurdalnego humoru Willa Forte, to 7. i 8. odcinek "The Last Man on Earth" tego nie zmienią.
Ma na imię Phil Miller, jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, właśnie wyczyścił basen ekskrementów i znalazł krowę. Jeśli do tej pory nie polubiliście absurdalnego humoru Willa Forte, to 7. i 8. odcinek "The Last Man on Earth" tego nie zmienią.
W porównaniu z poprzednim tygodniem w "The Last Man on Earth" jest odrobinę lepiej. W „Drives Me Crazy” przeszliśmy od nieudolnych zalotów do (nie)radzenia sobie z odrzuceniem. Krzyki i narzekania Phila ogląda się przyjemnie, a rozbrzmiewająca co chwilę piosenka zespołu Fine Young Cannibals wywołuje uśmiech na ustach. Melissa związała się z Toddem, ostatecznie i nierozerwalnie.
Temat kolejnych etapów nieudanego podrywu każe się jednak zastanowić, po co osadzać go na tle apokalipsy, skoro historia taka mogłaby rozgrywać się w każdym miejscu na świecie, niezależnie od czasu i okoliczności. Rozciągnięty na cztery epizody, trwał zdecydowanie za długo, co należy poczytać jako minus produkcji.
[video-browser playlist="680172" suggest=""]
Same motywy Phila nie mogłyby być już bardziej transparentne, dobrze więc, że chociaż Melissa szybko je przejrzała. Jej rola jest, jak na razie, jednowymiarowa i ogranicza się do robienia maślanych oczu. Todd z kolei potwierdza swoje ogromne pokłady sympatyczności, ratując każdą sytuację – od dźwigania mebli po robienie sera. Na zasadzie kontrastu stanowi przeciwwagę dla nieszczerego Phila i w tej roli sprawdza się nieźle, ale jego naiwność potrafi momentami zirytować. Największym pytajnikiem pierwszych epizodów "The Last Man on Earth" była jednak Carol i obawa, czy jej ekscentryczność nie stanie się z czasem drażniąca. Całe szczęście tak nie jest i to właśnie ona stanowi wesoły motor napędowy kolejnych gagów – a to zmuszając Phila do oczyszczenia wspomnianego basenu, a to kombinując, jak zmusić go do pozwolenia na wprowadzenie się.
Nieoczekiwanym bohaterem kolejnego epizodu jest jednak… krowa, która zgrabnie łączy się z motywem przeprowadzki w tytule „Mooovin’ In” i w podstępie Carol. Dylemat stek czy mleko, a także przesadna radość z konsumpcji miski płatków śniadaniowych potrafią rozbawić, ale…
Czytaj również: Powstanie 2. sezon „The Last Man On Earth”
No właśnie, jest ale. To specyficzne poczucie humoru sprawia, że "The Last Man on Earth" staje się hermetyczny i będzie cieszył coraz węższą grupę ludzi. Tendencję tę potwierdza stopniowo spadająca oglądalność. Jeśli więc jesteś jednym z tych, którzy męczą się podczas seansu, to po 8 odcinakach możesz odpuścić. Ci, którym udziela się głupkowate rechotanie – w tym niżej podpisany – zobaczą, co będzie dalej. Phil Miller wraca za 2 tygodnie, a zajawka kolejnego epizodu sugeruje, że może być ciekawie.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat