„The Last Man on Earth”: sezon 1, odcinek 9 i 10 – recenzja
Ma na imię Phil Miller, zrobił sobie trwałą i właśnie wziął rozwód. "The Last Man on Earth" nie jest komediodramatem, jakim wydawało się, że będzie, ale to ciągle dobra historia i fajny, specyficzny humor.
Ma na imię Phil Miller, zrobił sobie trwałą i właśnie wziął rozwód. "The Last Man on Earth" nie jest komediodramatem, jakim wydawało się, że będzie, ale to ciągle dobra historia i fajny, specyficzny humor.
Na początek rozliczenie "The Last Man on Earth". Już pierwsze zwiastuny (a później też premierowy odcinek) obiecywały parodię postapokaliptycznych motywów i komediodramat o samotności. Te zapowiedzi nie zostają spełnione, "The Last Man on Earth" jest bowiem klasyczną historią o ludziach – o interakcjach i ścieraniu się różnych charakterów.
Po co więc realia zagłady? Prawdopodobnie aby wyjaskrawić wspomniane relacje – wzmocnić siłę ich przekazu, a w tle oprzeć się o gagi wynikające z nietypowej sytuacji. Tak obecnie rysuje się koncept produkcji, co dla niektórych może być rozczarowaniem.
Jeśli jednak akceptujecie takie podejście, to 9 i 10 odcinek prezentują się najlepiej od czasu premiery. „The Do-Over” wprowadza kolejne kobiety – Gail i Ericę. Wypadają one nieźle, moment spotkania jest zabawny, ale dalej relacja Phila z nowymi bohaterkami zmierza w oczywistym kierunku. Twórcy szybko jednak wyjasniają sytuację i wyjawiają prawdę.
[video-browser playlist="683448" suggest=""]
Tym razem wprowadzenie kolejnych osób ma sens, służą one fabule i rozwojowi postaci Millera. Tak jak już kiedyś wspominałem, nie jest to jednak idealne rozwiązanie. W końcu Todd i Melissa obecni są już dłuższy czas, a nie wnieśli nic specjalnego. Całe szczęście FOX zdecydował się emitować po 2 odcinki tygodniowo – w ten sposób łatwiej docenić to, że "The Last Man on Earth" oferuje ciągłą fabułę. Kulminacja nawarstwiających się kłamstw Phila ma miejsce w „Pranks for Nothin’”.
Miller ostatecznie zraża do siebie resztę bohaterów i musi się zmierzyć z konsekwencjami swojego zachowania. To powinien być przełomowy moment dla dynamiki serialu. Naiwność postaci wobec dziecinady Phila potrafiła miejscami zirytować – teraz karty zostają odkryte.
Całość standardowo okraszona jest autorskim humorem. Bawią żarty słowne, nawet szalony pomysł z udawaniem brata bliźniaka wypada zgrabnie. Trzeba tu także wyróżnić Kristen Schaal. Już w poprzednich odcinkach napędzała gagi, a tym razem stoi w ich centrum i sprawdza się bardzo dobrze. Carol w jej wykonaniu to postać wyróżniająca się wśród przeciętności innych bohaterów. Oby rozwód, który wzięła z Philem, w połączeniu ze szczerością bohatera były zwiastunem rodzącej się między nimi przyjaźni. Spontaniczny pocałunek zdaje się temu przeczyć, ale uwolnienie z „okowów” małżeństwa powinno być katalizatorem wielu zabawnych sytuacji.
Czytaj również: Powstanie 2. sezon „The Last Man On Earth”
Poziom najnowszych odcinków cieszy, a w produkcji ciągle tkwi potencjał na więcej. Będący ostatnio na fali Phil Lord i Chris Miller (od których główny bohater prawdopodobnie wziął swoje nazwisko) są producentami wykonawczymi, a stacja zdążyła już zamówić 2 sezon. Jest więc talent i swoboda w jego wykorzystaniu – produkcja stopniowo spłaca kredyt zaufania.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat