The Last of Us: sezon 2, odcinek 6 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 19 maja 2025Nadszedł czas bolesnych wyjaśnień i łzawych pożegnań. Czy przedostatni odcinek 2. sezonu The Last of Us radzi sobie z tym dobrze?
Nadszedł czas bolesnych wyjaśnień i łzawych pożegnań. Czy przedostatni odcinek 2. sezonu The Last of Us radzi sobie z tym dobrze?

Finałowa scena poprzedniego odcinka zapowiadała powrót do przeszłości. Z kolei najnowszy epizod to pożegnanie z Joelem i grającym go Pedro Pascalem. Pożegnanie pełne bólu, emocji, łez, ale i uśmiechu. Czy to oznacza, że obyło się bez zgrzytów? Niestety nie.
Nie podoba mi się, że poświęcono cały godzinny odcinek na retrospekcje, które w grze pojawiały się w różnych kluczowych momentach. Powroty do przeszłości i powolne odkrywanie tego, co stało się między Joelem a Ellie, było tajemnicą, która angażowała od początku do końca. Ich beztroskie przygody chwytały za serce, ale też rozluźniały atmosferę. W serialu wspomnienia pojawiły się dopiero w 6. odcinku, więc twórcy, by wcześniej rozładowywać napięcie, sprawili, że relacja Diny i Ellie zyskała bardziej cukierkowy charakter.
To przedostatni odcinek sezonu, więc musieli gdzieś wcisnąć te retrospekcje. Nie wydaje się to dobrze zaplanowane. A co z resztą odcinka?
The Last of Us ponownie zachwyca sceną otwierającą. Pojawienie się Tony'ego Daltona kompletnie mnie zaskoczyło, ale była to pozytywna niespodzianka. Ten aktor nawet kilkuminutowym występem jest w stanie podnieść jakość produkcji. Scena fantastycznie łączy się z późniejszą rozmową Joela i Ellie na werandzie. Jest bardzo symboliczna. Joelowi udało się zakończyć cykl przemocy domowej, który trwał od wielu pokoleń. Dziadek bił jego ojca, ojciec bił jego i Tommy'ego, ale on nie podniósł ręki ani na Sarę, ani na Ellie. Nie oznacza to jednak, że był idealnym rodzicem. Wychował się w trudnych warunkach, w miejscu nieprzychylnie nastawionym do liberalnych poglądów, więc jego reakcja na orientację seksualną Ellie ma sens. Cała historia 2. części The Last of Us dotyczyła przemocy. Jeden zły akt może doprowadzić do drugiego, a potem kolejnego i jeszcze kolejnego – scena otwierająca świetnie to pokazała.

Brakowało mi spójniejszych połączeń pomiędzy sekwencjami. Zwykłe "rok później" nie budowało żadnego napięcia. Gołym okiem było widać, że te sceny zaprojektowano tak, aby pojawiały się co jakiś czas, a nie ciągiem. Nie mogę się za to przyczepić do samych scen, bo zostały w większości wiernie przeniesione z gry. Scena z urodzinami Ellie i zabraniem jej do muzeum była po prostu idealna. Pedro Pascal i Bella Ramsey są świetni w duecie. Niestety problem stanowi Ellie (o czym pisałem w zeszłym tygodniu). Ta sekwencja budziłaby większą radość, gdyby istniała jakakolwiek różnica w zachowaniu dziewczyny w teraźniejszości i przeszłości. Twórcy z jakiegoś powodu sprawili, że Ellie jest niekompetentna, rzuca żarcikami na lewo i prawo. Nie ma w niej tego gniewu ani szalonej chęci zemsty. Z tego powodu powrót do młodszej Ellie nie wywołuje żadnej reakcji, bo... to ta sama Ellie. Po prostu trochę młodsza i mniej wkurzona na Joela.
Trzeba jednak przyznać, że wszystkie sceny z przeszłości łapały za serce. Dinozaur i wyprawa w kosmos zostały świetnie i wiernie pokazane. Szkoda jedynie, że nie zobaczyliśmy Joela w kapeluszu. Przydałoby się też więcej żarcików. Te sceny zachowały klimat z gier i wywoływały uśmiech. Ich odbiór był jeszcze lepszy dzięki otwierającej scenie odcinka. Zobaczyliśmy, że Joel bardzo chciał być lepszy od swojego ojca. Pod tym względem nie można mu absolutnie niczego zarzucić.

Na minus zaliczam retrospekcje z Eugenem. Postać Gail jest zupełnie niepotrzebna i absolutnie niczego nie wnosi. Charyzma aktorki ratowała poprzednie sceny, ale w dzisiejszym odcinku zabrakło nawet tego. Co gorsza, również Eugene okazał się nieciekawy i zbyteczny. Nie ma w nim nic, co wyróżniałoby go od przypadkowego ocalałego. Uważam, że Joe Pantoliano fatalnie zagrał tę postać. Poziom aktorstwa był na zaskakująco niskim poziomie jak na produkcję HBO. Eugene nie wywołał we mnie żadnych emocji. Nie było w nim strachu, złości czy smutku. Nie powiedziałbym nawet, że jest to celowe zdezorientowanie czy zagubienie. Cała sekwencja z nim była pozbawiona napięcia, bo to przewidywalne zagranie scenopisarskie. Podobało mi się to, że kłamstwo Joela dotyczące Eugena ostatecznie uświadomiło Ellie, że sama również została okłamana przed laty, a prawda o Świetlikach była inna niż to, co powiedział jej opiekun.
Dodam, że efekty specjalne w tej scenie obniżyły loty. Zielone tło rzucało się w oczy nad jeziorem. Decyzja Joela też wydaje mi się absurdalna. Na siłę próbowano z niego zrobić bezdusznego człowieka. Zabranie Eugene'a z powrotem do Jackson nie wiązało się z żadnym ryzykiem, co udowodniła Ellie. Takie zachowanie było bezcelowe, bezduszne i po prostu głupie. Ktoś, kto stracił córkę, powinien mieć w sobie resztkę empatii i pozwolić człowiekowi pożegnać się z ukochaną.

Perłą tego odcinka była oczywiście scena na werandzie i samo zakończenie. Została ona w większości wiernie przeniesiona z oryginału, ale też ubogacona o nowy kontekst – przeszłość Joela. Fantastycznie grała na emocjach, ściskała za serce i wzruszała. Ogromna w tym zasługa gry Pedro Pascala, który wspiął się na wyżyny aktorstwa. To prawdopodobnie jego najlepszy występ w tej roli. Roztrzęsienie Joela, niekontrolowany płacz, niezdolność do wypowiadania słów – oglądało się to z trudem i wielkim przejęciem. Nawiązanie do ojca w odniesieniu do Ellie to bardzo dobra zapowiedź przyszłych decyzji bohaterki.

6. odcinek 2. sezonu The Last of Us poruszał, rozbudował relacje postaci, wyjaśnił tajemnicę stojącą za ich konfliktem i dobrze zarysował przyszłość, jednocześnie odnosząc się do przeszłości. Twórcy mogli te sceny zaserwować inaczej, w sposób zbliżony do gier. Dawkowanie retrospekcji byłoby bolesnym przypomnieniem tego, co utraciliśmy. Ilekroć Joel pojawiałby się na ekranie, widz odczuwałby tęsknotę za tą postacią. Skorzystałaby na tym Ellie, bo nie trzeba byłoby jej sprowadzać do comic reliefu. Zaoszczędzono by nam również niezręcznych przeskoków czasowych i przyciemniania ekranu co kilkanaście minut.
The Last of Us nie schodzi poniżej pewnego solidnego poziomu. W tym epizodzie to głównie zasługa Pedro Pascala i Belli Ramsey.
The Last of Us: sezon 2, odcinek 6 – najlepsze momenty
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1992, kończy 33 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1981, kończy 44 lat

